„Shang-Chi #1” (2021) – Recenzja
Shang-Chi #1 (2021)
Shang Chi obija uniwersum Marvela
Po zeszłotygodniowych, słabych nowościach od Marvela, ten tydzień przyniósł trochę nadziei. Wszystko za sprawą dwóch pierwszych numerów nowych tytułów, które oferują naprawdę znakomitą zabawę. Pierwszym z nich jest Shang-Chi #1 (2021), powstały na fali popularności tego bohatera spowodowanej planowanym filmem o jego przygodach. Ale, o dziwo, zeszyt ten daleki jest od odcinania kuponików i gwarantuje świetną rozrywkę.
SHANG-CHI VS. THE MARVEL UNIVERSE! Shang-Chi and his family are back! And this time, they’re colliding head-to-head with the Marvel Universe’s biggest heroes! Shang-Chi has finally taken his place as the leader of the Five Weapons Society. But using an evil secret organization as a force for good won’t be easy. And it’s about to get a lot harder when Shang-Chi’s fellow super heroes, like the Amazing Spider-Man, start to see him as the bad guy! Gene Luen Yang and Dike Ruan return to bring you the next chapter of this Marvel legend!
Shang-Chi nie jest bohaterem, którego jakoś lubię, a jednak ten komiks do mnie trafił. I trafi do każdego, kto – niezależnie od preferencji – ceni dobre, szalone opowieści, łączące akcje rodem z kina lat 80. ze współczesną estetyką. To nie jest historia z ambicjami i przesłaniem, ale to kawał dobrej opowieści kopanej, pełnej gościnnych występów gwiazd Marvela i sympatycznego klimatu. Shang-Chi pochłania się dosłownie w kilkanaście minut, ale jest to kilkanaście minut, które zaostrza apetyt i naprawdę wciąga.
Do tego zeszyt oferuje niezłe rysunki. Kopiujący kreski Olviera Coipela (i to do tego stopnia, że ociera się to o plagiat) Dike Ruan w całkiem dobrym stylu ilustruje całość. Brak mu co prawda finezji Coipela, ale wszelkie niedociągnięcia nadrabia udany kolor. Reasumując, warto. To dobry komiks i oby kolejne zeszyty trzymały ten poziom.
Autor: WKP