„Guardians of the Galaxy: Bane of Blastaar #1” (2023) – Recenzja
Guardians of the Galaxy: Bane of Blastaar #1 (2023)
Strażnicy bez polotu
Ledwie co wystartowała nowa, komiksowa, seria Strażników Galaktyki, a już mamy one-shota z ich przygodami. Tytuł? Zagłada Blaastara nie brzmiał ciekawie, ot jakiś dodatek do Star Warsów, a te (i Star Warsy, i dodatki do nich) nigdy dobre nie są. Ale co tam, może będzie nieźle. I jak jest? Przeciętnie. Momentami nawet słabo. No takie gwiezdnowojenne jest to wszystko, czyli kolorowe, kiczowate i z niezłymi momentami, których potencjału nikomu nie chciało się wykorzystać. Oto komiks Guardians of the Galaxy: Bane of Blastaar #1.
Blastaar is back and has launched a new inquisition to take over the galaxy! The Guardians must act fast if they hope to stop him! But it looks like this found family is having problems of their own. Can the Guardians get it together before it’s too late? Don’t miss out on this classic Guardians of the Galaxy tale!
Wydawca reklamuje tę opowieść, jako klasyczną dla Strażników i… I zgadzam się, z tym, że te klasyczne to była słabizna. Zbędnie przegadana, z drętwymi często dialogami, bez odpowiedniej akcji, która by nas porwała i z humorem, który nie śmieszył. No i tak jest tym razem.
Mnie osobiście nic tu nie porwało. Jakaś fabuła jest, ale szczątkowa. Akcja niby od początku, ale nic w niej ciekawego. Nie porywa to, nie śmieszy także. Jest… i nic ponad to. Żadnej ambicji nie oczekiwałem, jednak miałem nadzieję na niezłą rozrywkę. A jest przeciętniactwo, o którym zapomina się zaraz po przeczytaniu.
Mało? No to są jeszcze ilustracje. Niby sporo detali, ale kreskówkowe to to, zbyt kolorowe, zbyt dziecinne… Naiwnie wygląda, naiwne jest też treścią, klimatu nie ma, bo tonie w feerii barw, ale one nie oślepiają na tyle, by nie widzieć błędów. Więc? Tylko dla zagorzałych fanów.
Autor: WKP