„Punisher: Kill Krew #1” (2019) – Recenzja

Punisher: Kill Krew #1 (2019)

Akcja pięciozeszytowej serii Punisher: Kill Krew to pokłosie historii związanej z eventem War of the Realms, gdzie nasz cudowny Mściciel z białą czachą na klacie wraz z innymi bohaterami odpierał atak Lodowych Gigantów (i innych stworów) na Ziemię. Punisherowi dostało się terytorium Nowego Jorku, gdzie walczył przeciwko jednemu z nich o imieniu Kasyckla. Frank chciał uratować bogu ducha winną rodzinę, która niestety była na linii ognia między nim, superbohaterami a Olbrzymem i jego świtą. Niestety, nie udało się ochronić nikogo prócz ojca tej familii – Franka Jonesa, a złoczyńca, jak to zwykle bywa, zbiegł. Punisher obiecał, że pomści rodzinę zdruzgotanego człowieka.

Te wspomnienia w bardzo dużym skrócie dostajemy na pierwszych kartach komiksu, co jest już plusem dla czytelników, którzy nie „wzięli udziału” w War of the Realms, a niekoniecznie chcą do niego wracać. Jako że Lodowi Giganci mieszkają w krainie zwanej Jotunheim, Castle chce za wszelką cenę się tam dostać i dać upust swojej żądzy krwi i nienawiści do Kasyckla.

Po rozmowie z Jonesem i ponownym zapewnieniu, że zemści się na tchórzu, który zabił jego rodzinę, otwiera drzwi do swojego vana, gdzie czeka go niezbyt miła niespodzianka. Samochód jest wypełniony… dziećmi, biednymi sierotami, które szukają schronienia. Kogo to zasługa? Jonesa, który wzruszony ich historią i zaniepokojony ich losem, zaprowadził je do najbezpieczniejszego miejsca jakie znał –  samochodu Punishera. One też zostały pozbawione rodziny wraz ze zdarzeniami wspomnianego eventu. Teraz zostaje mu tylko pokonanie wszystkich stworów, które zaatakowały rodziny sierot i dotarcie do Jotunheim, a zrobi to w iście boski sposób. Jaki? Dowiecie się po przeczytaniu komiksu.

Po raz kolejny nasz mściwy przyjaciel nie ma łatwo. Musi posprzątać cały grajdoł związany z poprzednim eventem. Znowu ma déjà vu, bo spotyka osobę, która tak jak on straciła wszystko – rodzinę. Może to okazać się nieco oklepanym pomysłem na rozpoczęcie fabuły spod pióra Gerry’ego Duggana, jednak sama chęć wybrania się do Jotunheim i pomszczenia śmierci niewinnych istot jest już iście ciekawa. Punisher nie szczędzi naboi również na potwory, które przyniosły śmierć rodzinom osieroconych dzieci, co przenosi nas w klimat istnej rzezi, której nigdy nie brakuje przy historiach o tym bohaterze. Komiks jest pełen akcji, pościgów ,i wybuchów co na pewno przypadnie do gustu fanom Punishera. Czekam na kolejne numery serii z niecierpliwością!

Punisher Kill Krew

Juan Ferreyra pięknie odwzorował fabułę swoimi rysunkami. Są one dynamiczne, pełne krwi i kontrastowych kolorów, co tylko zachęca czytelnika do lektury. Dodatkowo na pochwałę zasługuje Tony Moore i Dean White, dwóch twórców okładki, na której nasz mściciel w rogatym hełmie rozprawia się z potworami w stylu, którego nie powstydziłby się żaden Wiking.

Całość jak najbardziej polecam fanom Punishera i osobom, które faktycznie lubią takie klimaty, gdzie krew leje się strugami i mamy do czynienia z kaskadą wybuchów.


Autorka: Lynn

Subskrybuj
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Tomek 658

Punisher to nietypowa postać. Tak naprawdę ani zły ani dobry. Jest najemnikiem, można go porównać w jakiejś części do Deadpool’a. Trochę czytałem komiksów z Punisherem w roli głównej. I raczej nie miał łatwego życia.

Zlatan

Ja też czytałem o Punisherze i wcale nie jest taki zły. Choć jest najemnikiem to ma swe wartości. A u takich ludzi jak on takie wartości to unikaty.

Hafiz

Unikatem jesteś wtedy jak się czymś szczególnym charakteryzujesz. A czym się charakteryzuje Punisher zabijaniem.

3
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x