„Kick-Ass #1” – Recenzja

Kick-Ass #1
Jak filmy Tarantino

Jedni komiksy Marka Millara kochają, inni nienawidzą – tak to już bywa z artystami, którzy idą pod prąd. Ja uwielbiam, bo autor ten tworzy historie nieoczywiste, pełne przemocy i dosadnej brutalności, ale skupione przede wszystkim na dekonstrukcji mitu superbohaterów i zadaniu pytania „co by było, gdyby herosi rzeczywiście istnieli?”. Pytali o to nieraz Frank Miller czy Alan Moore, Millar jednak wciąż potrafi wycisnąć z tematu coś jeszcze, tworząc dzieła dla czytelników, którzy w opowieściach obrazkowych nie szukają tylko i wyłącznie niezobowiązującej rozrywki, a chcą skrytych pod nią prawd, siły i przesłania. Chcą nuty ambicji i dobrego pastiszu na superhero, który wyzwoli w nich niejedną emocję. A wszystko to podlane konkretną akcją, szybkim tempem i ciekawymi bohaterami. I dokładnie to czeka na nich w Kick Assie, jednej z najlepszych współczesnych serii, która pokazuje, że komiks nie musi być obecnie skazany na powielanie w nieskończoność tych samych fabuł.

Kick-Ass

Dave Lizewski to nastolatek jakich wiele. Wychowany na filmach i komiksach marzy o tym, by zostać superbohaterem. Wpada więc na genialny w jego mniemaniu pomysł, by zrealizować ten cel. Robi sobie kostium, szykuje coś do obrony i postanawia skopać parę tyłków… Jego pierwsza akcja kończy się w szpitalu, w krytycznym stanie, bo nie dość, że bandyci wbili mu nóż w brzuch, to jeszcze ranny bohater wpadł pod samochód. Bywa. Dave jednak przekonuje się, że nie tak łatwo jest zabić w nim pragnienie bycia zamaskowanym obrońcą sprawiedliwości. Nie wie jednak jeszcze, do jakich tragedii i niebezpieczeństw może doprowadzić to w prawdziwym życiu…

Mark Millar to jeden z najlepszych scenarzystów komiksowych w historii. Zrobił rewolucję tworząc Ultimate X-Men, na zawsze odmienił Wolverina historią Staruszek Logan (tym z WKKM, nie z Marvel Now od Egmontu), a Wojną domową wywrócił świat Marvela do gór nogami. W Kick Assie powraca jednak do bardziej przyziemnych historii i z genialnym rysownikiem, Johnem Romitą Jr. (Amazing Spider-Man, War World Hulk, Daredevil: The Man Without Fear), prezentuje nam jedną z najlepszych historii w swoim dorobku. I zarazem – jak słusznie powszechnie się uważa – jedną z najlepszych serii komiksowych w ogóle.

Nie ma się co jednak dziwić. Pomysł na Kick Assa jest tak prosty i stary jak samo superhero. Ale jednocześnie Millar wykorzystuje go w sposób rewelacyjny, tworząc opowieść wyglądającą jak filmy Quentina Tarantino. Przygody Dave’a to krwawa i brutalna, także w warstwie słownej (ach te świetne dialogi!) opowieść o tym, co by było, gdyby w świecie gangsterów, którzy nie wahają się zabić i dziecka, ktoś rzeczywiście spróbował zostać herosem. Tak zwyczajnie. Gdyby próbował walczyć z brudem amerykańskich ulic. Opowieść prawdziwa do bólu i po prostu rewelacyjna. Komiks, którego nie sposób zapomnieć na długo po lekturze.

Do tego znakomicie narysowany i ze znakomitym kolorem. Kreska Romity Jr. jest specyficzna, nie każdemu przypadnie do gustu, ale słusznie nazywany jest on mianem mistrza rysowania wszelkich zranień, urazów i lejącej się krwi, co widać tu doskonale. A to do Kick Assa pasuje idealnie.

Podsumowując, komiks ten to po prostu perełka, którą nie tylko fani opowieści obrazkowych poznać powinni. Rzadko bowiem zdarza się, by z tak ogranych schematów stworzyć coś tak porywającego. Filmy, które powstały na podstawie tej serii, w porównaniu z pierwowzorem wypadają bardzo blado, więc nie sugerujcie się nimi i po prostu sięgnijcie po to dzieło. Warto. Ale uwaga, to rzecz stricte dla dorosłych!


Autor: WKP


Mucha Comics

Egzemplarz recenzencki otrzymaliśmy dzięki uprzejmości Mucha Comics. Jeśli recenzja was przekonała do zakupu, to serię możecie nabyć tutaj.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x