„G.O.D.S.: One World Under Doom” #1 (2025) – Recenzja
G.O.D.S.: One World Under Doom #1 (2025)
Oh G.O.D.S.
Ten komiks to w zasadzie zbędne coś. Jest, bo jest. Niby one-shot, ale pierwszą połowę bym z miejsca wyrzucił, a całą resztę należycie rozciągnął. Nikt się o to nie pokusił i mamy zeszyt dla tych, którzy o G.O.D.S. nie mają najmniejszego pojęcia, a czytają wszystko z doomowego eventu. Reszta niech sobie daruje.
ONE WORLD UNDER DOOM! Using a combination of science and magic, Doctor Doom has taken over the world, which means Wyn – sole Avatar of The-Powers-That-Be (think: Magic God) – has an interest in how this happened AND how to stop it. His sworn apprentice, Mia DiMaria – a college-aged woman disillusioned with most magic, some science and definitely ALL of her job working for Wyn – is brought along, and soon finds herself at the center of a crisis that could impact Earth for generations to come. And worst of all, Doctor Victor Von Doom believes Mia has potential – especially if she were to be freed from Wyn’s control. Doom offers freedom, but all gifts from Doom come with a cost…don’t they? Science and magic collide in this oversized one-shot that brings the world of G.O.D.S. to the heart of the Marvel Universe! And if you don’t yet know the world of the GODS, this is the book for you: It is both accessible AND apocalyptic.
Jaki jest ten zeszyt? Jak streszczenie, które ma nam pokazać o co chodzi z G.O.D.S. i tyle. Pierwsza połowa przegadana, druga za szybko poprowadzona. To przegadanie byłoby fajne, gdyby miało coś ciekawego do zaoferowania, ale nie ma. Akcja zaś tak pędzi potem tak, że nie ma miejsca w niej na ciekawe wydarzenia, a zagrożenie nie robi wrażenia.
Nieźle jest to rysowane, są momenty naprawdę dobre, są też takie, w których przegięto z kolorystyką, ale ogólnie jest całkiem przyjemnie. Szkoda, że tylko tyle. Ale ten event jakoś nie ma szczęścia do dobrych tie-inów. A i sam zbyt dobry nie jest, więc w zasadzie wszystko na miejscu.
Autor: WKP
