„Uncanny X-Men: Upadek X-Men” (Tom 1) – Recenzja
Uncanny X-Men: Upadek X-Men (Tom 1)
ERA X-MANA?
Po serii pojedynczych tomów nowych przygód X-Men nadszedł czas na rozpoczęcie nowej regularnej serii. I to serii udanej, kolejnej, która swoimi korzeniami wraca do lat 90. XX wieku, a zarazem zachowuje współczesny sznyt. W skrócie – sympatyczny komiks rozrywkowy dla fanów marvelowskich mutantów, w którym dzieje się wiele, akcja nie nuży, a zabawa jest całkiem intrygująca.
Pierwszy tom przygód Uncanny X-Men z serii wydawniczej Marvel Fresh!
Wszystko zaczyna się od tajemniczego i dramatycznego zaginięcia. A śledztwo prowadzi X-Men w jeszcze większe tarapaty! Kim lub czym są Czterej Jeźdźcy Ocalenia? Jaki związek z nimi ma Nate Grey, przepotężny mutant o pseudonimie X-Man? Czy znów należy się obawiać jego rodzimego wymiaru – Ery Apocalypse’a? A może nadchodzi Era X-Mana i kres drużyny X-Men? Ta historia zmieni wszystko, a mutantów może zostawić w rozsypce!
Scenariusz napisali Ed Brisson („Dead Man Logan”, „Ghost Rider”), Matthew Rosenberg („Punisher”) i Kelly Thompson („Mr. and Mrs. X”), a rysunki stworzyli Yildiray Cinar („Weapon X”), Pere Pérez („Spider-Woman”) i R.B. Silva („Superboy”). Album zawiera zeszyty „Uncanny X-Men” (2018) #1–10.
Marvel lubi raz po raz wracać do opowieści, które kiedyś przyniosły mu sławę. Wymieniać wszystkich nie ma sensu, ale spójrzcie, ile już było śmierci i zmartwychwstań Phoenix. Albo ile razy poruszano temat spidermanowych klonów? Ile razy już wracano do ponurej przyszłości Hulka? Ile powstało historii o kamieniach nieskończoności? Albo ile razy alternatywne światy zderzały się ze sobą? Ten tom X-Men może aż tak konkretnie nie nawiązuje do jednej, jedynej historii, niemniej widać tu całą masę inspiracji komiksami z lat 90. XX wieku, kiedy przygody X-Men były najbardziej pokręcone, zapełnione niekończącą się ilością bohaterów, połączonych więzami niczym z brazylijskiej telenoweli i pełne zawirowań czasoprzestrzennych.
Czym inspirują się tu scenarzyści? Z jednej strony Erą Apocalypse’a, z drugiej takimi historiami jak Pieśń egzekutora. A to tylko część z nich. Przytaczać wszystkiego nie będę, bo przyznam, że przyjemnie jest wychwytywać te odniesienia, więc nie chcę psuć tego elementu odbiorcom. Ale i bez tego rzecz radzi sobie dobrze. Mamy tu dynamiczną opowieść akcji, gdzie spora grupa dobranych w ciekawą drużynę bohaterów mierzy się z zagrożeniem, które może być powiązane z innymi rzeczywistościami czy czasami, mamy widowiskowe sceny i dobre tempo. Na nudę nie ma tu miejsca i nawet jeśli nie jest to zbyt ambitne dzieło, stanowi dobre otwarcie nowego rozdziału losów mutantów.
Dorzućcie do tego przyjemne dla oka ilustracje, dobre wydanie i fakt, że od razu odstajemy solidnej grubości tom (272 strony), a przekonacie się, że warto po ten album sięgnąć. Owszem, to rzecz przede wszystkim dla fanów serii, ale o to przecież chodziło, prawda? Jeśli więc do nich należycie, możecie sięgać w ciemno.
Autor: WKP
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja Was przekonała do zakupu – opisywaną serię/tom możecie nabyć tutaj.
X-MEN nigdy się nie znudzą…
plus dla serii za oryginalną psylocke zanim tytuł przejęła kinjaw