Syndrom villaina, czyli o czarnych charakterach MCU słów kilka

W kręgu fanów komiksów oraz ich ekranizacji (i to po obu stronach barykady) krąży opinia, że o ile Marvel Studios świetnie radzi sobie z przenoszeniem superbohaterów na wielki ekran, to o wiele gorzej idzie im w przypadku czarnych charakterów. Według powyższej teorii, znacznie lepiej w tej kwestii radzi sobie konkurencja (może za wyjątkiem ostatniego, kinowego ‚hitu’, ale to to inna sprawa). Jak  to wygląda w rzeczywistości? Postanowiłem wziąć na warsztat kilku marvelowych villainów i przyjrzeć im się bliżej.

Już na wstępie muszę zaznaczyć, że w tezie postanowionej akapit wyżej musi być sporo prawdy. Ze wszystkich ekranizacji Marvel Comics, zupełnie bez naciągania można wymienić prawie (jeśli nie ponad) trzydziestu ‚złoczyńców’. Ilu z nich pozostawiło po sobie dobre wrażenie, a którzy absolutnie polegli na wstępie? Zapraszam do lektury.

(PS. Powyższą Ilustrację wykonał Patrick Brown)


Malekith
| Thor: The Dark World |

| Thor: The Dark World

Pamiętam po dziś dzień jak zachwyceni byli fani, kiedy do sieci trafiła informacja dotycząca obsady drugiej części ThoraChristopher Eccleston znany przede wszystkim z roli w brytyjskim serialu Doctor Who miał bowiem zagrać super-villaina, władcę Mrocznych Elfów, Malekitha. Coś jednak poszło nie tak.

Drugą część Thora oglądałem stosunkowo niedawno. Po raz drugi. I muszę przyznać, że nawet świeżo po seansie nie jestem w stanie napisać o tej postaci zbyt wiele. Malekith okazał się bowiem postacią zupełnie płaską, bez wyrazu, totalnie jednowymiarową. Twórców zupełnie nie usprawiedliwia fakt, że część jego historii została wycięta – bo zostało to zrobione po prostu nieprofesjonalnie, bez pomysłu. W filmowym uniwersum Marvela ze świecą szukać drugiego tak niewyrazistego schwarzcharakteru.


Ronan
| Guardians of the Galaxy |

Czy jest na sali fan Marvel Cinematic Universe, który nie podziela opinii jakoby Strażnicy Galaktyki byli jedną z najlepszych adaptacji komiksowych jakie do tej pory ujrzały światło dzienne? Nie ma? I bardzo dobrze. Film zdecydowanie zasłużył na sympatie tak samo fanów jak i krytyków. Czy jest więc coś, co w Guardians of the Galaxy nie do końca zagrało? A no właśnie…

Ronan po prawdzie miał sporo szczęścia. Nie oberwało mu się tak jak Malekithowi, Mandarynowi, czy chociażby Whiplashowi. I to wcale nie dlatego, że był postacią lepiej napisaną – co to, to nie. Sam film został po prostu o wiele cieplej przyjęty niż druga część Thora czy Iron Man 2Lee Pace wcielający się w rolę Ronana miał spory potencjał (ciekawostka: aktor brał udział w castingu do roli samego Petera Quilla!), ale grana przez niego postać została potraktowana bardzo pobieżnie. Tak jakby twórcom zabrakło czasu i miejsca by rozwinąć swojego super-villaina, co jednak na szczęście zupełnie nie wpłynęło na odbiór samego filmu.


Yellowjacket (Darren Cross)
| Ant-Man |

Kiedy do sieci trafiła informacja o obsadzie Ant-Mana, byłem chyba jedną z niewielu osób które ucieszyły się na widok nazwiska Coreya Stolla w roli kolejnego marvelowego super-złoczyńcy. Doskonale pamiętałem tego aktora z fantastycznego występu w serialu House of Cards, więc wiadomość tylko podkręciła mój prywatny ‚hype’ na przygody człowieka-mrówki.

Co prawda pierwsze trailery nie nastrajały zbyt optymistycznie. Ot, kolejny zły do szpiku kości biznesmen z obsesją na punkcie władzy i pieniędzy. Opinie po filmie były dość mocno podzielone, jednak z mojego subiektywnego punktu widzenia Corey spisał się na medal. Świetnie wpasował się w dość luźną konwencje filmu, a odgrywanie psychopatycznego naukowca-geniusza przychodziło mu z łatwością.


Red Skull
| Captain America: The First Avenger |

Johanna Schmidta (Red Skulla) kojarzą chyba wszyscy fani komiksów, i nie tylko. Mistrz  strategii wojskowej i politycznej, prawa ręka Adolfa Hitlera oraz największy wróg Kapitana Ameryki. Jako główny antagonista pojawił się w pierwszej części przygód Steve’a Rogersa, a w jego rolę wcielił się nie kto inny jak Hugo Weaving, znany przede wszystkim z roli agenta Smitha (trylogia Matrix) oraz Elronda (trylogia Władca Pierścieni i Hobbit)

Nie jest to może kreacja która pozwoliła mu zerwać z wizerunkiem matrixowego agenta, ale trzeba przyznać, że filmowy Red Skull na tle reszty marvelowych super-villainów wypadł wyśmienicie, a sceny w których pojawia się nasz czerwonogłowy złoczyńca zdecydowanie należą do najlepszych w filmie. Niestety w sieci pojawiły się plotki, jakoby aktor nie wyrażał już chęci pojawienia się w kolejnych filmach MCU. Oficjalne komunikaty podawały, że Weaving nie czuje się zbyt dobrze jako część dużych blockbusterów i nie ma zamiaru wracać do roli Johanna Schmidta.


Winter Soldier (Bucky Barnes)
| Captain America: The Winter Soldier |
| Captain America: Civil War |

Tym samym docieramy do kilku moich ulubionych marvelowych złoczyńców, choć kolejność wciąż pozostaje zupełnie przypadkowa. Na pierwszy ogień idzie nie kto inny jak Zimowy Żołnierz, w którego rolę wcielił się Sebastian Stan. Aktor raczej mało znany i średnio rozpoznawany, ale wystarczyły dwa filmy by stał się kolejną marvelową perełką, wyłowioną przed twórców w trakcie długich castingów.

Winter Soldier to postać wielowymiarowa, z ogromnym potencjałem i towarzyszącą bez przerwy dramaturgią, która sięgnęła zenitu pod koniec, mającego ostatnio premierę, filmowego Civil War.  O ile w drugiej części przygód Kapitana Ameryki sam Bucky był raczej postacią drugoplanową, tak w Wojnie Bohaterów nie tylko ciągnął główny wątek scenariusza, ale właściwie na swój sposób stracił status villaina, ustawiając  się w jednym rzędzie z takimi tuzami jak Steve Rogers czy Tony Stark.


Loki
| Thor | The Avengers | Thor: The Dark World |

W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć Lokiego. Super-villain grany przez Toma Hiddlestona wszedł do kanonu najlepszych złoczyńców filmowego uniwersum Marvela z hukiem. Mało kto zdaje sobie sprawę, że aktor brał udział w castingu do tytułowej roli Thora, ale reżyser zdecydował, że o wiele bardziej pasować będzie do roli jego ‚niesfornego’ braciszka. I bardzo dobrze, bo okazało się to strzałem w dziesiątkę.

Loki w obu filmach jest postacią tragikomiczną, wrażliwą emocjonalnie, szukającą akceptacji. Jego motywy są jasne, wiarygodne i bardzo łatwo się nam do nich odnieść. Spora w tym zasługa samego aktora, jego niezaprzeczalnej charyzmy i uroku osobistego. Tak samo w obu częściach Thora, jak i The Avengers wszystko, co związane z tą postacią zagrało na medal i naprawdę trudno mi znaleźć w całym aktualnym MCU drugą tak dobrze odegraną postać arcyłotra (czy może raczej antybohatera? oceńcie sami).


Madame Gao
| Daredevil (Netflix) |

Na sam koniec jako bonus dorzucam dwie postacie, które co prawda nie pojawiły się na dużym ekranie , ale moim zdaniem na swój wyjątkowy sposób biją na głowę większość kinowych super-złoczyńców, którzy pojawili się w filmowym uniwersum Marvela.

Na pierwszy ogień idzie zupełnie niepozorna Madame Gao, grana w serialu netflixowym Daredevilu przez Wai Ching Ho. Kobieta o potężnym autorytecie, prowadząca narkotykowe interesy w dzielnicy Hell’s Kitchen z toną kokainy na pierwszym planie. Gao to oaza spokoju i mądrości, która wierzy w proste struktury i wyższość idei nad dobrem jednostki. Postać zupełnie nietuzinkowa, tajemnicza i na swój sposób… przerażająca, przyprawiająca o ciarki. Twórcy serialu pokazali, że w przypadku czarnych charakterów czasami mniej znaczy lepiej.


Wilson Fisk
| Daredevil (Netflix) |

Vincent D’Onofrio to dla mnie jedno z największych filmowych odkryć ostatnich kilku lat i to nie tylko na poletku kina superbohaterskiego. To, co ten aktor zrobił z postacią Kingpina to istny majstersztyk i wzór do naśladowania.

Wilson „Kingpin” Fisk, z jednej strony ułożony obywatel, któremu możemy współczuć skrajnie trudnego dzieciństwa, poszukujący akceptacji u boku ukochanej kobiety… a z drugiej bezwzględny, skrajnie brutalny złoczyńca, potrafiący roztrzaskać czaszkę własnego pracownika drzwiami od samochodu, gdyż ten zakłócił spokój w trakcie jego… romantycznej randki. Postać wielowymiarowa, pełna sprzeczności, posiadająca jednak bardzo jasne i sensowne motywy. Jego celem jest odbudowa miasta, stworzenie z Hell’s Kitchen lepszego miejsca – bez względu na cenę. Z jednej strony to bezwzględny morderca, który trzęsie całym przestępczym półświatkiem, a z drugiej osoba, która jak nikt inny dba o swoich bliskich i zrobi wszystko by ich chronić. Czyż to nie jest wymarzony czarny charakter?


Oczywiście listę można by ciągnąć praktycznie w nieskończoność. Mieliśmy wywołującego wiele kontrowersji Mandaryna granego przez Sir Bena Kingsleya (Iron Man 3). Był również Emil Blonsky vel Abomination w którego wcielił się nie kto inny, jak Tim Roth (The Incredible Hulk). Trudno nie wspomnieć o Whiplashu w którego kostium wskoczył Mickey Rourke (Iron Man 2). Oraz cała masa pomniejszych złoczyńców takich jak Arnim ZolaAlexander Pierce (fantastyczny Robert Redford) czy grupa villainów z serialu Agents of S.H.I.E.L.D. – The Absorbing Man, Grant Ward, Calvin Zabo. Większość jednak albo nie wniosła zbyt wiele do swoich produkcji, albo wypadła zwyczajnie blado na tle filmowych antagonistów. Miejmy nadzieję, że Marvel Studios odrobi lekcje i kolejni super-złoczyńcy podniosą poprzeczkę, a pole do popisu będzie już przy kolejnej części The Avengers, gdzie pojawi się od dawna zapowiadany Thanos! Nic tylko czekać.


Autor: Matt


Tekst pojawił się wcześniej na blogu: Marvel Nest

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x