„Deadpool: Wszystko, co dobre…” (tom 9) – Recenzja
Deadpool: Wszystko, co dobre…
Uwielbiam zapach świeżego druku przy czytaniu. Szczególnie, gdy w rękach ląduje najnowszy zbiór przygód Najemnika z Nawijką. Dziewiąty tom, będący opracowaniem zbiorowym, to ciekawa pozycja ze względów fabularnych oraz artystycznych.
Zenpool zrobił swoje i namieszał Wade’owi w głowie – doszło do kuriozalnej sytuacji, w której „Spider-Man dla ubogich” męczył się z melancholią i nie mógł się odnaleźć w życiu. Rozmowa z demoniczną małżonką oraz wycieczka na Bliski Wschód pomogły mu wyjść z dołka. Jednak ULTIMATUM doprowadziło Deadpoola do miejsca, w którym podjął najważniejszą decyzję w swoim życiu. Nie zdradzę wam jednak finału tej historii, ponieważ tego trzeba doświadczyć osobiście.
Czytając serię o Regenerującym się Degeneracie dostrzegłem ciekawe zjawisko. Brian Posehn i Gerry Duggan dokonali czegoś niezwykłego. Wzięli postać, która została stworzona jako żart i nadali jej głębi. Nie odebrali jej cech charakterystycznych – meta-humoru oraz burzenia czwartej ściany. Dodali pewien nowy, bardzo ludzki aspekt. Przez dziewięć tomów polskiego wydania możemy obserwować zmiany, jakie przechodzi Wade Wilson. Kulminacją transformacji jest recenzowany album, w którym możemy przeczytać zamknięcie wątku Deadpoola w wersji Marvel NOW! oraz kilka krótkich historyjek pobocznych.
Kreska i koloryzowanie kadrów głównej historii o Najemniku z Nawijką są bardzo przyjemne i spójne ze standardem, do jakiego przyzwyczaił nas amerykański wydawca. Ciekawym zabiegiem i kontrastem jest wolność artystyczna i różne style, które możemy zobaczyć w dodatkowych historiach na samym końcu. Jedna z historii imituje charakterystyczną kreskę z lat dziewięćdziesiątych XX wieku.
Wydanie polskie jest dobre. Egmont wie, jak dbać o odbiorcę i nadal trzyma wysoki standard. Zachwyca błyszcząca okładka o większej gramaturze oraz przyjemny w dotyku kredowy papier wewnątrz zbioru. Ogólna jakość druku jest bardzo wysoka – saturacja kolorów jest bardzo miła dla oka. Może to tylko mój egzemplarz, ale zauważyłem kilka błędów w druku – minimalne przesunięcia widoczne na dymkach z wypowiedziami bohaterów. Przeglądając kolejne strony, słyszałem coś jakby trzeszczenie kleju spajającego tomik. Te drobne wpadki ratuje tłumaczenie. Pani Paulina Braiter z pomocą konsultanta merytorycznego Pana Kamila Śmiałkowskiego wykonali kawał solidnej roboty, oddając ducha i poczcie humoru tej serii. Chylę czoła i podziwiam za dokonanie.
Jeśli czytacie serię od początku, to nie muszę wam mówić, że dziewiąty album to pozycja obowiązkowa. Nie zamierzam zachęcać was do nabycia tej książki. Mogę was za to utwierdzić w tym, iż jest to dobrze wydane 39.99 zł (sugerowana cena z okładki). Ponosząc ten koszt, otrzymujecie tomik nieco grubszy niż zwykle – dodatkowe historie powiększyły ilość stron. Zgodnie ze zwyczajem – oprócz fabuły – dostajemy przedruki okładek z amerykańskiego wydania zeszytowego. Pełen komplet głównych grafik oraz ich wariantów alternatywnych.
Wszystko, co dobre, szybko się kończy, ale tam gdzie coś się kończy, coś się zaczyna. Jeśli już mieliście przyjemność zapoznać się z prezentowanym tytułem, to podzielcie się z nami swoją opinią.
Autor: Buarey
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię/tom możecie nabyć tutaj.