„Spider-Woman #1-17” (2015/2017) – Recenzja

Spider-Woman #1-17 (2015/2017)
Zdążyła zostać matką i skopać kilku Skrulli, czyli pajęcze super-macierzyństwo

Ciąża to nie choroba. W trakcie niej nie można, a nawet nie wolno odmawiać sobie ruchu, spacerów czy rozmaitych aktywności, choć ich wykonywanie jest niejako utrudnione. Podobnie macierzyństwo w żaden sposób nie wymaga zmiany siebie, choć pewien stopień adaptacji jest niezbędny, tak jak pomoc dobrych przyjaciół. Tym samym wychowywanie dziecka nie oznacza rezygnacji z pracy, o czym świadczy chociażby przykład Jessici Drew – jednej z heroin Marvela. Bo skoro można ratować świat i kopać tyłki złoczyńcom nie rezygnując z macierzyństwa, to co dopiero mówić o takiej pracy w biurze.

Odkąd ojciec Jess zaszczepił jej DNA pająka, dziewczyna posiadła nadludzkie umiejętności, dzięki którym stała się nieustraszoną Spider-Woman, tak jak inni superbohaterowie Marvela, walczącą z wszelkiego rodzaju przeciwnikami. Tym razem jednak staje przed nią nie lada wyzwanie, wymagające więcej siły i zaangażowania niż niejedna kosmiczna potyczka. Jessica Drew ma zostać matką. Planuje nawet wziąć swego rodzaju urlop macierzyński w bohaterowaniu, by móc na spokojnie przejść poród i zająć się dzieckiem. Niestety, herosi tacy jak ona, nie mogą pozwolić sobie na chwile wytchnienia nawet w trakcie „zwykłych” badań lekarskich.

Spider-Woman

Pierwszych pięć zeszytów tworzonych przez duet Hopeless (scenariusz) – Rodriguez (rysunki) jest przepełnionych niezwykle prawdziwymi bolączkami kobiety w zaawansowanej ciąży. Jess musi zmienić dla dziecka wiele ze swoich nawyków, jak chociażby zrezygnować z jazdy na motorze, czy z obcisłego kostiumu na rzecz nieco bardziej wygodnych ubrań. Jej super ciało także nie jest wolne od zmęczenia, opuchniętych stóp czy nadwyrężonego kręgosłupa. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak bardzo odpowiedzialnie podchodzi do macierzyństwa. Wie, na co może sobie pozwolić, a walka ze Skrullami z pewnością nie znajduje się na tej liście. Jednak okoliczności zmuszają ją do działania. Ale widać nigdy nie przestaje się być superbohaterem, choć z czasem zmieniają się priorytety.

W miarę rozwoju historii macierzyństwo Spider-Woman schodzi na dalszy plan, lecz nie zostaje zapomniane czy pominięte przez autora scenariusza. Jess jest teraz matką i nic nie stanie pomiędzy nią a jej dzieckiem. Nawet humanoidalny rekin z kanałów czy jej alternatywna wersja z innego wymiaru. Wszelkie spory zdają się ustawać, gdy maleństwo zaczyna płakać. Kolejne komiksy zaczynają być pełne uroczych wstawek nieustannie przypominających, że główna bohaterka może i zmaga się z nadnaturalnymi przeciwnościami, ale wciąż jest matką – musi więc odebrać telefon od opiekunki czy odciągnąć mleko z piersi. Jestem kobietą, więc doceniam tego typu zabiegi. Jak zareaguje na to męska część czytelników, nie umiem powiedzieć.

Spider-Woman

Od jedenastego zeszytu Javiera Rodrigueza na stanowisku rysownika zastępuje Veronica Fish i nie jestem przekonana, czy zmiana ta wyszła na dobre. Grafiki stały się bardziej schematyczne, mniej pełne, jakby nieco niechlujne, choć może być to wynikiem tego, że styl Fish zwyczajnie nie przypadł mi do gustu. Na szczęście za historię dalej odpowiada Dennis Hopeless, dzięki czemu utrzymuje ona ten sam poważno-ironiczny charakter, co w pierwszych częściach. Zdarza mu się nawet zepchnąć główną bohaterkę w cień heroicznych wydarzeń, jej samej pozwalając być matką, a jej przyjacielowi i uczniowi, protagonistą z prawdziwego zdarzenia.

Pomijając matczyne wątki, poszczególne przygody pochłania się z niemałym zaangażowaniem, choć są prowadzone w klasyczny przez Marvela sposób. Wiele z nich już w pewien sposób znamy. Są to bowiem między-wymiarowe skoki, kłótnie z przyjaciółmi i ich zdrady, alternatywne wersje czy przeciwnicy tak znajomi jak starzy sąsiedzi. Nic odkrywczego. Najciekawsza moim zdaniem jest właśnie ich konfrontacja z czymś tak oczywistym dla kobiety jak ciąża czy macierzyństwo. I to właśnie wyróżnia tę serię na tle innych.

Spider-Woman

Nie sposób nie zauważyć, przynajmniej w przypadku komiksów, które ostatnio zdarza mi się czytać, iż Marvel coraz silniej dąży w kierunku uczłowieczenia swoich bohaterów. Pokazania, że mogą ich też trapić dość zwykłe bolączki jak niezapłacony czynsz czy brudna pielucha pociechy. Spider-Woman z niezależnej i wiecznie flirtującej kobiety staje się matką pełną gębą. Chociaż wciąż ma na głowie ratowanie świata i inne super problemy, które nie znikną tak po prostu, tylko dlatego, że na Ziemi pojawił się dodatkowy człowiek. Wplecenie w superbohaterską historię tak nieprzewidywalnego motywu, jakim jest macierzyństwo tchnęło powiew świeżości w całą serię. Pozwoliło to także na rozwinięcie nowych aspektów komiksu. A warto po niego sięgnąć chociażby po to, by sprawdzić, jak im to wszystko wyszło.


Autorka: Powiało Chłodem

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x