„The Undead Iron Fist” #1 (2025) – Recenzja
The Undead Iron Fist #1 (2025)
Iron Fist wiecznie żywy
Iron Fist (podobnie, jak Shang Chi) to dla mnie taki bohater, którego i lubię, i nie. Lubię, bo jednak moje szczenięce lata to jeszcze czas mody na sztuki walki (Karate Kid i te sprawy wiecznie żywe), więc sentyment jest, z drugiej całe to chopsocky i Bruceploitation to jedna wielka tandeta, której najczęściej nie da się w dorosłym życiu oglądać bez łzawienia oczu z żenady. Ale niektórzy potrafią coś z tego wycisnąć, a w Iron Fiście Claremont czy Brubaker i Fraction dobrze zrobili mi nie raz. A teraz o dziwo dobrze robi też Jason Loo, serwując naprawdę fajny komiks. Oto The Undead Iron Fist #1.
THE IRON FIST RISES! The Book of the Iron Fist declares that every IRON FIST will die by the age of 33…but who wrote created this false prophecy? DANNY RAND was killed…but can you truly kill an IMMORTAL IRON FIST? Learn the TRUTH about the legacy of the Iron Fist as Danny Rand rises once more to snuff out those that threaten that legacy…before Danny’s time run out.
No udał się ten komiks, nie powiem. Fajny pomysł, fajne wykorzystanie tego, co było no i od razu konkretna akcja, gdzie dzieje się szybko, widowiskowo, ale też i kryje się w tym zapowiedź czegoś jeszcze, czegoś więcej i to całkiem ciekawa. Zobaczymy, co z tego wyjdzie, ale twórcom na ten moment przyjemnie udaje się wykorzystać zarówno superbohaterską stronę, jak i ten kiczowaty klimat opowieści, gdzie kopanie się po mordach przenika z mistycyzmem i wierzeniami.
Całość ma taki „ejtisowy” vibe, fajny klimat, dobre tempo i nieźle zbudowaną fabułę. Są drobiazgi, które interesują i niosą opowieść dalej, czasem tylko są tu zbędne elementy (pewien gościnny występ czy przesadzone wyjaśnianie), a szata graficzna daje radę, chociaż też nie jest to coś, co zwaliłoby z nóg – tu jednak pewna prostota i przerysowanie, które posplatano z realistycznymi elementami, pasuje.
I co tu dużo mówić – fajny komiks. Chyba wszedł mi nawet lepiej, niż gdy serię pisał Claremont, a to coś znaczy. Przede wszystkim jednak dzieciak, który oglądał czasem kopane filmidła (czasem, bo już wtedy mnie to nudziło) i niekiedy potrafił fajnie się przy niektórych bawić, trochę tej frajdy tu odnalazł i może śmiało polecić.
Autor: WKP