„Amazing Spider-Man Epic Collection: Saga klonów” – Recenzja
Amazing Spider-Man Epic Collection: Saga klonów
KLONOWY POCZĄTEK
No i musiałem. Czytałem Sagę klonów, kiedy wydawało ją TM-Semic, czytałem różne oryginalne zeszytówki, ale nie wszystko. I nie wszystko miałem na półce, więc skusiłem się w końcu na potężny komiks Amazing Spider-Man Epic Collection: Saga klonów od wydawnictwa Egmont Polska. Bo i mamy tu samo gęste, te początki, to wszystko jest najlepsze przecież, a teraz, po latach nadal super mi się to czytało, nawet lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Choć jednocześnie ciekaw jestem, czy ta opowieść wyjdzie u nas w całości, bo jak dotąd w USA Saga w wersji Epic Collection pojawiła się tylko w dwóch tomach (a będzie tego pewnie z dziesięć) i brakuje zapowiedzi dalszych części.
Wszystko zaczyna się od trzęsienia ziemi: Peter na dachu szpitala spotyka swojego klona. Klona, który przed laty zginął. Skąd się tu wziął? Jak przeżył? I co to będzie oznaczało dla naszego bohatera? Tymczasem szpital Ravencroft przejmuje szalony Judasz Podróżnik, który wkrótce składa Spider-Manowi propozycję, z której nie ma dobrego wyjścia. Jak z takim natłokiem wydarzeń poradzi sobie Peter? I czym się one dla niego skończą?
Fajna jest to opowieść, bardzo fajna nawet. Bo w końcu mamy tu akcję, psychologię, ważkie pytania, świetny klimat. Powiem, że może i lata 90. XX wieku były tandetne, ale miały swój niezapomniany klimat i za to kocham zeszyty z tamtych lat. Tu co prawda nie rzuca się on w oczy tak bardzo, niemniej nadal jest udany i sprawia, że komiks nie tylko odbiera się umysłem, ale i sercem. Na początku bowiem dzieje się dużo, ale dzieje się głównie w sferze uczuć i takie podejście do tematu mi pasuje. DeMatteis, autor, który napisał legendarne Ostatnie łowy Kravena, skupił się tu na poszukiwaniu przez klona własnej tożsamości. Czy klon może mienić się człowiekiem? Czy może złamać genetyczne uwarunkowania zachowań i myśli?
A potem przybywa akcji. Przybywa wątków, postaci… Fajnie wypada to, że mamy tu swoisty kolaż stron z różnych pajęczych komiksów, gdzie Ben pojawiał się mniej lub bardziej, podsycając czytelniczą ciekawość. Złożone to całkiem-całkiem, kontekstu dodaje i dobrze, że wrzucili. Bo czemu nie. A jeszcze mamy świetne rysunki i dobre wydanie. Warto. Absolutnie warto. Jak wspomniałem na początku – czy wyjdzie to wszystko w całości (mam nadzieję, że Egmont, nawet jeśli Epic Collection zawiedzie, odważy się na zaserwowanie nam dalszego ciągu na podstawie jedenastotomowego wydania Sagi klonów), czy nie, czas pokaże. Jednak niezależnie od tego czy będziemy mieli komplet, czy może tylko dwa tomy (drugi wyjdzie po polsku w tym roku), warto mieć je na półce. To prawdziwa klasyka, którą warto znać (bez względu na to czy się tę historię lubi, czy tez nie).
Autor: WKP
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja przekonała Was do zakupu – opisywany tom/serię możecie nabyć tutaj.