„Black Widow #1” (2019) – Recenzja
Black Widow #1 (2019)
Uwolnić monstrum…
W środę – 16 stycznia – na komiksowym rynku pojawił się, po stosunkowo dłuższej przerwie, pierwszy zeszyt najnowszej serii Black Widow, która poświęcona jest oczywiście postaci Natashy Romanoff, znanej jako Czarna Wdowa. U rudowłosej członkini Avengers trochę się pozmieniało. Szczególnie jej podejście do pewnych spraw, ale przede wszystkim do wykonywanej przez nią „pracy”. Omawiany tu komiks okazuje się być naprawdę dojrzałą pozycją dla starszego czytelnika. Głównie ze względu na tematy i kwestie jakie porusza właśnie. Mamy tu bowiem styczność z dywagacjami nad życiem, śmiercią, a także nad tym, czy za niektóre przewinienia faktycznie powinno się karać poprzez odebranie komuś życia. Oprócz tego dostajemy też nawiązania do prostytucji, handlu narkotykami, a nawet pedofilii. Nie jest więc lekko. To wszystko jednak genialnie wpasowuje się w początek szpiegowskiej historii, której bohaterka odnajduje się właśnie w takich klimatach najlepiej. Przyjrzymy się zatem, z czym dokładnie mamy tu do czynienia.
Opowieść (autorstwa siostrzanego duetu Jen & Sylvia Soska) rozpoczyna się w Sylwestra, kiedy to pewna grupka terrorystów postanawia dokonać zamachu bombowego w Nowym Jorku. Na szczęście na miejscu są Kapitan Ameryka i Wdowa, których zadaniem jest udaremnienie tego niecnego czynu. Niestety, nie wszystko idzie jak po maśle. Cap nadal ma problemy z opinią publiczną, co ma ścisły związek z wydarzeniami z eventu Secret Empire, gdzie zmienił front i przewodził Hydrze. Nie wszyscy obywatele mają do niego szacunek i zaufanie. Widow z kolei wciąż uważana jest za martwą, a o tym, że żyje, wie niewiele osób. Mało tego, od jakiegoś czasu Nat przejawia swoim zachowaniem coraz większą agresję i brutalność, dochodząc do wniosku, że pewnych osób nie zatrzyma nikt, ani nic, a jedynie śmierć. Zdając sobie sprawę z tego, Natasha postanawia wyruszyć do jednego z najniebezpieczniejszych i opanowanych przez kryminalny element miast w uniwersum Domu Pomysłów – Madripooru, bo wie, że tylko tam będzie mogła cokolwiek zrobić ze zmianami w jej charakterze i nastawieniu do „superbohaterowania”. Jak to wszystko potoczyło się dalej? Tego musicie dowiedzieć się sami. Ja dodam jedynie tyle, że po lekturze tych dwudziestu-kilku stron zbierałem szczękę z podłogi. Naprawdę.
Styl graficzny BW#1 (za który odpowiada niejaki Flaviano) z kolei już tak bardzo nie powala. Głównie dlatego, że większa część ilustracji wygląda (naturalnie tylko i wyłącznie moim zdaniem) na dość karykaturalne i mocno zniekształcone. Nie jest to w sumie czymś złym, ale z drugiej strony czegoś takiego w ogóle nie oczekiwałem. Tłumaczę sobie jednak to tak, że postaci są wykręcone w podobny sposób, jak ukazano tu świat – bez zasad, gdzie panuje chaos, bezprawie, a ludzie posuwają się do prawdziwych obrzydliwości dla swojej własnej uciechy. Jeśli by tak na to spojrzeć, miałoby to sporo sensu. Wracając jednak do samych rysunków… paleta barw jest naprawdę urzekająca. Komiks jest autentycznie barwny, a to powoduje, że chce się niezwłocznie przejść już na kolejną stronę. Mnie najbardziej do gustu przypadły wszystkie te grafiki, które zobaczyć możemy w momencie, gdy przenosimy się do Madripooru. Wtedy to dostajemy prawdziwy festiwal świateł, neonów i krzykliwych odcieni. Miód na moje oczy.
Black Widow #1 to w ogólnym rozrachunku kawał dobrej, szpiegowskiej opowieści, gdzie bohaterka zmaga się z samą sobą, będąc przy tym rozdartą pomiędzy tym co dobre, a co sprawiedliwe. Ten komiks będzie niesamowitym doświadczeniem dla fanów Natashy, a w szczególności dla osób, które uwielbiają motyw dojrzewania do pewnych decyzji i patrzenia na niektóre sprawy kompletnie inaczej z biegiem lat i w wyniku konkretnych wydarzeń. Ja jestem maksymalnie zaintrygowany i na pewno dalsze przygody Wdowy będę śledzić z zapartym tchem, gdyż najnowsza odsłona jej perypetii (a raczej wstęp do czegoś „grubszego”) spowodowała u mnie ciężki szok – oczywiście w tym pozytywnym znaczeniu. Cóż więcej mogę tu dodać? Zapowiada się na to, że świeżutki cykl z szpiegującą członkinią Mścicieli będzie prawdziwą perełką pośród wszystkich zwyczajnych i niczym niewyróżniających się opowieści graficznych.
Autor: SQ