„X-Men” #1 (2024) – Recenzja
X-Men #1 (2024)
Ale to już było…
… i mogłoby nie wrócić więcej. Bo było nie raz i nie dwa, a fajne zmiany w świecie mutantów mogły jeszcze trwać i trwać, ba, można było jeszcze fajnie wykorzystać inne motywy, pobawić się tym wszystkim, odwrócić schematy, ale nie, znów poszli autorzy w schemat, znów zrobili coś, czego robić nie trzeba było. I chociaż ogólnie rzecz biorąc całkiem przyzwoity to zeszyt, niesmak zostaje. Oto komiks X-Men #1 (2024)… już po krakoańskiej erze.
FROM THE ASHES! Krakoa is gone, ORCHIS has fallen…but the X-Men remain, always. Cyclops leads, because that is what he does. Beast builds, because that is what he does. And from their new home in Alaska, the X-Men raise a flag of defiance. Mutant business is their business. Join CYCLOPS, BEAST, MAGNETO, PSYLOCKE, KID OMEGA, TEMPER, MAGIK and JUGGERNAUT as new forces in the world move into position, battling for the destiny and philosophy of the mutant species.
W X-Men tak to już jest, że jak ktoś ma dobry pomysł, ktoś i tak go odwróci i wróci do tego, co już było. Tak kilka przykładów z brzegu: Morrison w New X-Men fajnie zrobił wątek z Magneto, ale co z tego, jak to wszystko odwrócono? Rosenberg miał w swoim runie taką sympatyczną ideę, gdzie mutanci zostają wymazani ze świadomości ludzi i mogą żyć obok, dalej, ale sam ją zniszczył po paru stronach. Śmierć Jean Grey, zawsze udana, psuta jest ciągle po paru latach kolejnymi powrotami – tak, jak i zgony innych postaci. A ostatnio Hickman miał fajny pomysł z Krakoą etc. i co z tego, jak i tak wszystko znów wróciło do tego, co było.
Jako komiks sam w sobie jednak, wypada to nie najgorzej. Typowa jedynka, z typową akcją. Zanosiło się, że będzie to powrót do klimatów lat 90. XX wieku, ale bliżej temu do akcyjniaka, z którego wiele nie wynika, a i epickości mu zabrakło. Takie trochę bez polotu to, bez pomysłu, nieźle narysowane, acz też bez efektu wow, ale bardziej albo dla tych, którzy stęsknili się za takimi przygodami X-Men, gdzie mamy mutantów rozbitych na drużyny, działających często jako bojówki, albo tych, którzy poza seriami z ostatnich lat nie za bardzo mają pojęcie o serii i nie poczują tej wtórności.
Autor: WKP
Ilustracje: AIPTComics