„Ród X/Potęgi X” – Recenzja
Ród X/Potęgi X
X-MEN ZNÓW POTĘGĄ
Ostatni czas nie był dla X-Men najlepszy. Po świetnych seriach od Marvel Now, pisanych przez Bendisa (choć zakończonych dość pospieszenie przez Tajne wojny) cykl zaliczył spory spadek jakościowy. W zasadzie tylko poboczna rzecz, jaką był Staruszek Logan oraz sympatyczna All-New Wolverine, były naprawdę warte uwagi. Niestety cyklowi nie pomogły większe, czy mniejsze wydarzenia. Seria z X-Menami była niezła, ale brakowało jej wiele, a wraz z kolejnymi odsłonami, jedynie popadała we wtórność. A teraz, nagle dostajemy Ród X / Potęgi X, rzecz, która przygody mutantów wynosi kilka poziomów wyżej. Wreszcie naprawdę satysfakcjonuje i porywa, a przy okazji wprowadza serię w nowy, fascynujący rozdział.
Nowy rozdział w historii X-Men!
„Gdy spaliście, świat się zmienił”. Wypowiadając te słowa, Profesor X obwieścił mieszkańcom Ziemi narodziny nowego kraju na wyspie Krakoa. To coś więcej niż azyl – to potężne państwo z własnym prawem i językiem oraz niebywale zaawansowaną biotechnologią, dzięki której mutanci zamierzają wywalczyć uznanie w świecie ludzi. Konsekwencje ich działań będą odczuwalne za sto, a nawet za tysiąc lat! Oto opowieść o tym, jak umarło dawne marzenie o harmonijnym współistnieniu ludzi i mutantów – i jak narodziło się nowe.
Scenariusz tego tomu, otwierającego zupełnie nowy rozdział w historii X-Men, napisał Jonathan Hickman, znany z „Fantastycznej Czwórki” oraz pełnej rozmachu sagi o Avengers zakończonej crossoverem „Tajne wojny”. Rysunki stworzyli Pepe Larraz („Avengers: Nie poddamy się”) i R.B. Silva („Amazing Spider-Man”, „Uncanny X-Men”). Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach „House of X” #1–6 i „Powers of X” #1–6.
Hickman to potrafi. Potrafi zachwycić, ale i zawieść – co najlepsze, oba potrafi w jednej, spójnie ciągniętej serii. Tak było w przypadku jego Avengers, bo podczas gdy New Avengers od początku do końca zachwycały. O tyle Avengers dopiero w okolicach eventu Nieskończoność złapali wiatr w żagle i stali się dobrą serią. Jego X-Men na szczęście dobrzy są od samego początku. I to bardzo dobrzy.
Nie chciałbym za dużo o tym komiksie mówić. Gdyż to taka historia, że najlepiej usiąść do niej bez większej wiedzy na jej temat, wgryźć się, zagłębić i dać porwać. Po prostu. Czysty umysł dla czystej przyjemności. A przyjemności fanom, X-Men daje wiele, bo Hickman miał pomysł. A co więcej, ten pomysł umiał przekuć w naprawdę dobrą rzecz. Te dwie zebrane tu mini-serie to zamknięta opowieść, a zarazem ledwie przedsmak tego, co dopiero nadciąga. A nadciąga dużo – Dawn of X, X of Swords, Reign of X… Za nami na razie dwanaście z ponad stu siedemdziesięciu zeszytów. Czy wszystkie trafią na polski rynek? Czas pokaże, ale to, co trafi, warte będzie poznania. A coś trafi na pewno.
Na razie jednak mamy ten album. Album pełen akcji, klimatu, dobrych pomysłów, równie dobrego tempa i znakomitych w swej cartoonowej prostocie, czytelnych i widowiskowych ilustracji. Wszystko to robi wrażenie. Dodatkowo zachęca – tych, którzy sięgną dopiero teraz po raz pierwszy, reszcie zaś przywróci wiarę w ten tytuł – by wejść w świat mutantów. W chwili obecnej to najlepsza rzecz od Marvel Fresh na polskim rynku i polecam ją gorąco i z czystym sercem.
Autor: WKP
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja Was przekonała do zakupu – opisywaną serię/tom możecie nabyć tutaj.