„Czarna Wdowa: Powrót do domu” – Recenzja

Czarna Wdowa: Powrót do domu
Przeszłość zawsze do nas wraca…

Czarna Wdowa, naprawdę Natalia Alianovna Romanova – kobieta wielu imion i talentów. Nie ma znaczenia, czy nazwiecie ją Natasha Romanoff, Nadine Roman, Tsarina, Oktober, Laura Matthers, Nancy Rushman, Black Pearl, Natalia Shostakova, Natuska, Czarina, czy po prostu Nat. To wciąż ta sama bohaterka, która w uniwersum Marvela istnieje od 1964 roku (Tales of Suspense Vol. 1 #52). Początkowo Natasha wprowadzona została w komiksowy świat jako sowiecki szpieg, z czasem – z antagonistki – stając się członkinią Avengers i agentką S.H.I.E.L.D.

Mimo tak wielu lat pojawiania się na kartach zeszytów i skomplikowanej historii, Nat bardzo często była tylko tłem lub wsparciem dla innych bohaterów. Chociaż znalazła się na liście najseksowniejszych kobiet w świecie komiksu, ciągle daleko jej do popularności Iron Mana czy Kapitana Ameryki. Naturalnie wynika to z faktu, że panna Romanov oprócz bycia zabójczo skuteczną, nie posiada żadnych super-mocy, fantastycznych zbroi, ani, co oczywiste, nie jest bogiem. Nie może więc pochwalić się czymś, co w dużej mierze przyciąga młodych ludzi do komiksów. Ten stan minimalnie uległ zmianie, gdy Wdowa zagościła w MCU. Duża w tym zasługa odgrywającej tę rolę, pięknej Scarlett Johansson, której seksapil i kaskaderskie wyczyny nie pozwoliły oderwać od niej oczu, poszerzając tym samym grono fanów samej Natashy.

Do śledzenia przygód  Czarnej Wdowy nigdy natomiast nie trzeba było namawiać dojrzalszych odbiorców, wielbicieli sensacji i szpiegowskich klimatów, szukających w komiksach czegoś więcej niż typowych trykociarzy. Sama, jako miłośniczka Jamesa Bonda i Jasona Bourne’a, z wielką radością przywitałam więc fakt, że Egmont zdecydował się wydać w naszym kraju album Czarna Wdowa: Powrót do domu (zawierający w sobie historie pierwotnie przedstawione w Black Widow: Homecoming i Black Widow: The Things They Say About Her). Nie mniej ucieszyło mnie nazwisko autora, bowiem za scenariusz komiksu odpowiada brytyjski pisarz literatury fantastycznej, Richard K. Morgan (znany m.in. z Cyklu Takeshiego Kovacsa czy powieści Trzynastka). Z tej przyczyny z miejsca nastawiłam się na solidną porcję rozrywki. A co z tego wyszło?

Czarna Wdowa przeszła na zasłużoną emeryturę. W Arizonie próbuje wieść w miarę normalne życie, stare zostawiając za sobą, zagłuszając wyrzuty sumienia wspinaczką. Tymczasem w Londynie, Alabamie, Sydney, Osace i Szanghaju giną kobiety. Niby nic nowego, codziennie na świecie umierają ludzie, jednak problem pojawia się, gdy ktoś próbuje zabić i Natashę. W dodatku okazuje się, że zastrzelona w Alabamie działaczka proaborcyjna miała w przeszłości powiązania z KGB. Nat szybko dodaje dwa do dwóch i z pomocą dawnego kolegi z S.H.I.E.L.D., Phila Dextera, rozpoczyna śledztwo, które ożywi dawne demony. Bo tak to bywa – od niektórych rzeczy niestety nie ma ucieczki…

Zagłębiając się w album, akcja nabiera tempa, by dopiero przy końcu zwolnić (może nawet za bardzo, ale na minusy przyjdzie jeszcze czas). Dostajemy tu dokładnie to, czego mogliśmy się po solowych przygodach Wdowy spodziewać, czyli mroczną, szpiegowską historię z prawdziwego zdarzenia. Efektowne walki, ucieczki i pościgi, strzelaniny i sporo przelanej krwi, a także – rzecz jasna – trupy, dużo trupów. Dostrzegając brutalność niektórych scen, a także okrutny los, jaki w imię pieniędzy ludziom zgotowali ludzie, nie ma się co dziwić, że komiks skierowany jest do starszych czytelników.

Mogłoby się wydawać, że fabuła zeszytu będzie nieco sztampowa, na szczęście nic z tych rzeczy. Cała intryga skonstruowana jest bardzo przemyślanie, a przeszłość Natashy jest tutaj zdecydowanie najciekawszym jej elementem. Sceny w Mateczce Rosji, retrospekcje i odkrywane sekrety, dotyczące Czerwonej Komnaty i szkolenia Czarnych Wdów, należą moim zdaniem do najbardziej klimatycznych momentów – bardzo żałuję, że niektóre z nich nie zostały bardziej rozwinięte w formie obrazkowych paneli.

Sama Nat oprócz tego, że – co oczywiste – ukazana jest jako twarda, doskonale wyszkolona zabójczyni, daje się poznać też z innej strony – gdy decyduje się otoczyć kogoś opieką, gotowa jest podpalić świat, by wywiązać się z tego zadania jak najlepiej. Jednak czasem nawet Wdowa nie jest samowystarczalna, zwłaszcza jak po piętach stale depczą jej agenci North. Wtedy z pomocą przychodzą starzy znajomi, doskonale znani wszystkim miłośnikom Marvela – Daredevil i Nick Fury. O ile obecność Fury’ego w tym albumie jest sensowna – mimo różnic charakteru, ciągle jest dla Romanov mentorem i przyjacielem, chociaż wspólne lata w T.A.R.C.Z.Y. już dawno za nimi – o tyle Matt Murdock nie wnosi nic ciekawego do całej historii (romans, który łączył go z Natashą, pozostawił w kobiecie sporą dozę żalu i złości). Jedynie niektóre przekonania Matta okazały się z biegiem czasu dużo bardziej prawdziwe niż Nat przypuszczała.

Polskie wydanie Powrotu do domu prezentuje się bardzo przyzwoicie. Porządna, twarda oprawa przy tak dużej liczbie stron (288) sprawdza się doskonale. Zwyczajnie komiks dzięki temu nie niszczy się i nie odkształca przy czytaniu. W środku nie uświadczymy żadnych dodatkowych opisów czy artów, nie licząc krótkiego wstępu i polecanych innych klasycznych komiksów Marvela. Od pierwszej do ostatniej strony dostajemy tylko i wyłącznie następujące po sobie kolejne zeszyty. Wszystkie kartki wykonane są z grubszego, lekko połyskującego papieru – nie odbijają się na nim palce, co sprzyja grafikom na ilustracjach.

(Kliknij w dany obrazek, aby go powiększyć i przejść do pokazu slajdów)

Za rysunki w albumie odpowiadają Bill Sienkiewicz (Elektra: Assassin), Goran Parlov (Y – Ostatni z Mężczyzn) i Sean Phillips (Fatale). Wszyscy zaznajomieni z twórczością Sienkiewicza wiedzą, na co go stać. Tutaj, mam wrażenie, nie pokazał całego swojego kunsztu. Niemniej i tak jego ilustracje zachwycają i wypadają najlepiej na tle pozostałej dwójki. Kreska jaką operuje jest wyrazista i realistyczna –  żywa mimika twarzy bohaterów, naturalne proporcje ciała i świetne przedstawione sceny walk. W niektórych momentach wydawało mi się, że oglądam obrazy malowane na płótnie, a nie papierowe grafiki. Pracom Parlova właściwie też nie można nic zarzucić – utrzymał brudny, mroczny klimat komiksu, a o to chodziło. Szkice Phillipsa natomiast, prezentujące proste pociągnięcia, lekko zniekształcone postaci i mało szczegółową rzeczywistość,  kompletnie nie są w moim guście. Ratowało je tylko wykończenie, wykonane przez Sienkiewicza.

Czarna Wdowa: Powrót do domu to dobry przykład komiksowego thrillera politycznego z ciekawą główną bohaterką. Nie znajduję w nim wielu minusów, jednak gdybym musiała jakiś wymienić byłoby to tempo prowadzenia akcji. Przez większość czasu wydarzenia następują po sobie bardzo szybko i dzieje się naprawdę dużo, gdy nagle, pod koniec, mamy zastój. Tak jakby autorowi zabrakło pomysłu na  – przewidywalny swoją drogą – finał. Nie rzutuje to naturalnie na całość opowieści, jednak jest jakimś tam małym zgrzytem. Poza tym całość czyta się wyśmienicie. Poznawanie tajemnic Natashy Romanov i zagłębianie się w jej skomplikowaną, niełatwą przeszłość, fascynuje i trzyma w napięciu. Jak widać nie trzeba żadnego czary-mary, cudów techniki czy chmary superbohaterów, bo Nat ze swoją osobowością wystarczy, by krew zaczęła szybciej krążyć w żyłach. Z czystym sumieniem polecam album fanom tej postaci, a także wszystkim tym, którzy przedkładają literaturę i kino sensacyjne nad każde inne – to naprawdę kawał porządnej szpiegowskiej historii.


Autorka: Zireael


Za egzemplarz do recenzji dziękujemy wydawnictwu Egmont Polska.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x