„Carnage Vol. 1 #1-5” (2010/2011) – Recenzja
Carnage Vol. 1 #1-5 (2010/2011)
Po raz kolejny miałam do czynienia z jednym z moich ulubionych złoczyńców w świecie Marvela – Kletusem Casady, znanym także jako Carnage. To właśnie o nim będzie dziś mowa. Komiksowa seria Carnage z przełomu lat 2010/2010 to pięcio-zeszytowy cykl, gdzie synalek Venoma kontratakuje. Na domiar złego nie jest sam.
Na początku wita nas monolog Spider-Mana, który po raz kolejny rozczula się nad sensem istnienia i nad swoją „bohaterskością” do momentu, gdy otrzymujemy kadr z ośmioramienną, podobną do pająka kreaturą, która „przechadza się” za pomocą swoich sieci po mieście. W tym samym czasie trwa wykład doktora Michaela Halla, który stworzył prototyp maszyny, poruszanej siłą umysłu za pomocą chipa wielkości ziarenka ryżu. Spidey dochodzi jednak do wniosku, że ma ważniejsze rzeczy do roboty, niż branie udziału w kolejnym nudnym pokazie siły egoistycznego naukowca. Na wydarzeniu obecny jest jednak Tony Stark, którego ego zostało zbytnio ugodzone i ma już pomysł, jak prześcignąć Michaela w jego badaniach. Nagle nad jego głową śmiga zmutowany, człekokształtny pająk. Nie myśląc ani chwili, dzwoni do Pajączka z pytaniem, ile ma odnóży. Parker już wie, że coś się święci. Ten stwór był jednym ze złoczyńców stojącym po stronie Carnage’a i jego grupki podczas jednej z masakr, z której był znany.
Czyżby czerwony kostium wrócił? Niestety, nie. W tym samym czasie trwają badania nad przywróceniem do życia postaci Carnage’a, który został znaleziony jako dryfujące truchło na orbicie ziemskiej. Dodatkowo, dostajemy także dawkę kadrów z ukochana Carnage’a (Shriek), która też odegra pewną rolę w całej historii. Co się stanie z czerwonym kostiumem? Kto będzie z nim żył w symbiozie? Co z wspomnianą Shriek?
Zeb Wells napisał dość ciekawą opowieść, która pochłania odbiorcę z każdą przeczytaną stroną. Niestety, zeszytów mamy tu jedynie pięć. Seria jest zatem bardzo krótko, a szkoda, bo z powodzeniem mogłaby być poprowadzona przez piętnaście numerów. Ciekawy rozwój wydarzeń i sceny akcji to główne plusy całej historii. Jednakże uważam, iż całość jest dość chaotyczna, a postacie zostały wprowadzone dość niedbale. Rozpisanie fabuły na większą ilość tomów moim zdaniem uratowałaby tu całą sytuację.
Minusem jest dla mnie szata graficzna. Jestem przyczajona do standardowych komiksów z lat 80. i 90. – taka, nowoczesna grafika stworzona przez Claytona Craina nie przypadła mi do gustu. Rozmazane detale na kartach komiksu miały dodać dynamizmu postaciom i ich ruchom, ale mi osobiście utrudniło to odbiór.
Podsumowując, fabuła całego komiksu jest interesująca, aczkolwiek mogłaby być lepiej ukazana, a strona graficzna według mnie pozostawia wiele do życzenia. Komiks polecam tylko tym osobom, które dobrze znają Carnage’a, gdyż nie jest to seria, która wprowadza w jego historię, a raczej kontynuuje jego przygody.
Autorka: Lynn