KomiksyTeksty

„Edge of Spider-Geddon #1” (2018) – Recenzja

Edge of Spider-Geddon #1
Zaczyna się Spider-Geddon

Seria ­Amazing Spider-Man od dawna już zjada swój ogon, ale w ostatnim czasie, kiedy tylko twórcy próbują ją odświeżyć, zrestartować, czy zacząć nowy wewnętrzny event, kończy się to powtórką powtórki powtórki innej powtórki. Nie inaczej jest z najnowszą tego typu historią, Spider-Geddonem, w którym po raz kolejny Pająki z różnych światów będą mierzyć się z Dziedziczącymi. U Straczynskiego było to coś świeżego, Slott zdołał całkiem nieźle pociągnąć temat. Jednakże to, co szykuje się teraz, wydaje się być kpiną z czytelnika. I, niestety, pierwszy zeszyt wstępu do całości Edge of Spider-Geddon niestety to potwierdza.

Spider-Geddon

Rzecz opowiada o jednym z najciekawszych bohaterów Spiderversum, którego w Polsce nie mieliśmy okazji zbyt dobrze poznać, czyli Anarchic Spider-Manie (znanym szerzej jako Spider-Punk). Nasz punkowy bohater, który wie, że wraz z wielką mocą idzie w parze brak jakiejkolwiek przyszłości, od pierwszej strony pakuje się w kolejne tarapaty. Jakaś sprzeczka, jakaś bójka… I wtedy na jego drodze pojawia się Kang the Conglomerator, zaczyna się walka, dołącza tutejszy kapitan Ameryka (Anarchy), walka trwa… I tak to mniej więcej wygląda.

Niestety niewiele z tego wynika. Ot odcinanie kuponików od eventu, rzecz tradycyjna dla Marvela: zrobić event, wymyślić masę nic niewnoszących tie-inów i wmówić czytelnikom, że warto je poznać. Czasem bywa, że warto, ale nie tym razem. Tym razem nawet samo wydarzenie brzmi tak słabo, że nie mam większej ochoty go czytać. Może zaskoczy mnie pozytywnie, kiedy już wreszcie się na nie zdecyduję, kto to wie, jednak póki co nie pokładam w nim większych nadziei.

I nie zmienił tego niniejszy zeszyt. To zwykła, prosta opowiastka o alternatywnym Spider-Manie, jakich były już dziesiątki. Nie jest ani odkrywcza (choć akurat taki był pierwszy występ naszego Spider-Punka), ani zbyt ciekawa. Nie sprzeda jej ani słaba fabuła, ani niezłe, kojarząca się z latami 90. XX wieku, ale nieszczególnie zachwycająca szata graficzna tylko tytuł. Czy jednak po takim wstępie ktoś zechce sięgnąć po kolejne zeszyty? Ja nie zamierzam, a przynajmniej nie w nadziei na dobrą rozrywkę.

Czy po tym wszystkim mogę komuś polecić ten komiks? Chyba tylko i wyłącznie albo zagorzałym fanatykom Spider-Mana, którzy nie wyobrażają sobie pominięcia jakiegokolwiek zeszytu z ich ulubionym bohaterem (do których do pewnego stopnia sam się zaliczam), albo osobom nieznającym zbyt dobrze serii, a co za tym idzie, tym, którzy nie odczują jej drażniącej wtórności. Reszta absolutnie nie tyle może, ile powinna go sobie darować.


Autor: WKP

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 Komentarze
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x