KomiksyTeksty

„Doctor Strange of Asgard” #1 (2025) – Recenzja

Doctor Strange of Asgard #1 (2025)
Asgard bez znaczenia

Kolejny komiks od Marvela, który narysowany jest ładnie, ale pisarsko to taki przeciętniak, który szybko się zapomina. Doctor Strange of Asgard oparty został na znanym każdemu schemacie polegającym na wrzuceniu bohatera do niepasującego do niego świata i próbie wyciśnięcia z tego czegoś. Do tego trzeba jednak o wiele lepszego scenarzysty niż Landy.


SORCERER SUPREME NO MORE! Doctor Doom tricked Doctor Strange into surrendering the title of Sorcerer Supreme. Now Doom is ruling the world, and Stephen Strange is… experiencing a bit of an identity crisis. Searching for purpose – and maybe revenge – he travels to Asgard to see if Thor’s kingdom might be looking for a Sorcerer Supreme of its own. Loki’s willing to help, but that help comes with a wicked catch, and Strange quickly realizes that becoming Asgard’s top magical authority is going to be more complicated than he thought. Derek Landy (Infinity Watch) joins Carlos Magno (Captain America) to send Doctor Strange in a fantastical and ambitious new direction!


Ten komiks jest dość specyficzny. Niby to część eventu, a jednak dostatecznie samodzielna, by nikogo nie obchodziło połączenie z całością. Niby to także historia o Asgardzie, ale tak naprawdę to tło nie ma znaczenia, bo liczy się tu Strange i do jego miłośników rzecz jest kierowana. Do tego niby to rzecz lekka i na luzie – chociaż dotyczy wysokiej stawki – a jednak rysowana jest w sposób ciężki i mroczny.

No i nie klei się to wszystko zbyt dobrze. Jeśli to miały być kontrasty wzajemnie się dopełniające i podkreślające, to nie wyszło. Wyszła rzecz, jakby pozbawiona pomysłu na to, o czym ma opowiadać i jaką drogą iść. Ładnie rysowana, to doceniam, jednak absolutnie niespełniona.


Autor: WKP

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x