„Capwolf & The Howling Commandos” #1 (2023) – Recenzja
Capwolf & The Howling Commandos #1 (2023)
Wilkapitan
Capwolf & The Howling Commandos #1 to komiks jest tak absurdalny, że aż całkiem fajny. Pomysł, który zrodził się w 1992 i powinien tam pozostać (co pokazały różne próby odświeżenia go) znów pojawił się na powierzchni i… I tym razem naprawdę fajnie to wyszło. Może kwestia halloweenowego klimatu, a może po prostu tego, że ja takie rzeczy lubię, ale serio udało się to twórcom i zabawa jest naprawdę niezła.
When Captain America is transformed into a werewolf on the front lines of World War II, he’ll need the help of the Howling Commandos to take down a band of Nazi cultists who intend to use supernatural forces to turn the tide of battle. But can Cap control the skeptical, jaded Commandos when he can barely control himself?
Był rok 1992, a czytelnicy świeżo po wrażenia 400 numeru Captaina Americi, kiedy Mark Gruenwald zaczął fabułę znaną jako Man and Wolf. W skrócie chodziło o to, że Wolvie szuka wilkołaka, który zabija ludzi, a tymczasem Cap zauważa, że zniknął gdzieś syn Jamesona, wilkołak przecież. A efekt tego wszystkiego był taki, że dostaliśmy Kapitana Wilkołaka i solidną, choć absurdalną akcję. Wtedy to się broniło, wtedy twórcy potrafili, potem postać wracała, choćby w uniwersum Lego, ale już nigdy się to nie sprawdzało.
A teraz zagrało naprawdę przyjemnie. Komiks, o dziwo, zamiast iść w komedię etc., bierze wszystko na poważnie. Absurd rzucony w sam środek mrocznej, ciężkiej klimatem akcji okazuje się jednak fajnie wybrzmiewać. Coś, jak wojenne horrory Grahama Mastertona. Połączenie może dziwne, ale mi posmakowało.
A że jest świetnie, realistycznie zilustrowane, mroczne, z dobrze dobranym klimatem, który wpada w oko i robi wrażenie… No warto i tyle. w tym tygodniu lepszego komiksu Marvale nam nie zaserwował.
Autor: WKP