"Deadpool the Duck  #3" (2017) – Recenzja

W ubiegłym tygodniu, poza innymi tytułami, Marvel uraczył nas trzecim już zeszytem serii Deadpool the Duck. Opowiada ona o tym, jak w wyniku kilku zbiegów okoliczności Kaczor Howard i Deadpool zostają połączeni w jedną postać. Wade ma kontrolę nad ich fizyczną wypadkową, z kolei jaźń Howarda występuje w roli głosu rozsądku w głowie tej wybuchowej mieszanki. Jak  po całkiem udanych dwóch odcinkach radzi sobie trzeci?

Numer drugi zostawił nas z cliffhangerem; zaskoczeniem było dla mnie to, jak zaczął się najnowszy wolumin. Pełne akcji i wystrzelonych pocisków sceny, które go otwierają, nijak mają się do tego, co widzieliśmy wcześniej. Szybko jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to celowy zabieg, mający zachęcić nas do odkrycia, w jaki sposób doszło do tego zamieszania. Czy potrzebnie? Nie jestem tego pewien; osoby które dotarły do trzeciego zeszytu Deadpool the Duck są, tak czy inaczej zainteresowane tematem, a biorąc pod uwagę fakt, że akcja pędzi w tej historii niemal bez ustanku od początku, to takie nakręcanie jest raczej zbędne.

Jeśli natomiast są tu osoby, które zaczęły przygodę z Deadpool the Duck dopiero teraz, znajdą w tym zabiegu zaletę: Howard uwięziony jest w Negative Zone, gdzie nie tylko ma egzystencjonalny monolog, ale też zgrabnie streszcza wydarzenia z dwóch poprzednich woluminów. W ten sposób duża ilość ekspozycji jest przepchnięta dość zgrabnie i usprawiedliwiona fabularnie.

Czytelnicy usatysfakcjonowani do tej pory serią znajdą tu wszystko, co podobało się im wcześniej. Są strzelaniny, wybuchy, akrobacje czy dowcipy, a za sprawą Howarda znalazło się nawet miejsce na odrobinę poważniejsze tony. Lektura trzeciego zeszytu nie ma powodu, by kogokolwiek zawieść. W dodatku, może przyciągnąć więcej osób, gdyż kacza część duetu bohaterów dostaje tym razem do powiedzenia więcej kwestii, niż Deadpool. Stuart Moore odpowiedzialny za scenariusz zdecydowanie wie, jak pisać te postacie i zapewniać niezobowiązującą rozrywkę.

Scenariusz byłby jednak niczym bez znakomitej oprawy wizualnej. Tutaj bez zmian –za rysunki wciąż odpowiada Jacopo Camagni, który wyraźnie czuje się świetnie w nieco kreskówkowej konwencji. Szczególnie dobrze patrzy się na to, jak przedstawia Deadpoola ściśniętego w ciele Howarda, zarówno gdy mówimy o mimice, jak i ruchach –zwłaszcza w scenach akcji. Dzieła dopełniają nie zachwycające, ale bardzo porządnie nałożone kolory. Za tymi stoi Israel Silva.

Podsumowując –czy warto dalej sięgać po Deadpool the Duck? Na tym etapie –po dwóch poprzednich zeszytach- zdecydowanie tak. To wciąż znakomity tytuł zarówno dla fanów najemnika z niewyparzoną gębą, jak i fanów kaczego detektywa. Ci drudzy poczują się szczególnie dobrze, gdyż, jak wspominałem wcześniej, Howard ma szansę na nieco więcej wypowiedzi. Cóż, do następnego odcinka!


Autor: Pan Kulka

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x