KomiksyTeksty

„Moon Knight” (Tom 1) – Recenzja

Moon Knight (Tom 1)

Moja przygoda z Księżycowym Rycerzem Marvela zaczęła się i jednocześnie skończyła wraz z serialem Moon Knight, którego główną rolę odegrał znakomicie Oscar Isaac. Nie ukrywam, że zaintrygowała mnie ta postać i bardzo spodobała mi się ta marvelowska produkcja, ale do tej pory jakoś mijałam się z komiksami o nim. Dzięki uprzejmości Egmont Polska na szczęście miałam możliwość zapoznać się pierwszy raz z opowieścią o Moon Knightcie od Jeda MacKaya (autorze znakomitej serii o Daredevilu). Czy było warto?


Marc Spector cierpiący na zaburzenia psychiczne superbohater znany jako Moon Knight, zakłada Misję Midnight. Znajdzie tam pomoc każdy, kto ma dziwne i przerażające problemy. A tych w Nowym Jorku nigdy nie brakuje! Wampiry? Są. Seryjni mordercy? Oczywiście. Żywe kamienice, które pożerają ludzi? Czemu nie! Marc, jak przystało na szaleńca, spróbuje ogarnąć ten chaos, i to zgodnie z wolą swojego patrona – egipskiego boga księżyca Khonshu. Ale czy na pewno jest jego jedynym wybrańcem? Czego chcą od niego dawna przyjaciółka i nowy arcywróg? I czy podczas diabelskich rządów Wilsona Fiska Marc wyjdzie cało z więzienia pełnego przestępców, których sam do niego wpakował?


Marc Spector, znany jako Moon Knight, założył własną działalność jako (anty)bohater do wynajęcia. Ktokolwiek w sąsiedztwie potrzebuje wsparcia, także tego na tle ponadnaturalnym, magicznym czy wręcz demonicznym, może liczyć na wsparcie pana Knighta. I tak nasz Rycerz walczy ze swoim sobowtórem, wampirami, oszalałym Zodiaciem, który nieźle zalazł za skórę Marcowi, gościem, którego pot jest w stanie opętać biednych staruszków, a także… nawiedzonym domem. W jego misji wspierają go sarkastyczna wampirzyca, nawrócony agent Hydry o ksywie Żołnierz oraz Tigra, koleżanka z drużyny Avengers. Z czasem przyjdzie im się zmierzyć z naprawdę paskudnym potworem.

Naprawdę spodobał mi się ten komiks! Tak właściwie wszystko co mogło tutaj działać to działało. Polubiłam Marca i jego wewnętrzne rozterki, które doskonale zostały ukazane w scenach gdy odbywa terapię. Można gościa zrozumieć, a przede wszystkim utożsamić się z jego życiowym zagubieniem. Jego drużyna, chociaż nieco niedopasowana, stanowi świetną przeciwwagę dla poważnej aury jaką emanuje Marc i przy okazji dodaje humorystycznego akcentu. Co zeszyt coś się dzieje, pojawia się co rusz nie taki łatwy do pokonania złoczyńca, a zwrotów akcji nie brakuje. Jedynym elementem, do którego mogłabym się przyczepić to lekki chaos. Nie ma tutaj narracyjnej ciągłości. Wydarzenia są przerywane albo flashbackami, albo flashforwardami. Może to momentami wybić z rytmu, ale po czasie czytelnik się przyzwyczai.

Za stronę graficzną Moon Knight odpowiadają Alessandro Capuccio oraz Federico Sabbatini, a za kolorystykę m.in. Rachelle Rosenberg. Kreska jest znakomita. Wszystkie sceny akcji oraz mimika postaci pokazane są bardzo wyraźnie. Jedynie kolorystyka stanowi dla mnie zagwozdkę. Z jednej strony barwy są śliczne, a wybijająca się biel z czernią ciekawie kontrastują z ciepłymi kolorami w tle, a z drugiej strony momentami ta biel z czernią się tak zlewają, że ciężko dojrzeć czy widzimy rękę, czy nogę Moon Knighta. A może kończyny kogoś zupełnie innego…

Poza tym oprawa Moon Knighta jest naprawdę solidna. Mimo, że tomik jest gruby to oprawa jest miękka, ale na tyle twarda, że nic się nie mnie. Tak samo kartki. Są śliskie, ale na tyle wytrzymałe jakościowo, że nie ma opcji, żeby tworzyły się rogi. Okładki alternatywne wyglądają cudownie, tłumaczenie Jacka Żuławnika trzyma bardzo dobry poziom, a czcionka oczywiście jest czytelna i jak najbardziej przejrzysta.

Summa summarum, mam nadzieję, że moja przygoda z Moon Knightem się nie skończy. Opowieść od Jeda MacKaya jest wciągająca od samego początku, ukazuje intrygującego bohatera, który mierzy się z intrygującymi wyzwaniami, a pomaga mu intrygujący zespół. Jestem bardzo zadowolona całokształtem. Owszem, pewna niespójność narracyjna trochę dezorientuje, ale cóż… Można powiedzieć, że w przypadku Moon Knighta i jego zaburzeń osobowości idealnie się ten zabieg sprawdza. Myślę, że warto zainwestować te 119,99 zł, bo raczej się nie zawiedziecie.


Autorka: Rose (Vombelka)


Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja przekonała Was do zakupu – opisywany tom/serię możecie nabyć tutaj.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 Komentarze
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x