„Deadpool Classic” (Tom 6) – Recenzja
Deadpool Classic (Tom 6)
Czy to nie jest przypadkiem Thom Cruz?*
Szósty zbiór przygód Najemnika z Nawijką zaczynamy w przedziwnym miejscu. W sumie nic nie jest normalne w umyśle Wade’a Wilsona. Pierwsze karty nowego zbioru z serii Classic zabierają nas na osiedle domków kempingowych zamieszkałych przed podstarzałe i wykoślawione wersje bohaterów Marvela. Łysiejący Powerman, Iron Fist z nadwagą oraz inni są odzwierciedleniem wypaczonej psychiki głównego bohatera. Przystanek w umyśle Najemnika z Nawijką jest pierwszym ruchem w szalonej grze, jaką przygotował Loki – asgardzki bóg kłamstw i psot. Z tego miejsca ruszymy w szaloną podróż, której ważną częścią będzie bójka z Thorem, pewna klątwa oraz wybuch kosmicznej kolonii karnej.
Szósty tom klasycznych opowiadań o Deadpoolu jest trochę inny niż poprzednie. Wciąż jest komiksem z lat 90. XX wieku. Przyczyną odczuwalnych zmian jest nowa ekipa odpowiedzialna za scenariusz oraz rysunki. Odbiór tej zmiany jest sprawą mocno subiektywną. Efekty prac pisarskich Christophera Priesta i Glenna Herdlinga są intrygujące. Pierwsze strony komiksu to głębsze spojrzenie w psychikę Wade’a Wilsona. Poznajemy przeszłość Najemnika z Nawijką oraz początki jego funkcjonowania po wizycie na luksusowej terapii Broni X. Nowi scenarzyści nie zapomnieli o dokonaniach swoich poprzedników. Uwzględniają to, co stworzyli Joey Kelly oraz James Feldera. Pamiętają o tym, że Deadpool może nie być Wade’em Wilsonem. Jednak nie zmienia to charakteru Najemnika z Nawijką. Facet z maszyną do pisania wplątuje go w coraz to dziwniejsze sytuacje wspomniane przeze mnie pobieżnie w streszczeniu tego zbioru.
Za część wizualną albumu odpowiedzialni są Paco Diaz, Andy Smith, Jim Calafiore, Sal Velluto oraz Gus Vasquez. Wymieniona grupa artystów zmieniła poprzednią ekipę, w której skład wchodzili Pete Woods, Walter McDaniel i Joe Cooper. Wspomniane roszady są mocno odczuwalne w obranym stylu graficznym. Kreska bywa różna – zależna od artysty pracującego nad danym zeszytem. Dzisiejszemu odbiorcy może nie przypaść do gustu ze względu na archaiczny styl, jednak jeśli wychowaliście się na produkcjach z tego okresu, to poczujecie się jak w domu.
Przekład z języka angielskiego oraz ogólna redakcja tego albumu nie zawodzą. Dialogi zachowują klimat lat 90. zeszłego tysiąclecia. Młodszy czytelnik nie zrozumie, ale starszy odbiorca złapie żarty z Amway’em. Za to osiągnięcie należy pogratulować Bartoszowi Czartoryskiemu, bo na jego barkach ciążyła odpowiedzialność za tłumaczenie.
Trzymam w dłoniach opasłe tomiszcze z nadrukowaną nań ceną 99,99 zł. Oglądając go z różnych stron, przeglądając świetnej jakości druk, grubą oprawę oraz szyty grzbiet dochodzę do wniosku, że cena równa się jakości. Nie oszukujmy się – jest to produkt klasy premium wycelowany w miłośników Najemnika z Nawijką. Tym osobom polecam ten album. Jeśli jesteście nowymi fanami Deadpoola, to muszę was uprzedzić: dobrze jest znać poprzednie publikacje z serii Classic, ponieważ w kluczowych dla fabuły momentach są nawiązania do wcześniejszych wydarzeń.
Osobiście jestem pod wrażeniem tego, co wydawnictwo Egmont proponuje na polskim rynku. Tłumaczenia trzymają wysoki poziom. W przypadku druku i ogólnego wykonania nie ma się do czego przyczepić. Oby tak dalej.
Czy mieliście już okazje czytać szósty wolumin klasycznych przygód Najemnika z Nawijką? Liczę na wasze opinie w komentarzach pod tekstem lub na Facebooku.
*pisownia oryginalna z Deadpool Classic (Tom 6)
Autor: Buarey
Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Egmont Polska. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię/tom możecie nabyć tutaj.