„Punisher Kills the Marvel Universe” (1995) – Recenzja

Punisher Kills the Marvel Universe (1995)

Dzisiaj na warsztat trafi kolejny komiks i do tego one-shot z moją ulubioną marvelową postacią. Jeśli ktoś się jeszcze nie domyślił – chodzi tu o Punishera. Postrach wszystkich mafiosów i krwawy mściciel z czaszką na klacie po raz kolejny stawia czoła złu? Nie tym razem. Twórca historii Garth Ennis i artysta Doug Braithwhaite doszli do wniosku, że ponowne odgrzewanie kotleta z porachunkami mafijnymi i typowymi dla tego anty-herosa złoczyńcami jest już nudne. Dlatego też Panowie wymyślili kolejną wersję Castle’a, która zalicza się do cyklu Co by było gdyby…? (ang. What if?).

Oczywiście by stworzyć ciekawą historię twórcy musieli zacząć od początku i zmienić jego losy diametralnie. Rodzina Franka nie zginęła więc w porachunkach gangów, ale w walce gości noszących obcisłe superbohaterskie kostiumy… To jak powiew świeżości i genialny pomysł w historii przygód o Franku, zwłaszcza jak na lata 90., bowiem komiks nie jest już pierwszej młodości – powstał przecież w 1995 roku.

Pierwszą ofiarą naszego mściciela staje się Cyklop. Osobiście nie przepadam za X-Menami.Tym bardziej za mrugającym laserem chłystkiem. Z tego też powodu niesamowicie mnie uszczęśliwiło, gdy Punisher zakończył jego ziemską egzystencję. Cóż, jak to w prawie  bywa, za taką zbrodnię Frank został skazany. Jednak zamiast trafić do więzienia, dostał się pod opiekę „grubych ryb” podobnie skrzywdzonych przez los w trakcie tego typu wydarzeń (crossoverów). Punisher długo się nie namyślając rozpoczyna swoistą rzeź na superbohaterach i złoczyńcach.

Szybka akcja bez nadmiernie rozpisywanych dialogów, żadnych finałów i głównie momenty cel-pal, ciało za ciałem, żadnych ckliwości, tylko stosy trupów. Scenariusz Gartha Ennisa zilustrował Doug Braithwaite. Dużo osób poznaje to nazwisko po rysunkach do Punishera (ze wskazaniem na wydany przez TM-Semic Eurohit). Osobiście uważam go za genialnego rysownika od „obitych mord”. Za to jak pięknie i szczegółowo ukazuje on złamania, inne okaleczenia, a także ludzką brzydotę – czapki z głów! Mnie osobiście wyraźne kolory bardzo zachęcają do czytania, plus dodatkowo komiks z racji swojego wieku wciąga czytelnika w klimaty prawdziwej klasyki. Cudnie czyta się tak dynamiczne komiksy jak ten.

Podsumowując, gdy tylko będę mieć okazję, niezwłocznie zaopatrzę się w wersję książkową tego cuda. Czytam sporo komiksów w wersji cyfrowej i według mnie, jako kolekcjonerki przygód Franka, tego tomu nie powinno w zabraknąć w żadnej kolekcji. Mamy tu bardzo fajną, energicznąhistorię, która nie nudzi. Do tego zmieniona koncepcja i klasyczna kolorystyka sprawiają, że nie tylko chce się przeczytać ten komiks od deski do deski, ale i dokładnie przyjrzeć się każdej ilustracji!


Autorka: Lynn

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x