„Wojny Nieskończoności: Odliczanie” (2021) – Recenzja

Wojny Nieskończoności: Odliczanie (2021)
W drodze ku nieskończoności

Maj to miesiąc przebiegający pod szyldem startu na polskim rynku nowej inicjatywy Marvela, czyli linii wydawniczej Marvel Fresh. Cel tego przedsięwzięcia jest jeden: zrestartować serie, wrócić do korzeni i opowiedzieć nowe historie, dla nowych i starych czytelników, przejęte przez nowych autorów. A wszystko zaczyna się od eventu Wojny Nieskończoności, do którego niniejszy tom stanowi wprowadzenie. I chociaż na pewno nie jest to najlepszy z marvelowksich eventów, nadal warto go poznać. Tym bardziej, jeśli lubicie kosmiczne opowieści.

Wojny nieskończoności

Kamienie Nieskończoności to jedne z najbardziej pożądanych artefaktów uniwersum Marvela. Każdy z nich daje wielką moc, każdy jest inny, zebrane razem zaś zamieniają posiadacza w boga. Nic wiec dziwnego, że kiedy tylko powracają – choć nikt nie wie jeszcze, gdzie one są – każdy, czy to bohater, czy łotr, chce je zdobyć. Zaczyna się kosmiczna wojna o każdy z kamieni, wszechświat jest zagrożony jak nigdy dotąd, a wmieszani w to wszystko Strażnicy Galaktyki mogą sobie nie poradzić. Postaci przybywa, nikt nie wie, komu można ufać, a jakby tego było mało, wszystko wskazuje na to, że zza grobu powrócił… Wolverine!

Zarówno Marvel, jak i DC (a czasem także inni wydawcy), raz na jakiś czas serwują nam eventy, czyli wielkie opowieści łączące w sobie wydarzenia kilku serii i prowadzące do zmian w uniwersum. W przypadku DC najczęstsze są tzw. Kryzysy, których nazwa wzięła się od pierwszego takiego wydarzenia. W Marvelu pierwszym eventem były Tajne Wojny (powielane potem, ale niezbyt często), ale największą sławą cieszą się opowieści spod szyldu Nieskończoności. W Polsce mogliśmy czytać część z nich (Rękawica nieskończoności, Wojna nieskończoności, Krucjata nieskończoności czy Nieskończoność), a teraz nadchodzą Wojny nieskończoności, do których najpierw wprowadzały nas trzy tomy Strażników Galaktyki pisanych przez Gerry’ego Duggana, a teraz niniejszy album kontynuuje to wszystko.

A jak to robi? Tak samo, jak do tej pory. Jeśli podobali Wam się Strażnicy Galaktyki Duggana, spodoba Wam się i ten tom, jeśli nie, nie przekonacie się do opowieści. To po prostu lekkie, proste, kosmiczne superhero, pomieszane ze space operą. Jest tu coś z Gwiezdnych Wojen, jest coś z komedii, jest kilka istotnych elementów dla uniwersum Marvela. Czyta się to szybko, łatwo i przyjemnie, jest przy tym epicko i widowiskowo. Owszem, to wszystko już było, nie raz, najczęściej na wyższym poziomie, ale i tak miłośnicy tego typu opowieści będą zadowoleni. A przy okazji album ten, jak i cały event, stanowią pomost pomiędzy Marvel Now 2.0 a Marvel Fresh.

Dodajcie do tego niezłą szatę graficzną (niektóre ilustracje są realistyczne i dopracowane, inne, te bardziej kreskówkowe, mniej wpadają w oko, ale też mają swój urok), dobre wydanie i solidną ilość stron (264), a dostaniecie konkretny album. Album lekki, prosty i niewymagający, ale jako rozrywka bez grama nudy sprawdza się dobrze i gwarantuje fanom autora i kosmicznych eventów Marvela przyjemną zabawę.


Autor: WKP


Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię/tom możecie nabyć tutaj.


 

Subskrybuj
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Diziti

Sam nie lubię <>. Ale znam osoby, które za nimi wręcz przepadają. Komiks zdecydowanie nie dla mnie.

1
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x