„Kang The Conqueror #1” (2021) – Recenzja
Kang The Conqueror #1 (2021)
Prawda o Kangu
Kang to jedna z tych postaci, które w Marvelu przewijają się co rusz, na dodatek w różnych formach: od tych stricte złych zaczynając, na pozytywnych kończąc. Potencjał postaci co prawda jest, ale rzadko się go wykorzystuje. Nic w tym dziwnego – ktoś o tak kiczowatym wyglądzie zniechęca nawet twórców. Ale tym razem jest nieźle, momentami naprawdę dobrze, a cała mini-seria okazuje się udaną rozrywką.
THE ORIGIN OF KANG! The man called Kang the Conqueror has been a pharaoh, a villain, a warlord of the space ways and even, on rare occasions, a hero. Across all timelines, one fact seemed absolute: Time means nothing to Kang the Conqueror. But the truth is more complex. Kang is caught in an endless cycle of creation and destruction dictated by time and previously unseen by any but the Conqueror himself. A cycle that could finally explain the enigma that is Kang. And a cycle that begins and ends with an old and broken Kang sending his younger self down a dark path…
Historia Kanga nie raz była brana już na warsztat. Czy jeszcze można więc znaleźć w niej coś odkrywczego? Jak widać tak. Może sam pomysł wielkim novum nie jest, ale w przypadku Kanga okazuje się sprawdzać całkiem dobrze. Lepiej by było, gdyby całość utrzymana została w estetyce kina nowej przygody z lat 80., niemniej i tak nie mam tu na co narzekać.
Sensowny scenariusz i niezłe rysunki składają się na dość typowy komiks środka, ale trzymający przyzwoity poziom. Jest więc w co się wczytać – nawet jeśli nie znacie za bardzo Kanga i jego pokręconych losów – i jest na co czekać. Bo nie wątpię, że kolejne zeszyty będą równie udane i zapewnią czytelnikom dobrą zabawę.
Autor: WKP
W wydawnictwie trochę konkurencyjnym do Marvela zaczęła się nowa seria komiksów do tego kolekcjonerska. W tę serię też trzeba się wczytać.