„Captain America & The Winter Soldier Special #1” (2022) – Recenzja
Captain America & The Winter Soldier Special #1 (2022)
Nowy wróg
Captain America & The Winter Soldier Special. Jak mówi tytuł, specjalne to być powinno, ale nie jest. Takie tam sobie jednorazowe wejście, które niby coś tam wnosi, jednak chyba nikogo tak naprawdę to nie obchodzi. Twórców, jak widać po samej opowieści (pisanej chyba na kolanie), także.
Power. Money. Machine. Love. Revolution. The 20th century progressed at a more rapid pace than any other in history but not without help from the shadows. Kev Walker joins CAPTAIN AMERICA: SENTINEL OF LIBERTY writers Collin Kelly and Jackson Lanzing to explore the origin of Captain America’s newest foe — and what the Outer Circle’s next play means for the status of the Winter Soldier.
Omawiany tu zeszyt, to takie kolejne okazjonalne wydanie, które chyba powstało, bo musiało, ale jakoś nie czuć w tym zaangażowania. Taka mechaniczna robota z akcją, z fabułą rozpisaną tak, że mogłaby mieć jakiś epicki posmak albo robić wrażenie, ale nie ma i nie robi. Właściwie po lekturze ani nie mam ochoty sięgnąć po kolejne historie z tymi bohaterami, ani właściwie pisać o tym wszystkim, bo i pisać nie ma za bardzo o czym.
Znów najlepsze są rysunki. Sami zresztą widzicie je na przykładowych planszach. Niezła, typowo współczesna robota, ze sporą dozą detali, dobrym balansem realizmu i kreskówkowej prostoty, a także przyjemnym klimatem. Szkoda tylko, że nawet to, komiksu nie ratuje. Mógł być fajny przekrój przez historię, mogła też być ciekawa odmiana, trochę świeżości. Jest po prostu nijako.
Autor: WKP