„Spider-Man: Shattered Dimensions” – Recenzja
Spider-Man: Shattered Dimensions
Fabuła gry Spider-Man: Shattered Dimensions nie jest specjalnie skomplikowana, czasem wydaje się wręcz dziecinna, a przy okazji mocno naciągana – trzeba jednak pamiętać, że mamy tu do czynienia z bohaterem, który na lewo i prawo rzuca suchymi żartami. Cała historia zaczyna się w momencie, gdy Mysterio wpada na złowieszczy plan kradzieży Tablicy Porządku i Chaosu, która daje posiadaczowi moc panowania nad różnymi wymiarami (czasoprzestrzenią?), ale w realizacji planu przeszkadza mu nasz ulubiony „Przyjaciel z sąsiedztwa” w czerwono-niebieskim kostiumie. Niestety, cała akcja nie idzie do końca po myśli bohatera, jak i jego przeciwnika. Podczas całego zajścia dochodzi do rozbicia wspomnianej wcześniej tablicy na kilkanaście kawałków, które zostają porozrzucane po różnych alternatywnych wymiarach. Spidey oczywiście nie może pozwolić, by taki stan rzeczy trwał przez dłuższy okres czasu, więc od razu zabiera się do roboty, jednak nie zostanie w tej sytuacji sam, bo będzie mógł liczyć na pomoc czterech różnych wersji Człowieka-Pająka.
Właśnie dzięki wprowadzeniu do rozgrywki czterech różnych bohaterów Spider-Man: Shattered Dimensions kompletnie zmienia swoją koncepcję, ale też porzuca pewne pierwotne elementy, które powtarzały się od dawien dawna. Shattered Dimensions udostępnia do naszej dyspozycji różne wariacje Spider-Mana (dwie z nich są popularnie, z kolei kolejne dwie nie do końca, a przynajmniej nie wszyscy je znają) – klasyczny Niesamowity Spider-Man, Ultimate Spider-Man korzystający z czarnego symbiontu, futurystyczna wersja Człowieka-Pająka z 2099 roku, oraz mroczny i brutalny bohater z lat trzydziestych z komiksu Spider-Man Noir.
ROZGRYWKA
Sama rozgrywka Shattered Dimensions to typowa platformówka, gdzie przy okazji obtłukujemy stada wrogów. Cała historia podzielona jest na kilka rozdziałów, a każdy z nich kończy się walką z bossem, który posiada jeden z poszukiwanych przez nas fragmentów. Jeśli nastawiacie się na „sandbox” z otwartym światem, który będziecie sobie przemierzać bujając się wesoło na pajęczynach – zapomnijcie o tym. Ta część przygód pająka skonstruowana jest w zgoła inny sposób, a każdy etap ma określoną mapę, lub jak wolicie „planszę”, po której się poruszamy. Teoretycznie wygląda to ciekawie, choć nie przypadł mi do gustu brak otwartości do którego przyzwyczaiły mnie inne gry ze Spider-Manem. Przejdźmy teraz do innego aspekty rozgrywki, czyli tej która obejmuje sterowanie poszczególnymi Pająkami:
The Amazing Spider-Man – Kontrolując klasycznego pajączka mamy do czynienia z bardziej platformowym stylem gry. Owszem, mamy też walki, gdzie korzystamy w dużej mierze z umiejętności związanych z pajęczą siecią, aczkolwiek główny nacisk położony jest na umiejętności akrobatyczne, oraz zwinność bohatera, co przejawia się w zadaniach typu „przejdź z punktu A do B”, gdzie oba oddalone są od siebie dość znacznie, lub „przeskocz tu, przehuśtaj się/wskocz/przeczołgaj się/wpełnizj”. Ogólnie? Przednia zabawa.
Ultimate Spider-Man – Czarny Spider-Man (dodam, że jest to mój ulubieniec) ma do zaoferowania trochę inny styl gry. Wszyscy, którzy znają origin tego kostiumu wiedzą, że jego posiadacz zostaje „obdarowany” zwiększoną siła i tak też dzieje się w tym przypadku. Jasne, są elementy platformowe, chociaż niezbyt rozbudowane, to głównym punktem programu jest wybijanie wrogów na milion różnych sposobów i naprawdę efekciarskich, co „symbiont” nam umożliwia, bo nie będziemy korzystać tylko z własnych rąk, czy nóg. Sam kostium jest równie bojowy, co jego właściciel, więc możemy tworzyć chociażby macki, które stają się przedłużeniami naszych kończyn, czy kolce, którymi ranić będziemy naszych przeciwników.
Spider-Man 2099 – W wersji „2099” mamy całkiem niezły balans pomiędzy sekwencjami zręcznościowymi, jak i tymi, gdzie trzeba przemeblować komuś twarz, chociaż w przypadku tych drugich, to są one bardzo intensywne i prezentują się trochę inaczej. Momentów jednych i drugich jest po równo, a przy okazji wprowadzono pewną innowację, a mianowicie system (pozwolę go sobie nazwać) turbo, który znacznie zwiększa umiejętności naszego bohatera. Staje się on szybszy i silniejszy, co daje jeszcze większego kopa do i tak już dynamicznej rozgrywki. Doliczmy do tego jeszcze naprawdę fenomenalne modernistyczne otoczenie i wychodzi coś naprawdę niesamowitego. Należy też wspomnieć o tym, że „2099” posiada w swoim arsenale pazury (ostrza? Coś jak Batman) , dzięki którym uzyskuje przewagę nad przeciwnikami w bezpośrednim starciu, czy tzw. „Accelerated Vision”, czyli przyspieszoną wizję, która sprawia wrażenie jakoby wszyscy wokół nas poruszali się wolniej, przez co łatwiej jest eliminować wrogów.
Noir Spider-Man – W tej wersji rozgrywka przypomina bardziej skradankę z mniejszą liczbą dynamicznych momentów, co jak najbardziej się sprawdza. Ukrywamy się tutaj przed światłami, staramy nie zwracać na siebie uwagi, a wrogów wykańczamy z ukrycia tak, by nikt niczego nie zauważył. Brzmi problematycznie? Bynajmniej! Mroczny Spidey potrafi eliminować wrogów chyba z każdej możliwej pozycji i położenia – ściany, sufity, stojąc bezpośrednio za wrogiem, bycie pod nim, zwisanie na pajęczynie itp, a co najlepsze – w zależności od naszego położenia, każda eliminacja wygląda inaczej. „Noir” Spidey tak jak wersja „2099” również posiada tryb „turbo”
W swojej walce, pajączki stawią czoła całej plejadzie anty-bohaterów i standardowych złoczyńców, takich jak: Deadpool, Carnage, Vulture, Hammerhead, Sandman, czy Kraven The Hunter. Co w tym niby ciekawego, czy innowacyjnego? Ano chociażby to, że nie tylko będziemy mieć do czynienia z ich oryginalnymi, komiksowymi wersjami, ale też z tymi, które nie są zbyt popularne, bo chociażby Scorpion w „2099” wygląda kompletnie inaczej, a Vulture ze świata Noir wygląda raczej jak koszmarne ptaszysko aniżeli, człowiek odziany w technologicznie zaawansowany kostium.
OPRAWA WIZUALNA
Zdecydowanie należy się tutaj pochwała, bo choć z technologicznego punktu widzenia gra powstała kawał czasu temu, to nadal prezentuje się po prostu przepięknie i także różni się w zależności od pająka, którym gramy. Z komiksowym stylem mamy do czynienia grając Spider-Manem w wersjach The Amazing, oraz Ultimate, chociaż w przypadku tego drugiego wydaje mi się, że kolory są troszkę bardziej przejaskrawione (albo z wiekiem zaczynam mieć problemy ze wzrokiem). W wersji 2099 grafika jest mniej komiksowa, a trochę bardziej urealniona. Chodzi mi tutaj o brak cel-shadingu, lub po prostu mniejsze natężenie takowego, co w żadnym wypadku nie jest zarzutem – po prostu ta wersja świata nie pasuje do kolorowego komiksowego stylu. Największe wrażenie robi jednak chyba wersja świata Noir, bo nie mamy tutaj do czynienia z jakimikolwiek innymi kolorami prócz odcieni czerni i bieli + żółte snopy światła, co dodaje naprawdę niesamowitego, stonowanego klimatu, który powoduje, że gracz utożsamia się z postacią, jak i z całym jej światem jeszcze bardziej.
Jeśli chodzi o udźwiękowienie, to przyznam szczerze, że niezbyt zwróciłem na nie uwagę, chociaż voice-acting jak to bywa w grach o Spider-Manie jest naprawdę dobry, bowiem tym razem mamy nie tylko żartobliwego młodzieńca, a śmiertelnie poważnego Noir, oraz 2099, który traktuje swój super-bohaterski zawód o wiele poważniej niż można by z początku przypuszczać, więc w przypadku tych panów nie ma co liczyć na większą ilość suchych docinków rzucanych w kierunku przeciwników. Na słowa uznania zasługuje również podkład czarnych-charakterów, a głównie Deadpoola (jest szansa że kogoś to zdziwi?).
PODSUMOWANIE
Spider-Man: Shattered Dimensions jest grą po prostu dobrą. Nie tragiczną, ale wybitnie też nie jest. Na plus zaliczają się cztery różne sposoby rozgrywki, ale głównym minusem jest brak otwartego świata, czy możliwości przełączania się między pająkami w wybranym przez nas momencie, gdyż jesteśmy ograniczeni do rozdziałów, a te przypasowane są do poszczególnych protagonistów. Sama rozgrywka jest jak najbardziej wciągająca i sprawia dużo frajdy, chociaż Noir momentami może wydawać się lekko irytujący, bo pewnych etapów za pierwszym razem po prostu nie da się przejść (znaczy się da, ale całkiem poważnie – kto godzinami studiuje cały obszar aby zaplanowana przez niego akcja wypadła perfekcyjnie?). Jeśli chodzi o wersję z Ultimate, to po paru godzinach obijania przeciwników może się to stać trochę monotonne, ale jest to zależne tylko i wyłącznie od naszego nastawienia, bo jak wiadomo – każdy ma swój gust. Jedni wolą platformówki, a inni wolą arcade’owe nawalanki. Mnie taki styl gry odpowiada, ale nie znaczy to, że z każdym tak będzie
Autor: SQ