„Heroes Reborn: Odrodzenie bohaterów – Najpotężniejsi obrońcy Ameryki” – Recenzja

Heroes Reborn: Odrodzenie bohaterów – Najpotężniejsi obrońcy Ameryki
THE REBORN, THE RETURN, THE RERUN…

I znów Aaron to zrobił – wziął stary pomysł, trochę go odświeżył, trochę pozmieniał i wcisnął nam, jako coś nowego. Jego Avengers już sobie odpuściłem, po prostu mam dość kolejnych powtórek, a będzie ich więcej, z aaronowską wersją fajnej niegdyś historii Avengers Forever na czele, ale na Heroesów się skusiłem. I chociaż czyta się to całkiem do rzeczy, wtórność i typowa dla scenarzysty maniera sprawiają, że jeszcze bardziej chce się odpuścić jego kolejne projekty. Oto Heroes Reborn.


Wyobraźcie sobie świat bez Avengers. Tony Stark nigdy nie zbudował zbroi Iron Mana. Thor jest ateistą, który gardzi magicznymi młotami. Wakanda uchodzi za mit. Kapitana Ameryki nie odnaleziono śpiącego w lodzie… Zamiast nich naszego świata strzeże Amerykański Szwadron Sztandarowy, do którego należą: Hyperion, Blur, Doktor Spektrum, Power Princess i Nighthawk. Tylko dlaczego Blade, łowca wampirów, jako jedyny pamięta, że ten świat nie zawsze był taki jak dziś? Czy uda mu się odnaleźć innych nie-Avengers i przywrócić go do poprzedniego stanu?

Scenariusz tego komiksu, przenoszącego czytelników do alternatywnej rzeczywistości Marvela i rozwijającego wątki z serii „Avengers” (Marvel Fresh), napisał Jason Aaron, autor takich serii jak: „Conan Barbarzyńca”, „Punisher Max” i „Thor Gromowładny”. Rysunki stworzyli: Erica D’Urso, Dale Keown, Aaron Kuder, R.M. Guéra, Ed McGuinness, James Stokoe oraz Federico Vicentini.

Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach „Heroes Reborn” #1–7 i „Heroes Return” #1.


W latach 90. XX wieku Marvel zaczął mierzyć się ze spadkiem popularności swoich serii – szczególnie tytułów pokroju Ghost Ridera, Avengers czy Fantastycznej Czwórki. Zdecydowano się wówczas na eksperyment w postaci wydarzenia nowego rodzaju. Oto w wyniku walki z Onslaughtem (bytem stworzonym przypadkowo z mocy Xaviera i Magneto) ginie masa bohaterów – Fantastyczna Czwórka, Kapitan Ameryka, Iron Man… No sporo tego było. A przynajmniej tak się wydawało, bo herosi zostali ocaleni przez Franklina Richardsa i zamknięci w innym wymiarze, gdzie nie pamiętali kim byli kiedyś, a swoje żywota wiedli od nowa, ale w innej wersji (dzięki temu Marvel wystartował na nowo przygody wielu z nich w całkiem fajnych, bardzo nowoczesnych wtedy seriach). A wszystko zwieńczył kolejny event – Heroes Reborn: The Return, gdzie wymiar z bohaterami ma zostać zniszczony, więc zaczyna się akcja, która pozwoli przywrócić ich dla naszej rzeczywistości. To wydarzenie częściowo wyszło po polsku w 1999 i był to pierwszy event z prawdziwego zdarzenia (wiem, że TM-Semic za taki uważało Infinity War, ale wydało je wtedy osobliwie, wypuszczają na rynek dodatki z serii Fantastic Four spojone w jedno kilkoma stronami głównego wydarzenia, samą Wojnę nieskończoności pomijając w zasadzie). No i tamta historia, wraz z wydanymi nad Wisłą z dodatkami w postaci dwóch zeszytów Silver Surfera dziejących się po zniknięciu bohaterów i dwóch tomów zbierających początki nowych serii z FF i Iron Manem, choć wielkiego uznania u nas nie zdobyła, była naprawdę świetna…

… a ta powtórka z rozrywki już taka nie jest. PRosta, zachowawcza, wtórna robota, jakich w komiksach wiele. Tu widać kopiowanie nie tylko pierwotnego eventu, ale i wielu innych komiksowych wydarzeń, w których zmienia się cała superbohaterska rzeczywistości (sporo tego w DC, a najmocniej widać to we Flashpoincie, Metalu jednym i drugim czy nawet Gwoździu). Czyta się to szybko, bywa widowiskowo, ale to wszystko już było, a że Aaron powtórkami żyje już od długiego czasu i cały ten jego run Avengers, w trakcie którego dzieje się ta opowieść zresztą, to nic innego, jak kopiowanie fabuł poprzedników, jakoś to drażni i irytuje. Do tego rzecz jest niespójna graficznie, czasem fajna, czasem słaba, no ale siedziała nad tym cała grupa rysowników o różnym stylu, od realizmu (najlepszy w tym wszystkim Keown), po cartoonową infantylność (niezawodnie zawodzący McGuinness), więc czego się spodziewać?

Summa summarum, można, ale nie jest to komiks wart szczególnej uwagi. A przynajmniej nie dla starych wyjadaczy komiksowego chleba, którzy wiedzą, co było i jak to było dawniej. Nowi, nieobeznani z historią mogą bawić się za to całkiem dobrze, nie mając pojęcia, że to wszystko już było, ale dla mnie to zdecydowanie za mało.


Autor: WKP


Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja przekonała Was do zakupu – opisywany tom/serię możecie nabyć tutaj.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x