„Ant-Man and The Wasp: Quantumania” (2023) – Recenzja
Ant-Man and The Wasp: Quantumania (2023)
Kwantowa wydmuszka
Jak każdy poprzedni film, tak i ten producenci zapowiadali jako najbardziej… No właściwie taki naj na każdym poziomie. I jak niemal każdy z tych filmów, tak i ten nowy Ant-Man okazał się zawodem. Okej, ta seria od początku słaba była niemiłosiernie, jedynkę ledwie zmęczyłem, dwójkę trochę lepiej się oglądało, ale zaraz wypadła z głowy. Trójka? Choć od nich nie gorsza, przynosi spore rozczarowanie. Bo po kiepskiej czwartej fazie MCU, na którą zwyczajnie zabrakło pomysłu, każdy liczył, że może ta piąta okaże się lepsza, ale na ten moment nic tego nie zwiastuje, bo ani ten film sobie nie radzi, ani zapowiedz tego, co nadciąga, dobrze nie wygląda. Ale po kolei. Oto moje wrażenia po seansie Ant-Man and The Wasp: Quantumania.
Treść? Bez zdradzenia detali albo spoilerowania, Ant-Man wraca. Pojawia się nowy wróg, w postaci Kanga Zdobywcy. No i dzieje się…
Czwarta faza MCU była najbardziej nijaka i odarta z jakiegokolwiek charakteru. Miała uprzątnąć nieco uniwersum po wielkich starciach z Thanosem i wprowadzić nowe postacie ale… No właśnie. Kiedy uniwersum w ogóle zaczynało się lata temu (a nie był to najlepszy początek), to te pierwsze filmy jakoś sobie radziły. Były produkcjami, które można było oglądać niezależnie od siebie, ale też zgrabnie się łączyły. A tu? Tu nie były to ani filmy niezależne, bo wciąż odwoływały się do tego, co już było (i to mocno). No i żeby w pełni je zrozumieć, znać trzeba było wszystko, z drugiej część większej całości. Te zabiegi się nie sprawdzały. Bo właściwie nie popychały do przodu uniwersum, ani w większości nie oferowały nic konkretnego czy ciekawego. Jakby nie było na nie pomysłu, ale Marvel musiał wypuszczać kolejne produkcje, bo przecież zarobić trzeba. Efekty więc kulały, mimo wielkiego budżetu, fabuły najczęściej wołały o pomstę do nieba i tylko nieliczne produkcje, jak nowy Spider-Man czy Thor dawały jakieś nadzieje.
A teraz zaczyna się faza piąta i nic nie zwiastuje, by miało być lepiej. Nowy Ant-Man to poziom starych części serii – słabizna. Wielkie wydarzenia, które nie robią wrażenia, humor, który żenuje zamiast śmieszyć, jakby kierowany był do widza o szczątkowej inteligencji. Reszta? No wizualnie ładne to to, ale to jak z wydmuszką, można popatrzeć, ale w środku pustką wieje. Są tu udane sceny, ale przesadnie dużo tu bohaterów, zbędnych wątków i chaosu. Fajnie co prawda ujrzeć na ekranie niektóre postacie – część z nich po raz pierwszy, część to z dawna oczekiwane powroty, które cieszą – ale jako całość jakoś się nie klei. Brakuje jakoś pomysłu, brakuje naprawdę dobrego wykonania i nawet gdzieś ulotniły się resztki magii, jakiej miały trochę starsze produkcje. Co zostało? Tylko rzemieślnicze, skalkulowane filmidło dla zagorzałych fanów serii i miłośników efektów.
Marvel jest tu, jak dziecko we mgle. Nie wie, gdzie jest, nie wie, czego chce i jak z tego wybrnąć. Patrząc na MCU przypomina się od razu komiksowa Saga klonów. Tu i tam Marvel sztucznie wydłuża historie, na siłę je rozbudowuje i przeciąga rozwiązanie, bo liczy, że podsyci tym zainteresowanie fanów. Ale fani się tym nudzą, przestają angażować, więc producenci krzyczą, zachwalają i jeszcze bardziej to rozciągają. Bo to była kura znosząca złote jajka, więc wyciskali z niej te jajka, a ta kura już ledwie stoi, chuda, wymizerowana, wypluwająca z siebie jajka, które nie mają już ani odpowiedniego rozmiaru, ani kształtu nawet, ale nikogo to nie obchodzi.
Szkoda. Jest jednak, jak jest. Sypie się to już od dawna i sypać będzie, bo nie ma co dbać o jakość, skoro od dłuższego czasu widzowie udowadniają, że pójdą do kina, nawet jak Marvel rzuci im jakiś ochłap. I okej, tragedii nie ma, ale ten film miał potencjał, mógł być drugą Wojną bez granic, ale nawet nie starał się go wykorzystać. Zostaje nam więc tylko nadzieja, że te parę rozgrzebanych tu wątków, które zapowiadają się całkiem atrakcyjnie, kiedy wykiełkują jak należy.
Autor: WKP
Nie zgadzam się z tą negatywną recenzją. Pojawia się Kang, który jest bardzo perspektywiczną postacią. Może osoba, która to pisała nie oglądała sceny po napisach. A bardzo warto oglądać te sceny mimo wszystko. Pewne wątki są znakomite. Choćby to iż ojciec zrobi wszystko dla swojej córki. A córka zrobi wszystko dla swojego ojca. Scott Lang napisał książkę. To też coś nowego bo żaden bohater Marvela tego nie robił. I właśnie ten Kang zapada w pamięć. Szczególnie ostatnia scena po napisach gdzie pojawia się Kang w kilku postaciach. Jedna z nich to postać faraona co zwiastuje, że coś będzie także w… Czytaj więcej »