„Absolute Carnage: Separation Anxiety #1” (2019) – Recenzja
Absolute Carnage: Separation Anxiety #1 (2019)
Pierwszy zeszyt nowego mini-eventu o tytule Absolute Carnage skradł już serca wielu osób. Tym razem czas na tie-in związany z resztą symbiontów, które są już o wiele mniej znane. Mowa tu o czwórce z pięciu symbiontów, do których stworzenia został zmuszony sam Venom przez firmę Life Foundation. Są to Phage, Lasher, Riot i Agony. Pierwotnym zamierzeniem kreacji innych kostiumów była walka i wyeliminowanie Spider-Mana. Scream dostała zaś swój osobny zeszyt. Dlaczego? To ona była odpowiedzialna za zabicie żywicieli innych symbiontów, czego głównym powodem była choroba psychiczna jej własnego gospodarza, Donny Diego. Psychopatka została pokonana przez Venoma i słuch po niej zaginął. Pozostałe symbionty nie miały innego wyjścia jak złączenie swoich sił i transformacja w hybrydę. Po przygodzie z Wadem Wilsonem w zeszycie Deadpool vs. Carnage, hybryda znalazła nowego gospodarza, którym był… pies. Tak (na jakiś czas oczywiście) skończyła fuzja potomków Venoma.
Dalszą historię rozpoczyna przykra opowieść małej dziewczynki o imieniu Sadie, rozmawiającej z nowo poznanym psim przyjacielem o „skakaniu sobie do gardeł” i rozstaniu się jej rodziców. Sadie opowiada, że rodzice nie zwracają uwagi na to, że wyrządzają jej psychiczną krzywdę i ani ona, ani jej brat nie chcą się wyprowadzać. Dziewucha bardzo cicho wprowadza nas do domu, gdzie jesteśmy niemymi świadkami jednej z kłótni matki z ojcem, obarczających się nawzajem winą za ich niepowodzenia życiowe, a w konsekwencji rozstanie. W tym samym momencie czworonożny znajomy dziecka zaczyna mutować w potwora i atakuje ojca rodziny, pochłaniając go i przejmując nad nim kontrolę. Cała sytuacja nie kończy się jednak na jednym organizmie, a na całej gromadzie symbiontów, która mając parcie na bycie „jedną, wspaniałą, szczęśliwą rodziną”, chce zawładnąć ciałami dorosłych i dzieci. Te zaś podejmują próbę ucieczki, ale czy zdążą one wyrwać się z łap przerażających stworzeń?
Czwórka ukazanych w tym zeszycie symbiontów nigdy nie była zbytnio rozpieszczana przez wydawnictwo Marvel. Często były one pomijane i traktowane jako byty po prostu istniejące, nie wnoszące nic nowego do całego tematu Spider-pasożytów. W końcu je jednak odkurzono i tchnięto w nie nowe życie. Czy było to komukolwiek potrzebne? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami. Cała opowieść Claya Chapmana jest naprawdę porywająca. Krótkie wprowadzenie poważnie łapie człowieka za serce. W dodatku nie jest ono przegadane i nudne. Z kolei spora ilość akcji, którą zawdzięczamy protagonistom oraz ucieczce dzieci, sprawia, że zeszyt czyta się jednym tchem. Przedstawienie etosu idealnej rodziny w krzywym zwierciadle bardzo dobrze wyszło autorowi, co wręcz zalatuje starym, dobrym, czarnym humorem.
Brian Level jest tutaj odpowiedzialny za stworzenie pięknych rysunków, które możemy zobaczyć na panelach komiksu. Z pewnością przyciągną one wzrok każdego czytelnika. Uważam, że kreacja symbiontów wykreowana przez niego wraz z Jordanem Boydem wyszła tu zdecydowanie po mistrzowsku. Cudowne dopasowanie dynamiki postaci i wydarzeń do rysunków również jest ich zasługą. Dzięki temu omawiany tu tytuł tworzy spójną całość.
Separation Anxiety #1 to pozycja raczej nieobowiązkowa dla fanów Spider-Mana, Venoma czy też Carnage’a. Zwyczajnie nie wnosi ona nic nowego do historii tychże bohaterów, jednak jeśli chcecie przyjrzeć się dalszym losom czwórki pobocznych „dzieci” Venoma lub przeczytać dobry, a zarazem dynamiczny komiks, wtedy jest to zdecydowany „must–read”.
Autorka: Lynn
Źli super- łotrzy też mają ciekawe przygody.