„The Gifted” [Sezon I, odcinek 1] – Recenzja
The Gifted
Serialowi Mutanci
Celuloidowi X-Meni mają się całkiem dobrze. Kiedy przed siedemnastu laty zadebiutowali na wielkim ekranie, wszystko na fali popularności ekranizacji Marvela, którą dwa lata wcześniej rozpoczął kinowy Blade: Wieczny łowca, chyba nikt nie spodziewał się, że cykl przetrwa tak długo. W chwili obecnej mamy już bowiem dziesięć pełnometrażowych filmów, dwa kolejne są w produkcji (mowa oczywiście o Deadpoolu 2 i X-Men: Dark Phoenix), a jednocześnie telewidzowie otrzymali też dwa związane z cyklem seriale. Pierwszy z nich, Legion, zakończył się niedawno na ośmiu epizodach, drugi, Gifted – Naznaczeni, właśnie przeżył swój debiut, przyciągający przed ekrany niemal pięciokrotnie większą widownię niż jego poprzednik. Spotkał się przy tym z bardzo ciepłym przyjęciem i w sumie nie ma się co temu dziwić, bo to naprawdę niezła x-produkcja, lepsza nawet od niektórych kinowych filmów z mutantami.
O czym opowiada? Pełnometrażowe obrazy z tej serii skupiały się na mutantach, ich walce z niezrozumieniem i starciach pomiędzy nimi samymi. Część rasy homosuperior bowiem chciała podbić świat i zająć należyte jej miejsce, część wolała pokojowo współistnieć z ludźmi. Podkreślmy, że ludźmi w dużym stopniu ich nienawidzącymi. Gifted pokazuje nam drugą stronę medalu, bazując na bardziej zwyczajnych wydarzeniach. Podobnie jak filmy, opowiada o młodych ludziach, w których przebudziły się moce, z tym że nie biorą oni udziału w epickich walkach, a muszą poradzić sobie w normalnym życiu. Ukrywają się, uciekają, starają się wieść klasyczną egzystencję, ale bojący się ich świat jak zwykle nie chce na to pozwolić. Fabuła skupia się na dwójce zwyczajnych – wydawałoby się – nastolatków, Andym i Lauren. Kiedy inni uczniowie znęcają się nad chłopakiem, przebudza się w nim moc, która zaczyna niszczyć szkołę. Siostra pomaga bratu, roztaczając wokół barierę ochronną, ale to oczywiście dopiero początek ich kłopotów.
Za reżyserię pierwszego epizodu Gifted odpowiada nie kto inny, jak Bryan Singer czyli reżyser pierwszych dwóch X-Menów oraz Przeszłości która nadejdzie i Apocalypse, a także pomysłodawca Pierwszej klasy. Scenariusz napisał Matt Nix (Tożsamość szpiega, Uwikłany, The Comedians). Fabuła epizodu nie jest odkrywcza, niczym też nie zaskakuje, ale całość ogląda się nieźle, choć nawet samo wykonanie nie wybija się ponad schemat typowy dla produkcji telewizyjnych. Ale kilka rzeczy należy mu zaliczyć na plus.
Co konkretnie? Cieszy już sam fakt, że serial rozbudowuje filmowe uniwersum. Może związki nie są tak mocne, jak np. pomiędzy Agentami TARCZY a filmami MCU (przynajmniej na razie), ale jednak. Ważniejsze jest natomiast cameo Stana Lee, który słynie z pojawiania się w filmach opartych na jego komiksach. Tu też przez chwilę gości na ekranie, a jego widok zawsze cieszy. Szczególnie, że po tym, co pokazano w Strażnikach galaktyki vol. 2, jego rola w całym uniwersum jest o wiele bardziej znacząca. I choć filmy o mutantach nie są połączone z MCU (przynajmniej oficjalnie), takie drobiazgi sprawiają, że całość doskonale ze sobą współgra.
I cóż mi zostaje dodać na koniec?
Miłośnicy X-Men powinni Gifted obejrzeć. Nie jest to wielki serial, aktorzy też nie grają najlepiej, ale to niezła produkcja. I kto wie, co przyniosą kolejne epizody?
Autor: WKP