„Tajna Inwazja” – Recenzja
Tajna Inwazja
Komu ufasz?
Tajna Inwazja to zdecydowanie jeden z tych komiksowych eventów, o których słyszałam najwięcej dobrego. Kiedy więc pojawiła się okazja, by wreszcie po niego sięgnąć, nie wahałam się ani chwili. Zwłaszcza, że w tym miesiącu czeka nas też premiera serialu o tym samym tytule, który co prawda nie aspiruje do oddania skali swojego komiksowego pierwowzoru, ale z pewnością będzie do niego nawiązywał. Wydany przez Wydawnictwo Egmont tom Tajna Inwazja obejmuje kompletne osiem zeszytów (#1-8) głównej serii Secret Invasion ze scenariuszem Briana Michaela Bendisa i rysunkami Leinila Francisa Yu.
Mam za sobą lektury już przynajmniej kilku różnych komiksowych eventów, które zwykle czytam właśnie tak, jak proponuje nam to Egmont: skupiając się na głównej serii, z pominięciem tie-inów w seriach pobocznych. Jest to chyba jednak pierwszy raz, kiedy chyba trochę tego żałuję, bo mam przeczucie, że ta historia w bardziej rozbudowanej wersji mogła wybrzmieć znacznie lepiej. Niejednokrotnie słyszałam, jak skrzętnie budowane jest tutaj poczucie rozwijającej się paranoi i rosnącego braku zaufania. Skrulle postanawiają bowiem dokonać inwazji na Ziemię po cichu, potajemnie zastępując nie tylko mogących przeszkodzić im superbohaterów i podając się za nich, ale przyjmując także postaci znanych osobistości medialnych czy przywódców światowych mocarstw. I o ile w teorii brzmi to wręcz świetnie, tak w samej serii Secret Invasion aż tak tego nie widać, bo jest tu cała masa bohaterów, co najmniej kilka wielkich drużyn i wszystko skupia się już tak naprawdę na bezpośrednim starciu z pozaziemskimi przeciwnikami. Mogę się zatem domyślać, że czas na spojrzenie na to wydarzenie z bardziej ludzkiej i kameralnej perspektywy znalazł się właśnie w historiach pobocznych, których na naszym rynku nie ma.
Nie znaczy to oczywiście, że Tajna Inwazja nie oferuje ciekawych rozwiązań, bo zdecydowanie da się ich trochę znaleźć. Najbardziej spodobały mi się te momenty, kiedy wyraźnie widać, że Skrullom udało się namieszać superbohaterom w głowach, bo tracą oni zaufanie do swoich najbliższych albo nawet do samych siebie. Interesujące było także zwrócenie uwagi na perspektywę zwykłych ludzi, którzy sami nie byli celem ataku, a mieli po prostu przestać być pod kontrolą ludzkich oficjeli i przejść pod kontrolę Skrulli, które obiecywały im zaprowadzenie realnego pokoju. To wszystko oraz ten jeden wątek, w którym pewien bohater jest w stanie uwierzyć, że sam jest Skrullem, któremu usunięto pamięć, by był bardziej wiarygodny podczas misji, to właśnie to, czego w tej historii szukałam i czego od niej oczekiwałam. Jest mi zatem niezmiernie przykro, że były to jedynie krótkie, mało rozbudowane epizody.
Oprawa graficzna autorstwa Leinila Francisa Yu raczej nie zapadnie mi na zbyt długo w pamięć. Ogólnie oceniłabym jego rysunki jako po prostu poprawne, choć można znaleźć kilka kadrów, które robią wrażenie. Osobiście preferują jednak inny styl.
Po lekturze Tajnej Inwazji mam mocno mieszane uczucia. Z jednej strony, mogę powiedzieć, że się zawiodłam. Z drugiej jednak czuję się zachęcona do tego, by zajrzeć do komiksów rozbudowujących to wydarzenie, by przekonać się, czy może w całości wypada ono jednak bardziej imponująco. Z pewnością jestem teraz jeszcze bardziej ciekawa tego, jak uda się tym motywem pobawić twórcom serialu, bo może się okazać, że taka kameralna, thrillerowa otoczka może okazać się w tym przypadku strzałem w dziesiątkę. Na pewno nie było to zatem moje ostatnie podejście do tej historii.
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja Was przekonała do zakupu – opisywany tom możecie nabyć tutaj.