„Spider-Man: Across The Spider-Verse” (2023) – Recenzja
Spider-Man: Across The Spider-Verse (2023)
PAJĄKI WRACAJĄ
Sony i jego filmy Marvela… Każdy z nas wie chyba, co z tego wychodzi. Venom, Morbius… Z drugiej strony studio nadal ma chociażby Spider-Many z MCU i właśnie animacje takie, jak ta. Pierwszy film animowany (Spider-Man: Into The Spider-Verse) okazał się sukcesem komercyjnym, jak i artystycznym. Część druga (Spider-Man: Across The Spider-Verse) stanęła więc przed sporym wyzwaniem, bo trzeba było temu dorównać i… udało się! Najnowsza produkcja studia, serio robi robotę.
Fabuła? W skrócie, bez spoilerowania – a uwierzcie mi, naprawdę nie ma tu co spoilerować, gdyż trzeba to wszystko zobaczyć samemu – Pająki z różnych wymiarów znów łączą siły, by zmierzyć się z zagrożeniem. Cała ta hałastra będzie zmuszona przekonać się, czym jest prawdziwe bohaterstwo.
No i to tyle, co Wam powiem o treści. Zresztą nie ona jest tu najważniejsza. Można by wręcz powiedzieć, że ten film to przerost formy nad treścią, ale nie ma to większego znaczenia. Rzecz olśniewa wizualnie i wyśmienicie bawi się puszczaniem oka do widzów i ogólnie robi wszystko, by fani Pajęczaka byli zadowoleni po seansie. I są.
No i tu mam problem. Bo to film, o którym chciałoby się powiedzieć więcej, gdzie chciałbym omówić sceny, w których pojawia się… Właśnie, chciałbym zdradzić, ale nie mogę, bo nie chcę psuć Wam zabawy. Ale im dalej w produkcję, tym więcej pozytywnych zaskoczeń, wszystkich tych smaczków i detali. No ta produkcja jest tym dla części poprzedniej, czym dla Pająka z MCU było Bez drogi do domu, hołdem, smaczkiem i znakomitym kinem samym w sobie. Kinem pełnym akcji, humoru, lekkości i wszystkiego, co najlepsze można oczekiwać.
No i warto pamiętać o stronie wizualnej. Wszystko tu jest dopieszczone, miłe dla oka, widowiskowe i po prostu rewelacyjne. Różne style łączą się w jedno (lepiej, niż poprzednim razem), patrzy się na to wszystko wyśmienicie – no wizualna petarda, na jaką miałem ochotę. Okej, bałem się, jak to wyjdzie, bo zwiastuny jakoś nic mi nie urwały, ale na wielkim ekranie to jednak jest to.
Więc co tu dużo gadać, idźcie do kina. To film, który jednak najlepiej oglądać na wielkim ekranie, by docenić jego wizualny rozmach i dopieszczenie. Dużo świetnych kinowych Spider-Manów mamy za sobą, ten wciąż jednak należy do czołówki najlepszych z nich. Niech więc Sony lepiej daruje sobie kręcenie takich tandet, jak Venom i skupi na takich animacjach. Będzie na co popatrzeć.
Autor: WKP