„Daredevil: Mark Waid” (Tom 2) – Recenzja
Daredevil: Mark Waid (Tom 2)
DAREDEVIL, SPIDER-MAN I PUNISHER
Daredevil ma się u nas dobrze. Nie tylko sporo komiksów ze śmiałkiem wychodzi na polskim rynku, ale przede wszystkim wychodzą te naprawdę dobre. No i tym właśnie jest seria pisana przez Waida. Okej, można się wachać, czy warto po to sięgnąć, ponieważ Waid nie raz nas już zawiódł, ale tym razem. I chociaż jego DD jest odmienny od wizji Bendisa, Millera czy nawet Brubakera, pozostaje niemal równie warty polecenia, co one.
Kiedy Punisher i jego uczennica Rachel Cole-Alves omal nie zabijają Daredevila, żeby zdobyć Dysk Omega, Nieustraszony i jego wieloletni przyjaciel Spider-Man postanawiają zawrzeć z nimi chwiejny sojusz. Najpierw próbują przerwać polowanie na ludzi prowadzone przez Megacrime, a potem wciągają rywalizujące ze sobą mafijne rodziny w wojnę. Ale nie wszystko idzie zgodnie z planem i życie Daredevila zawisa na włosku!
Później świat Matta Murdocka zawala się, gdy jego najlepszy przyjaciel Foggy Nelson zrywa ich prawniczą współpracę oraz… łączącą ich przyjaźń. Duchy z przeszłości Daredevila wracają. W obłędnych okolicznościach, przez które zaczyna wątpić w swoje zdrowe zmysły, Nieustraszony musi zmierzyć się z nowym groźnym złoczyńcą – Kojotem!
Scenariusz napisał Mark Waid, a rysunki stworzyli Michael Allred, Marco Checchetto, Khoi Pham, Greg Rucka i Chris Samnee. Album zawiera zeszyty serii „Daredevil #11–21” oraz „Avenging Spider-Man #6” i „Punisher #10”.
Przygody Daredevila (chociaż poprzez zeszyt z Elektrą w tytule) zadebiutowały na polskim rynku, kiedy wersja amerykańska jeszcze właściwie nie istniała, bo w roku 1989 (Elektra: Ściana). I chociaż rok później wydawanie amerykańskich zeszytówek stało się już niemal normą. Daredevil pojawiał się jedynie od czasu do czasu tu i tam, głównie w Amazing Spider-Manie. Co prawda w roku 1995 (sporo czasu minęło, prawda?) doczekał się w końcu albumu o swoich przygodach (Mega Marvel z genialną historią The Man Without Fear), to jednak nie miał szczęścia, by zyskać własną regularną serię. Potem, przez lata, różni wydawcy wracali do postaci, a to Egmont z Diabłem stróżem, później Mandragora z Essentialmi z jego wczesnymi przygodami, to znów Hachette, z różnymi historiami. Dopiero w roku 2017 doczekał się regularnego wydawania swoich przygód. I ten aktualny tom to po prostu ciąg dalszy tego wszystkiego.
Do tego jest bardzo dobry. Pierwszy tom Waida rzucił nas w sam środek nowych przygód Śmiałka. Po jego „zmartwychwstaniu”, gdy wszyscy mają Matta za Daredevila, a jego życie się sypie, autor ustalił zupełnie nowy, mniej poważny, ale nie mniej intrygujący ton całości. Dodatkowo rozwija to wszystko, wypełniając serię gościnnymi udziałami innych bohaterów i przeplatając jej wydarzenia z wydarzeniami z Punishera czy Avenging Spider-Man (spokojnie, nie bójcie się, zeszyty tych serii znajdziecie w tym tomie, nie musicie więc kupować nic więcej). Jest z czego się pośmiać, jest też dramatycznie i nastrojowo, z ujmującymi, bardzo prostymi (przeważnie, bo gościnnie trafia się coś bardziej złożonego) ilustracjami.
W skrócie, zero nudy, zero zawodu, dużo dobrej zabawy. Ja polecam, bo to dobra rzecz. i mam nadzieję, że potem dostaniemy trochę klasyki, jak chociażby DD Ann Nocenti albo Egmont pójdzie w nowsze klimaty i wyda świetny run Zdarsky’ego? Pomarzyć można, czas pokaże co z tego wyjdzie, a na razie wyszedł ten komiks i robi nam naprawdę dobrze.
Autor: WKP
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja Was przekonała do zakupu – opisywaną serię/tom możecie nabyć tutaj.
Jestem bardzo wielkim fanem Daredevil’a. Mam wszystko co wyszło w Polsce w ostatnich latach. Choć tomy są bardzo grube warto je czytać. Daredevil. Tom 2. Autorstwa Marka Waid’a to kontynuacja. Myślę, że temat Daredevil’a nie został jeszcze zakończony…