„Deadpool: Śmieciowa opowieść” (Tom 4) – Recenzja
Deadpool: Śmieciowa opowieść (Tom 4)
Czy zdarzyło wam się przeczytać komiks i zapomnieć, o czym był? Przeżywam właśnie taką sytuację. Gdy zasiadłem do napisania tych kilku słów na temat albumu Deadpool: Śmieciowa opowieść, nie pamiętałem, o czym on był. Zaistniała sytuacja wzbudza we mnie mieszane uczucia.
Marvin Shirkley to pechowiec jakich mało. Nie wyszło mu pranie brudnych pieniędzy, o co kilka poważnych grup przestępczych miało do niego żal. Smutek światka przestępczego był tak duży, że zatrudniono wielu specjalistów od odzyskiwania zaginionych funduszy, by ci porozmawiali z bankierem. Mając na karku wszystkie gangi Nowego Jorku, Shirkley – przy pomocy diamentów należących do mafii – prosi o pomoc nikogo innego jak naszego ulubionego Deadpoola. Z tego miejsca ruszamy na przejażdżkę motocyklem Deadpoola jako pasażer w dołączonym wózku bocznym. Po drodze zaliczymy utarczkę z Typhoid Mary, poprosimy o pomoc Bohaterów do Wynajęcia i będziemy walczyć ramię w ramię z Daredevilem.
W zbiorze zawarto również fragment wydarzenia rozwiniętego w komiksach z Doktorem Strangem, gdzie Deadpool i jego magiczni przyjaciele walczą z Empirikulami.
Komiks nie jest zły. Wydany przez Egmont album jest zbiorem przeplatających się historii oryginalnie opublikowanych jako osobne zeszyty. Każdy charakteryzuje się indywidualnym podejściem do konceptu i unikalną kreską. W niektórych kadrach ukryto nawiązania do popkultury, mniej lub bardziej udane żarty oraz nawiązania do bardzo starych relacji między bohaterami a antagonistką. Oceniając całość uważam, że mamy do czynienia ze spójną historią z cyklu „przeczytaj, baw się dobrze przez chwilę i zapomnij”. Śmieciowa Opowieść nie wprowadza nowych elementów do uniwersum.
Kontrastem dla głównego wątku, jest zeszyt Ostatnie Dni Magii. W pierwszej chwili wydaje się doklejony na siłę. Swego rodzaju zapychacz przestrzeni „żeby nikt się nie dowalił, że kasujemy 40 zł za cieniutką książeczkę”. Tutaj dzieje się największe zamieszanie będące źródłem poważnych zmian w świecie Deadpoola oraz uniwersum 616.
Oprawa graficzna nie jest jednolita, co może delikatnie dezorientować i wybijać z rytmu. Znajdziemy tutaj miks między nowoczesnością, niechlujnymi komiksami internetowymi i kilkoma artystycznymi kadrami. Wszystko zależy od koncepcji artysty pracującego nad serią, w której daną część historii opublikowano. Podobnie jest z paletą kolorów. W kwestii wizualnej – był to całkiem przyjemny tygiel pełen doświadczeń.
Ciężko mi jednoznacznie ocenić ten album. Nie jest tragiczny, nie jest wybitny. Czytadełko do autobusu, żeby zająć czymś głowę. W niektórych czytelnikach może wzbudzić chęć, by sięgnąć po tomik przygód Doktora Strange’a.
Polskie wydanie jest jak najbardziej w porządku. Nic się nie zmieniło jeśli chodzi o standard Egmontu, czyli kredowy papier, wysoka jakość druku, okładka o grubszej gramaturze papieru, skrzydełka z informacjami o autorach itd.. Tym razem nie dopatrzyłem się problemów z grzbietem. Solidne wykonanie, które będzie dobrze prezentować się z pozostałymi tomami kolekcji.
Czytaliście Śmieciową Opowieść? Podzielcie się z nami wrażeniami w komentarzach na stronie lub fanpage’u.
Autor: Buarey
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię/tom możecie nabyć tutaj.
Chyba wszyscy cenią Deadpool’a. Zarówno filmy jak i komiksy z jego udziałem.