„Guardians of the Galaxy Vol. 2” (2017) – Recenzja

Guardians of the Galaxy Vol. 2
Sequel idealny!

Po kilkukrotnym obejrzeniu pierwszej części Guardians of the Galaxy stwierdziłem, że drugiej odsłonie będzie bardzo ciężko przebić jedynkę. Przecież dobrych sequeli można szukać ze świecą, prawda? Nie w tym przypadku, jak się okazuje. James Gunn okazał się być geniuszem, a ekipa świetnych aktorów pod jego przywództwem udowodniła, że druga część wcale nie musi być gorsza. Baa, jest lepsza i to o wiele – pod każdym możliwym względem!

Vol. 2 nie jest specjalnie rozbudowane pod względem fabuły, lecz nie jest to tutaj zarzutem czy minusem. Lepiej skupić się na jednej rzeczy i zrobić to dobrze, niż poruszyć dziesięć wątków i zepsuć je doszczętnie. W tym przypadku historia dotyczy głównie Star-Lorda, jego dziedzictwa, a także postaci Ego – kim tak naprawdę jest, jaki jest jego cel oraz co łączy go z Peterem. Napisałem „głównie”, więc coś jeszcze musi być na rzeczy. Faktycznie, coś jest. Każda opowieść ma przecież jakiś motyw, jakiś temat przewodni. Coś, co widać od samego jej początku, co jest katowane aż do końca. I faktycznie – w Vol. 2 dostajemy takie „coś”.

Tym czymś w sequelu strażników jest rodzina i relacje pomiędzy poszczególnymi jej członkami. Od początku bohaterowie mówią o tym, że ich drużyna to jedna wielka familia, gdzie każdy jest tak samo ważny i nikogo nie zostawia się tutaj na pastwę losu, samemu sobie. Spędzając te dwie godziny w kinowym fotelu, postaciom naprawdę udaje się nas do tego przekonać (przynajmniej przekonali mnie). Jasne, Strażnicy to taka trochę „patologiczna rodzina” z licznymi dziwactwami, ale nie okłamujmy się – nikt na świecie nie jest normalny, a i normalność to pojęcie względne. W taki oto sposób dostajemy tu Star-Lorda, Gamorę, Draxa, Groota, Rocketa, Mantis, Yondu i Nebulę. Łącznie jest to ośmiu, kompletnie różnych herosów, którzy w indywidualny sposób reagują na pewne rzeczy, przeżywają je, radzą sobie z nimi i – ogólnie mówiąc – funkcjonują odmiennie.

No ale co z tą rodziną? Jeszcze przed seansem wydawało mi się, że przy tak dużej ilości postaci, ciężko będzie sensownie przedstawić stosunki i interakcje pomiędzy nimi. Później okazało się, że wcale tak trudno nie było. Dla przykładu, mamy tu relacje ojca z synem (Peter-Yondu-Ego), jednej siostry z drugą (Gamora-Nebula), dwóch dziwacznych braci (Rocket i Baby Groot), coś ala „stare małżeństwo (Drax-Mantis), gdzie ona i on zdają się siebie rozumieć, po czym jednak okazuje się, że mówią o dwóch całkowicie różnych rzeczach. Pojawia się jeszcze koneksja mentor-uczeń, lecz ta jest już bardziej grupowa.

Mowa tu o Yondu-Stakarze (nowa postać, odgrywana przez Sylvestra Stallone’a) i reszcie Ravagersów. Ach, byłbym zapomniał. Wątek romantyczny pomiędzy Star-Lordem i Gamorą wciąż jest obecny, a w dodatku nadal jest rozwijany. Nie mógłbym też nie wspomnieć o maskotce i ikonie całego tego przedsięwzięcia, jaką jest Baby Groot. Oprócz bycia słodkim ponad wszelką miarę, to właśnie on jest tutaj tym głównym spoiwem, które trzyma Strażników w całości. To oni uczą go wszystkiego od podstaw, pokazują mu to co dobre (według ich standardów oczywiście), a odradzają to, co złe. W skrócie – wychowują go, będąc mu tym samym pokręconymi do kwadratu rodzicami. Więcej szczegółów nie zdradzę. Te musicie odkryć już sami.

Pozostaje jeszcze kwestia czarnego charakteru, którym w Strażnikach Vol. 2 jest…

Spoiler
Ego. Myślę, że jest to jeden z najlepszych antagonistów MCU w ogóle. Oczywiście, nie został on tak rozbudowany jak chociażby Loki (którego poznawaliśmy na przestrzeni kilku filmów) lub postaci z seriali duetu Marvel/Netflix (ciężko porównywać kogoś, kto ma dwie ekranowego godziny, do kogoś kto ma ich trzynaście), ale i tak wypadł genialnie. Gdy pierwszy raz zobaczyłem odgrywaną przez Kurta Russela postać, zostałem błyskawicznie kupiony, gdyż jest to aktor z takimi pokładami talentu i charyzmy, że reszta mogłaby wokół niego tylko stać, a scena i tak wypadłaby dobrze. Ego to niezwykle przekonujący gość, władający niewyobrażalną mocą. W dodatku jest bardzo przebiegły – do końca ukrywa swój prawdziwy cel (a tego z ekranowych bohaterów nie przeczuwa zupełnie nikt… no, prawie nikt), udając zatroskanego tatulka, który przejmuje się losem dawno porzuconego syna i jego zmarłej matki. Już dawno nie widziałem w jakimkolwiek filmie takiego cwaniaka, no ale w zasadzie to czemu się tu dziwić? Zwyczajnie – Kurt Russel!

Gdzieś tam jeszcze pojawia się – złocista od stóp do głów – Ayesha. Choć ta budzi raczej uśmieszek politowania niż strach w sercach swoich wrogów, choć najprawdopodobniej było to zamiarem twórców od samego początku. Wydaje mi się, że w tej materii już nic więcej nie zdołam dorzucić, więc przejdźmy do kwestii technicznych.

GoTG Vol. 2 pod względem audio-wizualnym prezentuje się bezkonkurencyjnie (przynajmniej jeśli chodzi o filmy wyprodukowane przez inne studia). Jedynymi rywalami w tym aspekcie mogłyby stanowić chyba tylko inne filmy Marvel Studios, bo – jak przy poprzednich recenzjach ich produkcji wspominałem – z każdym kolejnym tytułem poprzeczka stawiana jest coraz wyżej, a całość wygląda coraz lepiej. Mówiąc inaczej – miód na oczy i uszy każdego fana. Wszystko to, co dostaliśmy w części pierwszej, zostało kilkukrotnie przemnożone i wrzucone do „rozdziału” drugiego.

Mamy tu więc niesamowite, a wręcz zapierające dech w piersi sceny akcji, kilka światów/planet, walki statków kosmicznych, podróże w przestrzeni kosmicznej, całą masę dziwacznie wyglądających ras obcych, zróżnicowane (pod względem barw oraz natężenia) efekty świetlne i wszystko czego tylko można sobie jeszcze zażyczyć. Jest również jedna scena, która jest tak samo psychodeliczna i  powodująca wyskok „gał z orbit” jak ta z Doctora Strange’a, gdzie bohater podróżował po multiwersum. Jeśli więc liczyliście na coś takiego, to tak – dostaniecie to.

Jeśli o ścieżkę dźwiękową chodzi to została ona już jakiś czas temu wypuszczona i każdy może sobie sprawdzić, czego tym razem na swoim niezawodnym walkmanie słucha Petera; a nowych, porywających i bardzo wpadających w ucho kawałków jest aż czternaście (w tym The Chain, Come a Little Bit Closer, Wham Bang Shang-A-Lang oraz Bring it On Home to Me). Prócz klasyki z przedziału lat 60-80, mamy jeszcze muzykę skomponowaną na potrzeby filmu, za którą po raz kolejny odpowiada Tyler Bates. 

Muszę przyznać, że podczas pierwszego seansu nie zwracałem na nią aż takiej uwagi, tak przy drugim podejściu już owszem. Zero zdziwienia – klimat części pierwszej został zachowany. Najlepiej jednak pod tym względem wypadł  główny motyw Strażników, który w Vol. 2 pojawia się w różnych aranżacjach. Jest to moim zdaniem jeden z najbardziej charakterystycznych i dających kopa utworów, jaki kiedykolwiek został zaprezentowany w filmach MCU.

Co tu więcej mówić? Guardians of the Galaxy Vol. 2 jest dla mnie sequelem wykonanym perfekcyjnie. Znajdziemy tu sensowną historię oraz ciekawych bohaterów (z którymi naprawdę łatwo się zidentyfikować i/lub wybrać swojego faworyta spośród nich). Dostaniemy również tonę zabawnych i „śmieszkowych momentów, ale też poważne podejście do motywu przewodniego – rodziny. Dodatkowo, niemało jest przy tym easter eggów dla fanów komiksów, a także standardowe cameo Stana Lee (które na sali kinowej spowodowało salwy śmiechu). Poza tym, wypalające źrenice efekty specjalne i bardzo przyjemną dla ucha muzykę. Uogólniając – Marvel Studios udowodniło po raz kolejny, że rządzi, że zna swoje uniwersum i wie, jak stworzyć porządny produkt. James Gunn z kolei oficjalnie stał się dla kosmologii MCU i serii Strażnicy Galaktyki tym, czym George Lucas był dla sagi Star Wars.

Tym optymistycznym akcentem chciałbym zakończyć tę bardzo subiektywną recenzję. Teraz pozostaje jedynie czekać na kolejne pojawienie się kosmicznej ekipy. Tym razem już u boku najpotężniejszych ziemskich bohaterów – Avengersów – w filmie Avengers: Infinity War.


Autor: SQ


PS. Film posiada aż PIĘĆ SCEN po napisach, nie wychodźcie więc z kina aż do samego końca!

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
J.S

No i jak zwykle nic dodać nic ująć. Recenzja na 5+.

1
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x

Agencja T.A.R.C.Z.A. zmusiła nas do śledzenia twoich poczynań poprzez pliki cookie! Czym są T.A.R.C.Z.A. i pliki cookie dowiesz się tutaj.

Co to są pliki cookies? Cookies, zwane również ciasteczkami (z języka angielskiego cookie oznacza ciasteczko) to niewielkie pliki tekstowe (txt.) wysyłane przez serwer WWW i zapisywane po stronie użytkownika (najczęściej na twardym dysku). Parametry ciasteczek pozwalają na odczytanie informacji w nich zawartych jedynie serwerowi, który je utworzył. Ciasteczka są stosowane najczęściej w przypadku liczników, sond, sklepów internetowych, stron wymagających logowania, reklam i do monitorowania aktywności odwiedzających. Jakie funkcje spełniają cookies? Cookies zawierają różne informacje o użytkowniku danej strony WWW i historii jego łączności ze stroną. Dzięki nim właściciel serwera, który wysłał cookies, może bez problemu poznać adres IP użytkownika, a także na przykład sprawdzić, jakie strony przeglądał on przed wejściem na jego witrynę. Ponadto właściciel serwera może sprawdzić, jakiej przeglądarki używa użytkownik i czy nie nastąpiły informacje o błędach podczas wyświetlania strony. Warto jednak zaznaczyć, że dane te nie są kojarzone z konkretnymi osobami przeglądającymi strony, a jedynie z komputerem połączonym z internetem, na którym cookies zostało zapisane (służy do tego adres IP). Jak wykorzystujemy informacje z cookies? Zazwyczaj dane wykorzystywane są do automatycznego rozpoznawania konkretnego użytkownika przez serwer, który może dzięki temu wygenerować przeznaczoną dla niego stronę. Umożliwia to na przykład dostosowanie serwisów i stron WWW, obsługi logowania, niektórych formularzy kontaktowych. Udostępniający używa plików cookies. Używa ich również w celu tworzenia anonimowych, zagregowanych statystyk, z wyłączeniem personalnej identyfikacji użytkownika. To pomaga nam zrozumieć, w jaki sposób użytkownicy korzystają ze strony internetowej i pozwala ulepszać jej strukturę i zawartość. Oprócz tego, Udostępniający może zamieścić lub zezwolić podmiotowi zewnętrznemu na zamieszczenie plików cookies na urządzeniu użytkownika w celu zapewnienia prawidłowego funkcjonowania strony WWW. Pomaga to monitorować i sprawdzać jej działania. Podmiotem tym może być między innymi Google. Użytkownik może jednak ustawić swoją przeglądarkę w taki sposób, aby pliki cookies nie zapisywały się na jego dysku albo automatycznie usuwały w określonym czasie. Ustawienia te mogą więc zostać zmienione w taki sposób, aby blokować automatyczną obsługę plików cookies w ustawieniach przeglądarki internetowej bądź informować o ich każdorazowym przesłaniu na urządzenie użytkownika. Niestety, w konsekwencji może to prowadzić do problemów z wyświetlaniem niektórych witryn, niedostępności niektórych usług. Więcej na ten temat znajdziecie tutaj --> https://ec.europa.eu/info/cookies_pl

Zamknij