„Superbohaterowie Marvela #1: Spider-Man” – Recenzja

Superbohaterowie Marvela #1: Spider-Man
Najlepsze życzenia, Peter!

Wreszcie jest! Kolekcja Superbohaterowie Marvela, uzupełnienie Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela od Hachette, wreszcie pojawiła się na naszym rynku. Wzorem WKKM, a zatem ignorując kolejność wydań oryginalnych, otwierający ją tom Spider-Man zawiera opowieść z Pajączkiem w roli głównej. A właściwie to kilka różnych opowieść, wśród których króluje tytułowa, jubileuszowa historia, napisana z okazji 500. zeszytu regularnej serii o przygodach Człowieka-Pająka, podsumowująca pewien w życiu etap tej postaci.

Album zaczyna się jednak doskonale nam już znanym (wcześniej opublikowano go zarówno w Essentialu od Mandragory, jak również w tomie WKKM: Początki Marvela, lata 60-te), ale odświeżonym na potrzeby tego wydania przedrukiem Amazing Fantasy 15. To w tym numerze zadebiutował Spider-Man i to tam została opowiedziana historia narodzin herosa. W odróżnieniu od wcześniejszych wydań, mamy tutaj zmieniony przekład (raczej na lepsze) oraz nowy, komputerowy kolor – współczesny, ale stonowany i znakomicie pasujący do kreski.

Spider-Man

Kolejnym komiksem jest pierwszy Annual Spider-Mana z 1964 roku, w którym szóstka największych wrogów Petera łączy siły, by go pokonać. Wiedzą, że w pojedynkę nie mają z nim szans, ale wpadają na „genialny” plan, by właśnie jeden po drugim, mierzyć się ze Spider-Manem. Żeby zwabić go w swoje sidła, porywają Betty Brant, pamiętając, że już niegdyś o nią walczył, oraz (przypadkiem) ciotkę May. Pech chce, że Peter nagle traci swoje moce i musi stanąć do walki jako zwykły człowiek.

Zeszyt, choć pogrubiony (41 stron) i z całą plejadą marvelowskich bohaterów w tle, jest mierną opowiastką bez logiki, pełną głupich żartów i idiotycznych rozwiązań fabularnych. To ona jednak zapoczątkowała podobne historie na łamach serii i chociaż jest gorsza od typowych zeszytów drukowanych w latach 60. XX wieku, warto ją poznać ze względu na wartość historyczną.

We Wszystkiego najlepszego Peter tuż przed swoimi urodzinami zmaga się z całą masą kłopotów. Administracja szkoły przez pomyłkę zamówiła niewłaściwe książki, za które on musiał zapłacić z własnej kieszeni, a teraz nie zamierza nic z tym zrobić, a kiedy Parker ma w końcu chwilę sam na sam z ukochaną M.J. walka herosów z potężnymi siłami wrogów zmusza go do interwencji. Pojedynek jednak z każdą chwilą robi się coraz niebezpieczniejszy, do tego powraca Dormammu, a jego starcie z Doktorem Strangem kończy się w dość nieoczekiwany sposób – Peter zostaje uwięziony w czasie, spoglądając zarazem wstecz, na wydarzenia, które go ukształtowały, jak również na te, które dopiero nadejdą  i ostatecznie zakończą jego karierę. By powrócić do teraźniejszości, Peter będzie musiał raz jeszcze przeżyć wszystkie najważniejsze momenty swojego życia…

Spider-Man

Kiedy w roku 2001 amerykański scenarzysta o polskich korzeniach, Joseph Michael Straczynski, przejął kontrolę nad serią Amazing Spider-Man (wraz z 30. zeszytem drugiego Volume’u), z miejsca na zawsze odmienił oblicze serii. W dobrze znanej i w Polsce historii Powrót do domu (jej publikację zaczęło jeszcze Fun Media, potem komiks wznowiono w ramach „Dobrego Komiksu” kontynuując zaczęte wątki, a wreszcie przypominano w kolekcji WKKM) kazał Peterowi zostać nauczycielem w liceum, do którego ten sam uczęszczał, a także (a może przede wszystkim) podważył fundament w postaci pochodzenia pajęczych mocy, stawiając na drodze Spidera zarówno człowieka o identycznych zdolnościach, jak również Molruna, wroga, od wieków zabijającego posiadaczy pajęczych zdolności. Zagłębiając się w wyjaśnienia oraz tłumacząc dlaczego Parkera wciąż atakują wrogowie za totem obierający zwierzęta, przedstawiał jednocześnie prostą codzienność.

Kłopoty w pracy, kłopoty z uczniami, kłopoty uczniów… 11. września też odbił się w serii szerokim echem, tak samo strzelaniny w szkołach. Straczynski naprawił przy tym relacje Petera z M.J. i doprowadził do odkrycia jego sekretu przez ciotkę May (to, co widzieliśmy w starych TM-Semicowych komiksach sprzed jego runu, nie było prawdą – pajęczy sekret odkryła kobieta udająca May, ale to już zupełnie inna historia). Co więcej, uczynił Spidera o wiele bardziej ludzkim. Nic więc dziwnego, że za Powrót do domu dostał nagrodę Eisnera (komiksowy odpowiednik Oscara) – jedyną w historii opowieści o Człowieku Pająku. Jemu też powierzono napisanie fabuły 500. zeszytu i chociaż nie stworzył z tego wielkiej historii, zrobił dokładnie to, co powinien – godnie podsumował ponad 40 lat publikacji serii.

Spider-Man

Co jest w tej opowieści na plus? Na pewno jej zwyczajność. Codzienne problemy Petera i jedna wielka retrospektywa jego losów. Na nowo patrzymy na śmierć Gwen, widzimy narodziny jego wrogów, przełomowe chwile… A co ważniejsze, zaglądamy za kurtynę przyszłości. Niestety ten wątek nie został potem kontynuowany; w pewnym momencie serię zrestartowano, wymazując część kanonicznych dotychczas zdarzeń – i tak zostało po dziś dzień. Wciąż jednak możemy zobaczyć, jak ciekawie zarysował go Straczynski i jaki miał potencjał. Co podkreśla finałowy, bardzo interesujący zeszyt, który po przerywniku z May w parku, pokazuje nam postać krawca szyjącego kostiumy dla herosów i superłotrów. I nie zapominajmy także o epilogu 500. zeszytu narysowanym przez legendę, Johna Romitę Sr. (ojca głównego rysownika tej opowieści) – to znakomita kropka nad i, dostarczająca emocji i wywołująca uśmiech na twarzy.

A minusy? Na pewno brak czegoś… hmm… większego. To chyba dobre słowo. Przeciwnik w tej fabule jest dość nijaki. Poza tym, to chyba jedyny jubileuszowy numer, w którym nie następuje przełom. W 50. zeszycie Peter zrezygnował z kostiumu; w 100. wypił miksturę, która pozbawiła go mocy, by być zwykłym człowiekiem; w 200. po raz kolejny zmierzył się zabójcą wujka Bena, a w 300. pojawił się Venom. W następnych jubileuszach było jeszcze bardziej przełomowo – 400. zeszyt pokazał nam śmierć May oraz aresztowanie Petera za morderstwo; w 600. May brała ślub, a umierający Doc Ock starał się za wszelką cenę zniszczyć ceremonię; natomiast w 700. Peter umarł w ciele Doc Ocka właśnie, a ten, wcielony w niego, został nowym Spider-Manem. Na tym tle Wszystkiego najlepszego wypada nieco blado, ale z drugiej strony, zwyczajność historii jest także jej zasadniczym plusem.

Omawiając jednak ten album nie można nie wspomnieć także o rewelacyjnych rysunkach Johna Romity Jr.. Był czas, kiedy nie przepadałem za jego kreską, ale szybko kupiła moje serce i w chwili obecnej (a trwa to już od blisko 15 lat) należy do czołówki moich ulubionych ilustratorów. Jego rysunki, choć proste i – kolokwialnie mówiąc – kanciaste, urzekają, zachwycają i chce się je oglądać. Dobrze nałożony kolor pasuje do nich znakomicie, a w konfrontacji z epilogiem widać, że Jr. przerósł Sr. chociaż zawsze miał pod tym względem kompleksy. W skrócie, coś wspaniałego.

Spider-Man

Także pod względem wydania. Solidna ilość stron i twarda oprawa oraz dodatki w połączeniu ze świetną ceną to standard dla Hachette. Jednakże bonusy w tym przypadku są lepsze niż w WKKM. Zamiast rozbudowanej galerii wolę klasyczne komiksy, co właśnie tu otrzymałem. Chociaż kilku stron galerii także nie zabrakło. Do tego mamy kulisy powstania Spider-Mana. Jest również top 5 jego walk i najważniejsze stroje, jakie nosił w karierze. Znalazło się tutaj też sześć stron ilustrowanego streszczenia wątków serii wraz ze wspomnieniem najważniejszych zeszytów w historii Spider-Mana. Niestety, wiele nie zostało rozbudowanych tak, by wyjaśnić polskim czytelnikom wszystkie niejasności. Robi wrażanie? Robi. I to takie, że z ochotą przymknąłem oczy na błędy w dymkach (a to brakuje literki, a to źle podzielono słowa).

Jeśli więc się wahacie, czy warto album kupić, przestańcie i pędzicie do najbliższego punktu z prasą. Ten tom (jak i większość kolejnych, choćby takie perełki jak łączne wydanie X-Men: Days of Future Past oraz X-Men: God Loves, Man Kills czy Kapitan Ameryka: Wojna i pamięć – wszystkie trzy są na liście 100 najlepszych historii obrazkowych wg Wizarda) wart jest każdego wydanego na niego grosza. Polecam gorąco!

Spider-Man to naprawdę dobry początek dla całkiem nowej serii komiksów.

Autor: WKP

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x

Agencja T.A.R.C.Z.A. zmusiła nas do śledzenia twoich poczynań poprzez pliki cookie! Czym są T.A.R.C.Z.A. i pliki cookie dowiesz się tutaj.

Co to są pliki cookies? Cookies, zwane również ciasteczkami (z języka angielskiego cookie oznacza ciasteczko) to niewielkie pliki tekstowe (txt.) wysyłane przez serwer WWW i zapisywane po stronie użytkownika (najczęściej na twardym dysku). Parametry ciasteczek pozwalają na odczytanie informacji w nich zawartych jedynie serwerowi, który je utworzył. Ciasteczka są stosowane najczęściej w przypadku liczników, sond, sklepów internetowych, stron wymagających logowania, reklam i do monitorowania aktywności odwiedzających. Jakie funkcje spełniają cookies? Cookies zawierają różne informacje o użytkowniku danej strony WWW i historii jego łączności ze stroną. Dzięki nim właściciel serwera, który wysłał cookies, może bez problemu poznać adres IP użytkownika, a także na przykład sprawdzić, jakie strony przeglądał on przed wejściem na jego witrynę. Ponadto właściciel serwera może sprawdzić, jakiej przeglądarki używa użytkownik i czy nie nastąpiły informacje o błędach podczas wyświetlania strony. Warto jednak zaznaczyć, że dane te nie są kojarzone z konkretnymi osobami przeglądającymi strony, a jedynie z komputerem połączonym z internetem, na którym cookies zostało zapisane (służy do tego adres IP). Jak wykorzystujemy informacje z cookies? Zazwyczaj dane wykorzystywane są do automatycznego rozpoznawania konkretnego użytkownika przez serwer, który może dzięki temu wygenerować przeznaczoną dla niego stronę. Umożliwia to na przykład dostosowanie serwisów i stron WWW, obsługi logowania, niektórych formularzy kontaktowych. Udostępniający używa plików cookies. Używa ich również w celu tworzenia anonimowych, zagregowanych statystyk, z wyłączeniem personalnej identyfikacji użytkownika. To pomaga nam zrozumieć, w jaki sposób użytkownicy korzystają ze strony internetowej i pozwala ulepszać jej strukturę i zawartość. Oprócz tego, Udostępniający może zamieścić lub zezwolić podmiotowi zewnętrznemu na zamieszczenie plików cookies na urządzeniu użytkownika w celu zapewnienia prawidłowego funkcjonowania strony WWW. Pomaga to monitorować i sprawdzać jej działania. Podmiotem tym może być między innymi Google. Użytkownik może jednak ustawić swoją przeglądarkę w taki sposób, aby pliki cookies nie zapisywały się na jego dysku albo automatycznie usuwały w określonym czasie. Ustawienia te mogą więc zostać zmienione w taki sposób, aby blokować automatyczną obsługę plików cookies w ustawieniach przeglądarki internetowej bądź informować o ich każdorazowym przesłaniu na urządzenie użytkownika. Niestety, w konsekwencji może to prowadzić do problemów z wyświetlaniem niektórych witryn, niedostępności niektórych usług. Więcej na ten temat znajdziecie tutaj --> https://ec.europa.eu/info/cookies_pl

Zamknij