„Extermination #1” (2018) – Recenzja
Extermination #1 (2018 / Fresh Start)
Początek końca oryginalnej piąteki
Kiedy Bendis w roku 2012 wraz z rozpoczęciem serii All-New X-Men (doskonale znanej także polskim czytelników, którzy dzięki wydawnictwu Egmont mogli przeczytać ją w całości – niedawno ukazał się ostatni jej tom) przeniósł z przeszłości do teraźniejszości pierwszych pięciu uczniów Xaviera, zabieg ten był strzałem w dziesiątkę. Nie dość, że czytelnik dzięki ich obecności mógł odnaleźć się w wydarzeniach, nie mając nawet pojęcia o tym, co działo się z mutantami w ostatnich latach, to jeszcze wywołało to wiele fascynujących implikacji i zabawy motywami podróży w czasie, które od wczesnych lat 80. stały się domeną naszych bohaterów. Przez lata jednak nikt nie miał pojęcia, co zrobić z uwięzionymi nie w swojej erze postaciami. Aż do teraz. Właśnie zaczął się bowiem event Extermination, który ma w końcu rozwiązać wszystko i zamknąć ten rozdział opowieści. I co? I robi to w całkiem niezłym, mimo wtórności i oczywistości, stylu.
Wszystko zaczyna się w odległej o 20 lat przyszłości, gdzie tajemnicza postać przemierza ruiny miasta. Wszędzie leżą zwłoki X-Menów, a nasz zakapturzony gość stwierdza, że musi naprawić to, co ktoś schrzanił. Po czym znika w rozbłysku światła…
I tu przenosimy się do naszych czasów, gdzie mutanci – jak zwykle – nie mają się najlepiej. Ludzie protestują, bojąc się ich, a nasi bohaterowie ratują przed linczem dwójkę obdarzonych mocami dzieci, które wpadły w ręce wściekłego tłumu. Od tej chwili robi się coraz dziwniej… Ocalone maluchy nie mają żadnych wspomnień sprzed tego zdarzenia – ani nawet śladu po ich wymazaniu. Gdy X-Meni badają tę sprawę, młody Scott i Bloodstorm (Ororo z innej rzeczywistości i innego czasu, będąca przy okazji wampirem) zostają zaatakowani przez Ahaba, gościa, który zniewolił swego czasu Rachel. To jednak zaledwie początek. Na młodych mutantów ktoś poluje, ofiar przybywa, poza tym pojawia się jeszcze jedna strona konfliktu, która wcale nie chce ich zabić. Ale jaki jest jej cel? X-Meni po raz kolejni będą musieli stawić czoła zagrożeniu, które odmieni oblicze drużyny…
Dwa trupy na dobry początek może i robią pewne wrażenie, ale trudno nie potraktować tego jako typowej 'popisówki’, która ma jednocześnie za zadanie zamaskować pewne niedociągnięcia fabularne. Bo nie oszukujmy się, Extermination odkrywcze nie jest. To kolejna powtórka z rozrywki, z tym że powtórka całkiem niezła.
Jest akcja, jest szybkie tempo, jest trochę zaskoczeń, jest całkiem nie najgorszy pomysł… Liczy się jednak przede wszystkim to, że rozwiązany ma zostać wątek oryginalnej piątki X-Menów. Czy ostatecznie? To pokaże czas, ale i tak cieszę się, że po sześciu latach w końcu Marvel zdecydował się coś z tym zrobić.
Do tego mamy udaną szatę graficzną, utrzymaną w stylu do jakiego przyzwyczaiła nas seria All-New X-Men, i trochę sentymentów. Miłośnicy Mutantów będą zadowoleni. Reszta jednak będzie w tym równie zagubiona, co bohaterowie.
Autor: WKP