„Ruins of Ravencroft: Carnage #1” (2020) – Recenzja
Ruins of Ravencroft: Carnage #1 (2020)
Ostatnimi czasy szpital dla obłąkanych „Ravencroft” w komiksach Marvela został prawie zrównany z Ziemią, jednakże wszechświat Domu Pomysłów wciąż potrzebuje miejsca do leczenia i rehabilitacji psychicznie chorych. Mało tego, odbudowa „Ravencroft” jest już w toku. Warto jednak pamiętać, że instytut nie jest zwykłym obiektem, a jego niezbadane tajemnice mogą jeszcze ujrzeć światło dzienne… szczególnie po zniszczeniu obiektu przez Carnage’a. To właśnie o tym traktuje zeszyt Ruins of Ravencroft: Carnage #1.
O dziwo, całym przedsięwzięciem jest zainteresowany sam Kingpin, który węszy kolejny interes w ruinach placówki. Dodatkowo, dowiadujemy się, że wciąż jest on burmistrzem, co ostentacyjnie podkreśla podczas rozmowy z Misty Knight i Johnem Jamesonem, którzy nie są zwolennikami pomysłu odbudowy i przywrócenia obiektowi dawnej świetności. W czasie ich rozmowy zostajemy przeniesieni w czasy średniowiecza, w miejsce gdzie w przyszłości miał stanąć szpital. Dostajemy też masę informacji na temat terenu, na którym w końcu został on zbudowany. Otóż… w tym miejscu zawsze była przelewana krew. Wręcz do tego stopnia, że żadne roślin nie chciały tam rosnąć. Nieważne czy chodziło o kolejne plemiona, czy nowe inne nadchodzące cywilizacje, w tym miejscu każdego czekała śmierć. Okoliczni mieszkańcy doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Mówili nawet, że ziemia ta była przeklęta. Dlaczego? Z jakiego powodu? Tego dowiedzieli się Molly Ravencroft i Cortland Casady, którzy odkryli prawdziwe oblicze złowieszczej strefy. Jaka zła siła była odpowiedzialna za problemy na ziemiach późniejszego „psychiatryka”? Co odkryją Kingpin wraz z Misty i Johnem w podziemiach instytutu? Sprawdźcie sami! Polecam Wam sięgnięcie po tę pozycję!
Jako fanka całej mini-serii Absolute Carnage, przeczytałam zeszyt jednym tchem. Uważam, że fabuła autorstwa Franka Tieri jest świetnie poprowadzona. Prawdą jest, że bohaterowie mają dużo do gadania na każdym z paneli, jednak autor chciał jak najlepiej oddać odmienne poglądy odnośnie odbudowy obiektu i opowiedzieć jego historię z najdrobniejszymi szczegółami. Retrospekcja okazała się strzałem w dziesiątkę. Dzięki temu jesteśmy wprowadzeni w świat zamierzchłych czasów, gdzie dowiadujemy się sporo na temat przeklętej ziemi, gdzie powstawał instytut. Oczywiście, nie można tu nie wspomnieć o sporej ilości elementów gore, które wspaniale uzupełniają całą historię, nadając jej złowieszczego. Prawie jak w rasowym horrorze/slasherze.
Biorąc pod uwagę warstwę artystyczną, o wiele bardziej spodobała mi się oprawa graficzna zamierzchłej historii w odpowiednich wyblakłych kolorach, dynamiczne zwroty akcji oraz duża ilość mroku, mającej pokazać czytelnikowi, że ta opowieść nie zakończy się dobrze. Jeśli chodzi o całą resztę – kreska jest poprawna, szczegóły postaci są dokładnie uwydatnione, lecz nic poza tym.
Całość chętnie polecam fanom symbiontów oraz samego Carnage’a, bo na pewno z biegiem czasu one-shoty związane z „Ravencroftem” wniosą coś nowego i wartościowego do całego uniwersum Marvela oraz do historii postaci, które tam przebywały.
Autorka: Lynn
Zapowiada się niezwykle ciekawy komiks. Coś prawie dla każdego. Owa historia jest opowiedziana chyba w mistrzowski sposób.