„All-New Guardians of the Galaxy #1” (2017) – Recenzja
O tym jak Galactus został złodziejem
Wraz z początkiem maja do kin weszła druga część Guardians of the Galaxy. Aby więc maksymalnie wykorzystać moment, Marvel wypuścił również serię opowiadającą o nowych przygodach tejże grupy – All-New Guardians of the Galaxy. Do tej pory nie udało mi się wybrać do kina, żeby podziwiać przygody kosmicznych awanturników, ale miałem już okazję zapoznać się z samym komiksem. Przyznam, że podchodziłem do niego ze sporymi oczekiwaniami, gdyż ostatnie zeszyty o solowych przygodach poszczególnych Strażników stały na naprawdę wysokim poziomie.
Nowa historia rozpoczyna się jakiś czas po tym, jak Strażnikom udało się wreszcie opuścić Ziemię. Skład drużyny jest tym razem całkowicie filmowy – na obecnym etapie historii nie ma żadnych egzotycznych dodatków. Jesteśmy jednak świadkami pewnych fundamentalnych zmian dotyczących dwóch postaci, które z pewnością w przyszłości zostaną wyjaśnione. Drax, znany nam do tej pory pod przydomkiem Niszczyciela, w tym zeszycie staje się… pacyfistą. Ubiera się jak mnich i unika niepotrzebnych walk, a zagadką pozostaje przyczyna tak gwałtownej zmiany. Z kolei Groot pojawia się w filmowej postaci – Baby Groota. Mam nadzieję, że zmiana ta zostanie sensownie uzasadniona i nie jest jedynie odcinaniem kuponów od furory, jaką zrobiła ta postać.
Co natomiast serwuje nam scenarzysta tej historii, Gerry Duggan? Od początku wiadomo, że Strażnicy wplączą się w jakąś ogromną kosmiczną awanturę. Pracując na zlecenie Grandmastera kradną przedmiot, który chciałby widzieć on w swej kolekcji. W tym miejscu kilka punktów dla komiksu za sposób w jaki dokonują tej kradzieży – posługują się statkiem kosmicznym mającym imitować Pożeracza Światów, Galactusa. Ich kolejnym zadaniem ma być włamanie do skarbca samego Collectora, co już zwiastuje kłopoty. Dodatkowo po drodze dowiadujemy się, że Groot przestał rosnąć i utknął w formie dziecka, a wyjaśnienie zagadki będzie równie istotnym elementem historii.
Jeśli chodzi o oprawę artystyczną to niestety nie ma tutaj żadnych fajerwerków. Aaron Kuder odwalił niezłą robotę, ale mnie osobiście efekt finalny nie przypada do gustu. Sprawia wrażenie nieco plastikowego, a całość wydaje się skierowana do raczej młodszej publiczności, czemu jednak nieco przeczy sama treść komiksu. I to właściwie byłoby na tyle – jest poprawnie i nie widzę powodu, żeby się bardziej rozwodzić nad tym elementem.
Jak więc prezentuje się całość? Niestety, mocno średnio. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, jakby komiks był nastawiony stricte na skorzystanie z popularności filmu. Póki co fabularnie jest miałko, nie dostajemy nic interesującego, a jedynym zastanawiającym punktem wydaje się zagadka Groota. Do poziomu fabularnego dopasowała się też oprawa i w efekcie całość prezentuje równy poziom, co niestety w tym wypadku nie jest komplementem. Przy całej mojej miłości dla Strażników Galaktyki – nie czekam zbytnio na drugi numer tej historii, chociaż i tak pewnie ją przeczytam.
Autor: Failov