„Marvel Zombies” (Tom 2) – Recenzja
Marvel Zombies (Tom 2)
Marvel Zombies Return
Drugi tom – i na razie nie wiadomo, czy nie ostatni, ale o tym jeszcze opowiem potem – Marvel Zombies trafił na sklepowe półki i… No i w zasadzie taki to przeciętniak, nic specjalnego. Opowieść, jak opowieść, jak to u Kirkmana, wciąż taka sama, sztampowa, oparta na gatunkowych schematach. Jak uwielbiam horrory i nawet lubię opowieści o zombie, tak ta, jak w sumie i kirkmanowskie Żywe trupy niczego nie rwie i nie powala na kolana. A ten tom w dodatku pozbawiony jest tego, co było największym plusem poprzedniej części – udziału Marka Millara.
Drugi tom brawurowej opowieści o superbohaterach Marvela, którzy zmienili się w zombie!
Przemienieni w żywe trupy superbohaterowie Marvela opuścili Ziemię, ale nawet wszechświat nie był w stanie zaspokoić ich żądzy krwi! Czy po powrocie do domu znowu będą pożerać ludzi? Czy też nauczą się, jak przezwyciężyć swój nienasycony głód? Tymczasem Machine Man, Jocasta, żywy wampir Morbius, Wilkołak Nocą i Syn Szatana próbują powstrzymać epidemię powodującą przemianę bohaterów w zombie. Nie wiedzą jednak, że w ich szeregach czai się zdrajca… Być może to nie oni, ale nękany poczuciem winy Spider-Man zdoła zapobiec powtórce z historii?
Scenariusz tego komiksu napisali Robert Kirkman („Invincible”, „Żywe trupy”) i Fred Van Lente („Conan”). Rysunki stworzyli Sean Phillips („Fatale”, „Śpioch”) oraz Kev Walker („Anihilacja”, „Avengers”). Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach „Marvel Zombies 2” #1–5, „Marvel Zombies 3” #1–4, „Marvel Zombies 4” #1–4 i „Marvel Zombies Return” #1–5.
Zombies to seria, która zdobyła popularność, ale ja tej popularności nie rozumiem. A może inaczej, rozumiem, że największymi hitami stają się najczęściej pulpowe, popowe przeciętniaki, które wyróżniają jednym tylko w zasadzie elementem – tu jest nim pewna krwistość/obrzydliwość, choć też w zasadzie umiarkowane. To to co serwują nam Kirkman i Van Lente nie robi większego wrażenia. Ba nie robi żadnego wrażenia, bo to już tylko powielanie schematu, który schematem był już w pierwszym tomie.
Kirkman, jak w swoich Żywych trupach, nawet kiedy skupia na postaciach, ich psychologia jest bardzo płytka i łopatologiczna, świat ich otaczający nieprzekonujący, a jako survival horror o zombie, ani to straszne, ani krwawe, ani nawet z napięciem. Mało? A no to jeszcze te schematy Marvela, które uporczywie odtwarza, wszystkie te easteregii są jakieś takie tanie, nie za ciekawe i kiepsko wykonane. A jeszcze wszystko to często jest za szybko poprowadzone i nijakie. No i jego Marvel Zombies jest dokładnie takie samo: też nie straszy, nie tryska krwią i nie ma napięcia, a humor, który miał ratować całość blady jest i nijaki. Okej, czasem rzecz nieźle bawi się konwencją, ale są to sporadyczne momenty, przebłyski, jako całość to bezmyślna rozrywka dla niewymagających, w której fabuła nie ma znaczenia, liczą się tylko poszczególne momenty, na które pomysł niekiedy był, ale zabrakło umiejętności.
Za to ładne to graficznie. Fajnie wydane. I… No i tyle. Czy będzie więcej? Zapowiedzi kolejnego tomu nie ma, ale materiału jest sporo: Marvel Zombies 5, Marvel Zombies: Evil Evolution (crossover z Marvel Apes), Marvel Zombies vs. The Army of Darkness (crossover z Evil Dead), Marvel Zombies Supreme, tie-iny do Tajnych wojen (Marvel Zombies i Marvel Zombies vs. Age of Ultron) i paru innych rzeczy (w sporej ilości serii się to pojawiało), wreszcie reboot w postaci Marvel Zombie, Marvel Zombies: Resurrection i Marvel Zombies: Dawn of Decay. I chociaż większość tego to słabizna, pisana chociażby przez Johnsona, fani pewnie by chcieli.
Autor: WKP
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja przekonała Was do zakupu – opisywany tom/serię możecie nabyć tutaj.