„Venom: First Host #1” (2018) – Recenzja

Venom: First Host #1 (2018 / Fresh Start)

Do sklepów trafił nowy komiks z moim ulubionym symbiontem, a ja nie mogłem go sobie odpuścić i nie dać mu szansy. Chodz tu o zeszyt Venom: First Host #1. Przyznam bez bicia… Obecnie moje pojęcie o tym, co się dzieje z postacią Eddiego Brocka i jego czarnym kostiumem, jest dość blade. W związku z tym powyższy tytuł potraktowałem trochę jak możliwość wdrożenia się na nowo w przygody Venoma.

Niniejszy tekst zawiera spoilery!

Venom

Z tego co się dowiedziałem, historia jest tie-inem do czegoś większego, jednak nie zraziło mnie to do tego, by komiks przeczytać. Cofamy się zatem w czasie do momentu, kiedy to w uniwersum Marvela trwa wojna Kree i Skrulli. Widzimy tam pierwszego, wspomnianego nosiciela czarnego kostiumu. Ten ratuje przed Skrullami statek pełen uchodźców. W wyniku pewnych okoliczności, bohater rozdziela się ze swoim symbiontem i rzekomo ginie w eksplozji. Następnie historia przenosi się do czasów teraźniejszych, gdzie nosicielem jest ponownie sam Edward Brock. Tak już jakoś bywa, że superbohaterom przytrafiają się przeróżne rzeczy. Nie inaczej jest też tutaj. Brock w pewnym momencie staje na przeciwko wyżej wymienionego nieboszczyka, który powrócił na ziemię, by odzyskać swój strój. Co będzie dalej? Tego dowiemy się w kolejnym zeszycie.

Doprawdy ciężko mi było zamknąć fabułę w kilku zdaniach, toteż zdecydowałem się zobrazować  wszystko. Eddie Brock ponownie jest nosicielem czarnego kostiumu i działa na ulicach jako lokalny (anty?)bohater. Współpracuje też z firmą Alchemax  (o której była mowa w poprzednich przygodach), gdzie znajduje się potomstwo Venoma.

Połowa komiksu skupia się na tytułowym, pierwszym nosicielu i pokazuje, że jest elementem większej historii, toteż będzie wymagana znajomość kolejnych serii, gdyż teraźniejszość przeplata się z przeszłością, a także opowiada nieco o wspomnianym potomstwie.

Kreska Marka Bagleya jest doskonała i sprawia, że komiks czyta się po prostu przyjemnie. Postacie są wyraźne, a przedstawiona akcja jest bardzo realistyczna, angażuje czytelnika, co pozwala wczuć się w los bohaterów, zaś sam główny heros to esencja Venoma w Venomie. Wygląda rewelacyjnie.

Tytuł jednak jest nieco zwodniczy, albowiem -jak wspomniałem – żeby poznać obecną historię Eddiego – trzeba by się zanurzyć w poprzednie zeszyty pisane przez Mike’a Costa. Na całe szczęście ów scenarzysta wykonuje swoją pracę w tym komiksie na tyle dobrze, że chętnie poświęcę trochę czasu na to, by nadrobić przygody Venoma, bo po Venom: First Host #1 wydaje się, że warto.


Autor: Zilla

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x