„Crypt of Shadows #1” (2019) – Recenzja
Crypt of Shadows #1 (2019)
Dawno, dawno temu… no dobra, nie przesadzajmy, ale w 1939 roku powstało pewne wydawnictwo zwane Timely Comics, tworzące różnego rodzaju „historyjki obrazkowe” związane z superbohaterami, II Wojną Światową, horrorem oraz miłością. Dlaczego o tym wspominam? Bo ów wydawnictwo dopiero w drugiej połowie lat 50. XX w. zmieniło swoją nazwę na Marvel Comics, znaną nam do dziś. W tym roku przypada 80. rocznica powstania wydawnictwa, więc z tej okazji wydano serię one- shotów właśnie opowiadających o aspektach nie tylko związanych z superbohaterami. W ramach tej inicjatywy wydano: Crypt of Shadows #1, War is Hell #1, Ziggy Pig and Silly Seal #1, GunHawks #1 oraz Love Romances #1.
Jednak skupmy się na jednym z nich. Crypt of Shadows #1 nie umknęło mojej uwadze, ponieważ jest to zbiór trzech krótkich historii związanych z gatunkiem horroru. Całość przynosi wspomnienia starych, dobrych horrorów Marvela lub bardziej znanych Tales from the Crypt (Opowieści z krypty dla dorosłych wydawnictwa EC Comics), które zostały zekranizowane w formie serialu pod tym samym tytułem i były sławne w latach 1989-1996, bądź też Goosebumps (Gęsia skórka) dla młodszych odbiorców wydawane od 2006 roku i popularne aż do dziś.
Wszystkie trzy historie zawarte w pojedynczym zeszycie Crypt of Shadows są ze sobą połączone i maja wspólny mianownik. Jest nim kynofobia, czyli chorobliwy lęk przed psami. Historia rozpoczyna się dość złowieszczo. Pewien mężczyzna rozmawia z panią psycholog na temat właśnie tej choroby, opowiadając jej trzy historie, których szczegółowość jest dość zadziwiająca dla wsłuchującej się w nie specjalistki. Kobieta uważa, że wszystko to zostało wymyślone na poczekaniu. Jedna z nich koncentruje się na człowieku, który nie miał szczęścia w życiu i okradał groby, za co spotkała go odpowiednia kara. Kolejna na zazdrosnym o pupila mężu. Wymyślił on bowiem sprytny sposób na pozbycie się niechcianego czworonoga, który w rezultacie zwrócił się przeciwko niemu. Zaś ostatnia opowieść jest połączeniem i punktem kulminacyjnym całego zeszytu.
Bardzo podobał mi się pomysł na połączenie ze sobą trzech historii tak, aby tworzyły one spójną całość, co jest zasługą Ala Ewinga, który jest znany z bardzo dobrze prowadzonej fabuły w serii Immortal Hulk. Opowieści są bardzo ciekawe, napięcie budowane jest w poprawny sposób, a i same momenty kulminacyjne są naprawdę wstrząsające, jednak koniec łączący wszystko nie jest do końca czytelny. Rozumiem motyw przewodni, ale jest tu sporo niejasności dotyczących głównego bohatera i ostatecznej sytuacji, w jakiej się znalazł.
Do strony graficznej (za którą odpowiadali Garry Brown, Stephen Green oraz Djibril Morissette-Phan) nie mogę się przyczepić. Komiks jest utrzymany w ciemnej tonacji w sytuacjach, gdy pojawia się coś tajemniczego, mrożącego krew w żyłach. Są miejsca, w których ma się wrażenie, że strony dosłownie spływają krwią, co potęguje doznania wzrokowe czytelnika. Gdzieniegdzie w czasie opowiadania o „sielance” bohatera, pojawiają się prezentacje zdarzeń w delikatnych i jasnych kolorach, co miło kontrastuje z jego pechowymi przygodami. Bardzo podoba mi się także przedstawienie psów jako okrutnych, szczuropodobnych, krwiożerczych kreatur, czekających na okazję do wgryzienia się w delikatne ciało swojej ofiary. Wszechobecny kult brzydoty na kartach zeszytu jest tutaj bardzo trafiony i razem z fabułą tworzy jedną całość.
Ogólnie rzecz biorąc, komiks oceniam jako dobry. Budowanie napięcia, pomysł na fabułę oraz współgrające ze sobą panele obrazkowe odpowiednio się uzupełniają, niestety jednak nie przemawia do mnie zakończenie. Brakuje kilku istotnych informacji na temat bohatera, które pomogłyby rozwiać wszelkie wątpliwości czytelnika. Komiks polecam fanom horrorów i wszelkich historii z dreszczykiem, ponieważ, jak już wspomniałam wcześniej, próżno tu szukać jakichkolwiek superbohaterów.
Autorka: Lynn
Zjawisko nie lubienia psów jest dosyć często spotykane. Ma ono różne podłoże. Często jest one nabyte w takich bądź innych okolicznościach. Ale przecież ów komiks warto przeczytać.