„Jean Grey #1” (2023) – Recenzja
Jean Grey #1 (2023)
Mutantka upadła
Jeśli ktoś w ekipie X-Men o upadaniu wie dużo, to na pewno Jean Grey. Postać legenda, której śmierci stały się jednym z najbardziej nośnych motywów serii. ale postać, która od jej wielkiego powrotu sprzed kilku lat jakoś zatraciła swój dawny charakter. Teraz powraca w nowej solowej historii, w ramach Upadku X i… No i jest naprawdę dobrze.
SUPERSTAR CREATORS TAKE JEAN GREY’S LEGACY TO FIERY NEW HEIGHTS! After the events of the Hellfire Gala, Jean’s life is in shambles. Mutantkind is in dire straits – and there’s nothing this founding X-Man can do. She’ll have to save herself first. And that means looking into her past – for the moment when it all went wrong – in a desperate attempt to save her and all Krakoa’s future. Legendary writer Louise Simonson returns to the X-Men with a story full of fan-favorite moments, heartrending revelations and pulse-pounding devastation!
Dopiero co chwaliłem Realm of X od Torunn Grønbekk (okej, nie wiem, jak Wy to czytacie, ale ja tę recenzję piszę po Realm właśnie), a tu kolejny dobry komiks z mutantami. I to nawet lepszy. Klasyczna scenarzystka, Louise Simonson, bierze się za losy Jean Grey i chociaż robi to w ramach eventu, opowiada je tak, że można sięgnąć nawet bez większej znajomości tego wszystkiego.
Siłą jej komiksu jest skupienie się na postaci, na jej losach i psychice. I dobrze to robi. Jednocześnie nie zaniedbuje całej reszty, więc jest ciekawie i konkretnie, z fajnym, poważnym podejściem do całości. I z niezłą szatą graficzną. Niezłą, bo wiadomo, gdyby środek tak wyglądał, jak okładka, byłoby super, a jednak gorzej jest. Nie jakoś bardzo, ale różnica jest widoczna.
Ale poznać warto. Naprawdę dobry komiks o fajnej bohaterce, dodający jej nieco życia i charakteru. I fajnie dopełniający eventu.
Autor: WKP