„Guardians of the Galaxy #1” (2023) – Recenzja
Guardians of the Galaxy #1 (2023)
Strażnicy… Dzikiego Zachodu?
No i są. Strażnicy Galaktyki wrócili. Ostatnia regularna seria o ich przygodach – ta, której pierwszy tom właśnie ma się ukazać na polskim rynku dzięki Egmontowi – zakończyła się w listopadzie 2021 roku i od tamtej pory zniknęli nam. Dostali zasłużone wakacje, ale nadszedł czas by z nich wrócili i… I robią to w niezłym stylu. Nic to rewolucyjnego, ten pierwszy zeszyt jakoś na kolana nie powala, acz kolwiek czyta się go szybko, lekko i przyjemnie. I wprowadza nieco świeżego klimatu do serii. Takiego rodem z westernów i samego dzikiego zachodu. Oto Guardians of the Galaxy #1.
One year ago, the Guardians of the Galaxy were destroyed. Their optimistic future shattered by the betrayal of one of their own. Now they ride the space lanes of a lawless corner of the galaxy, trying to outrun their tragedy. Can they rediscover their heroism and humanity on the bleakest frontier? Can they forgive the failures of their past? Or will they fade into the dark, eternally unforgiven? Writers JACKSON LANZING and COLLIN KELLY (CAPTAIN AMERICA: SENTINEL OF LIBERTY) team up with artist KEV WALKER (PREDATOR) for a Guardians story like no other!
Ja tam Strażników Galaktyki lubię, ale nie jestem aż takim ich fanem, by czytać wszystko, co z serii wychodzi. Większość tego, co po polsku się pojawiło, czytałem, lecz bez parcia, że muszę poznać wszystko. I czytać zamierzam dalej, kiedy okazja będzie. Więc i przeczytałem początek nowego, siódmego już woluminu przygód ekipy Strażników. I niezły jest. W sumie to czyta się go lepiej, niż znany po polsku cykl pod rządami Duggana, acz nadal wolę Bendia czy Catesa.
No ale nieźle jest. Pomysł jakiś był, trochę odświeżenia, sporo akcji, acz nieprzesadnie szybko podanej… Więc jest co poczytać, jest w co wniknąć, jest też czym zaciekawić się na przyszłość. No i można śmiało zacząć od tego momentu, bo autonomia też jest, choć i starzy fani nie będą tym wszystkim zawiedzeni. Co więcej? Nic – przynajmniej od strony fabularnej – ale czy coś więcej trzeba?
Są też sympatyczne rysunki, niezły kolor i klimat. I tyle wystarcza, by bawić się nieźle. Miała być seria-sztos, jest lekka, niewymagająca rozrywka i nic ponad to. Ale akurat i tego w komiksach środka coraz mniej, więc docenić warto.
Autor: WKP