„Superbohaterowie Marvela #15: Vision” – Recenzja
Superbohaterowie Marvela #15: Vision
Wizja Visiona
Komiksy zacząłem czytać zupełnie niedawno. Albo, jak często powtarzam koledze – oglądam obrazki. W sumie dużo w tym prawdy. Ostatnio zauważyłem tendencję do wydawania takich czarno-białych dzieł i aż ręka świerzbi, żeby w takim momencie sięgnąć po kredki. Poprawić wizję jakiegoś mistrza. Na szczęście kolekcja Superbohaterowie Marvela jest szaleńczo kolorowa i pod tym względem raczej nic nie można zarzucić tym wydaniom. Twarda oprawa, przystępna cena, zajmujące opowieści. Czyli, dla każdego coś miłego. Jakiś czas temu recenzowałem przygody Ludzkiej Pochodni, wchodzące w skład tejże serii. Tym razem będzie to Vision. Bohater ten pojawił się w świadomości komiksomaniaków całkiem niedawno i oczywiście z miejsca zyskał prawdziwe grono wielbicieli.
W wielkim skrócie, Vison został stworzony przez Ultrona, aby zniszczyć Avengers. Jest wysoko wyspecjalizowanym androidem. Powstał ze szczątków Jima Hammonda (czyli pierwszej Ludzkiej Pochodni), a jego mózg odtworzono z mózgu Wonder Mana. Czacha dymi, nieprawdaż Vision na szczęście nie dał się zniewolić, bardzo szybko przystąpił do Avengers i wraz z nimi tępi wszelakie zło. Mocno pomaga mu w tym jego niezwykła budowa, a także specjalna komórka emitująca promieniowanie.
W kolejnym tomie SBM (Superbohaterowie Marvela), a jest to już 15 tom cyklu – poznajemy dwie historie, które łączy postać syntezoida. Rysunki do tej pierwszej partii przygód wykonali John Buscema i Marie Severin, zaś do tej drugiej Ivan Reis. Jedna ze scen, która szczególnie utkwiła mi w pamięci to ta z płonącą ciężarówką, ze względu na niezwykle dynamiczne przedstawienie tego momentu. Albo inna, dziejąca się w 1939 roku, z uwagi na niezwykle dokładne detale-retro w pełnym wymiarze.
W obu tych opowieściach Vision mimo tego, że tak naprawdę jest w stu procentach maszyną, potrafi być niezwykle wrażliwy i ukazuje na każdym kroku swoje człowieczeństwo. Poświęca się dla dobra innych i wie, jak ważny jest wspólny wysiłek i wspieranie swoich.
Bardzo kolorowe te zeszyty, jak wspominałem, i całkiem interesująco przedstawiono tu wizję – być może przyszłych – maszyn, które niewiele różnią się od człowieka, a nawet umieją się zachować z większą dozą empatii i zrozumienia.
Mając to na uwadze, uznałem tę odsłonę kolekcji za szczególnie ciekawą i nawet nie zgrzytałem za bardzo zębami. A to z powodu tego, że znowu zostajemy rzuceni w sam środek akcji, bez możliwości poznania początków samej postaci. Zważywszy na to, jak powstała, myślę że nie tylko ja obejrzałbym od początku”proces powstawania” Visiona. Ale mówi się trudno.
Jako ciekawostkę mogę dodać, że na ostatnich stronach komiksu, mamy przedstawione różne wersję naszego syntezoida. Był więc kobietą, śnieżnobiałym tworem pozbawionym emocji, a nawet herosem, który walczy ze złem wraz z innymi postaciami z różnych rzeczywistości.
Dowiedziałem się także o tym, że Vision był nawet żonaty ze Scarlet Witch. Która – jak się okazuje – jest córką samego Magneto. Jako jego latorośł należała ona do złoczyńców, jednak po pewnym czasie przystała do tych „lepszych”. Uff. Naprawdę, jeśli nie zna się wcześniejszych historii, strasznie trudno dojść do ładu, kto jest kim i dlaczego. Poplątane to gorzej niż osławione telenowele brazylijskie, ale wciąga znacznie bardziej.
Krótkim podsumowaniem. SBM #15: Vision to ciekawa i inspirująca opowieść. Naszpikowana jest ona akcją, ukazująca nam cienie i blaski bycia kimś więcej niż tylko maszyną. Trzeba dużo hartu ducha, żeby pogodzić się ze swoją rolą w historii świata i umieć wygrać, nie tylko ze sobą. Tym bardziej polecam.
Seria składa się – na ten moment – z 17 woluminów, a w planach są kolejne. Twórcy mają bowiem zamiar przedstawić nam historię choćby Punishera. Z już wydanych z kolei możemy zapoznać się z takimi postaciami jak Falcon czy Deadpool.
Autor: eR_