„Wojny Nieskończoności” – Recenzja

Wojny Nieskończoności

Już na samym początku wypada zaznaczyć, że eventy zdecydowanie nie są moim ulubionym elementem komiksowego świata. Choć czasem zdarza mi się po nie sięgać i dobrze przy nich bawić, to jednak zdecydowanie bardziej wolę raczej kameralne historie skupiające się na mniejszych grupach bohaterów lub na indywidualnych opowieściach o losach pojedynczych postaci. Dlatego też do lektury komiksu Wojny Nieskończoności podchodziłam ze sporą dozą sceptycyzmu. Jak się okazało, moje podejście było słuszne. Co ciekawe, tom ten nie przypadł mi do gustu nie głównie ze względu na fakt, że jest eventem, ale przede wszystkim dlatego, że jest po prostu kiepską historią.

Wydany w tym miesiącu przez wydawnictwo Egmont Polska tom zatytułowany Wojny Nieskończoności zbiera w sobie wydane w 2018 i 2019 roku zeszyty oryginalnie zatytułowane Infinity Wars Prime #1, Infinity Wars #1-6, Infinity Wars: Fallen Guardian #1, Infinity Wars: Infinity #1 oraz Thanos Legacy #1. Wraz z tomem Wojny Nieskończoności: Odliczanie, który jest preludium do wydarzeń z Wojen Nieskończoności, rozpoczyna on zupełnie nową epokę w komiksowym uniwersum Marvela, otwierając serię wydawniczą Marvel Fresh Start, w Polsce wydawaną pod nazwą Marvel Fresh.

Wojny nieskończoności

Sam początek tego wydarzenia będzie z pewnością dla większości znany. Po raz kolejny ktoś postanawia zdobyć Kamienie Nieskończoności, czyli znane już z filmowego uniwersum potężne artefakty, które swego czasu pomogły Thanosowi unicestwić połowę żywych stworzeń zamieszkujących wszechświat. Tym razem kamienie chce zdobyć nie Szalony Tytan, ale tajemnicza postać o pseudonimie Requiem. Naprzeciw niej stają znani i lubiani bohaterowie, m.in. Strażnicy Galaktyki, Doktor Strange, Loki, Kapitan Marvel czy Adam Warlock. Stawką jest oczywiście dobro całego wszechświata.

Niestety, problemy tej fabuły zaczynają się już na samym początku. Przede wszystkim, tożsamość tajemniczej Requiem zostaje ujawniona zdecydowanie zbyt szybko. Scenarzysta Gerry Duggan mógł zdecydowanie lepiej wykorzystać jej potencjał i pograć nieco na nosie czytelników, dać im czas na spekulacje, stopniowo budując napięcie. Postanowił jednak tego nie robić, przez co cała aura tajemniczości tej postaci pryska w kilka chwil.

Sama jej motywacja i wynikające z niej działania zdają się być natomiast dość mocno pretekstowe. Najmocniej wskazuje na to fakt, że postanowiła ona właściwie zrobić to samo co Thanos (choć nadal nie udało mi się rozszyfrować, czemu było to konieczne), jednak z twistem. I to twistem, który dość wyraźnie krzyczy do czytelnika z kart komiksowych “Jestem chwytem marketingowym! Chcę, żeby te fikuśne projekty postaci obiegły serwisy newsowe!”. I o ile nie ma zupełnie niczego dziwnego w tym, że komiksowe wydawnictwo chce zachęcić do kupna swoich produktów, to jednak jako odbiorca chciałabym, aby niosło to ze sobą coś więcej i stanowiło logiczny element całości.

Ostatecznie cała akcja potoczyła się jednak na tyle szybko i niosła za sobą na tyle niewiele emocjonalnego bagażu, że właściwie srogo się przy niej wynudziłam. Ciekawym rozwiązaniem okazało się dla mnie głównie to, co zdarzyło się już po wszystkim, I szczerze mówiąc, wydaje mi się, że większości czytelników, którzy chcieliby rozpocząć swoją przygodę z czytaniem komiksów właśnie od Marvel Fresh, ta informacja na temat zakończenia i tego, co właściwie dzieje się teraz z Kamieniami, w zupełności wystarczy, by cieszyć się innymi historiami, które trafią na nasz rynek po Wojnach Nieskończoności.

Oprawa graficzna tomu również nie przykuła zbytnio mojej uwagi. Rysunki nie są oczywiście brzydkie, ale zdecydowanie nie wpisują się w moje poczucie estetyki i nie sprawiają, że chcę ten tom ponownie przeglądać chociażby z estetycznych względów. Na wyróżnienie zasługuje jednak ostatnia część składowa tego wydawania, czyli krótki i pozbawiony dialogów zeszyt Thanos: Legacy, w którym Cory Smith przedstawił sugestywną treść zupełnie bez słów, a kolorystka Ruth Redmond wykorzystując głównie zielenie i fiolety dodała tej dość brutalnej i smutnej historii nieco idyllicznego charakteru.

Podsumowując, osobiście traktuję ten tom jako, przede wszystkim, ciekawostkę i drobny dodatek do innych historii, które będą dostępne w sprzedaży już niedługo i po które sięgnę zdecydowanie chętniej.


Autorka: Dee Dee


Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię/tom możecie nabyć tutaj.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x