„The Punisher #1” (2018) – Recenzja
The Punisher #1 (2018 / Fresh Start)
Punisher, Hydra i Roxxon
Punisher kontra Roxxon? Punisher kontra Hydra? Nie brzmi to zbyt zachęcająco, prawda? Być może znajdą się tacy, którzy z ochotą rzucą się na zeszyt, w którym nasz mściciel w krwawy sposób rozprawia się z korporacyjnymi typami odpowiedzialnymi za różne szemrane interesy plus przebranymi w śmieszne, kolorowe stroje terrorystami, ale ja do nich nie należę. Spodziewałem się więc, że nowy Punisher pisany przez Rosenberga niezbyt przypadnie mi do gustu i… nie rozczarowałem się. To prosta historyjka, dokładnie taka, jakiej się spodziewałem, niezbyt pasująca mi do Puniego, który powinien niszczyć bardziej przyziemnych i realistycznych łotrów. Na szczęście przeczytać się da, a szata graficzna w wykonaniu naszego rodaka Szymona Kudranskiego wypada całkiem nieźle.
Terroryści z Hydry atakują płynący po oceanie statku. Z uporaniem się z tym problemem do władz zgłasza się… baron Zemo, który proponuje układ związany z pewną placówką Roxxon. Tymczasem w Nowym Jorku Punisher atakuje członków Hydry i Roxxon, którzy zajmują się szmuglowaniem skradzionego towaru ze statku. Zaczyna się rzeź…
Największym plusem tego Punishera jest fakt, że mamy tu do czynienia z komiksem krwawym i brutalnym – a przynajmniej tak krwawym i brutalnym, jak na to pozwala mainstream. W końcu takie powinny być historie o bezwzględnym mścicielu, prawda? Kolejnym plusem są tutaj rysunki Kudranskiego, realistyczne i udane, choć mocno oparte na fotografiach, co obniżą nieco ich wartość. I na tym pozytywne strony zeszytu się kończą.
Co szwankuje? Sztampowa fabuła, która nic nie wnosi, przeciwnicy nie pasujący do naszego bohatera i brak większego pomysłu na samą opowieść. Nie ma tu także ponurego nastroju, a dawkowanie samego Punishera niczym rekina w Szczękach czy T-Rexa w Parku Jurajskim w tym wypadku nie sprawdza się zbyt dobrze.
W skrócie nowy Punisher to po prostu kolejny komiks środka. Może nieco bardziej krwawy, ale w ostatecznym rozrachunku niczego to nie zmienia. Lepiej po raz kolejny poczytać klasykę albo serie pisane przez Ennisa.
Autor: WKP