„Marvel’s Luke Cage” [Sezon II] – Recenzja

Marvel’s Luke Cage [Sezon II]
Family first…

W piątek 22 czerwca na platformie Netflix ukaże się wreszcie drugi sezon serialu Luke Cage. Składa się z on 13 kolejnych odcinków opowiadających o perypetiach kuloodpornego obrońcy nowojorskiego Harlemu… dzielnicy słynącej z niezwykle rozbudowanej kultury afroamerykańskiej.

Tak się też jakoś złożyło, że otrzymałem od Netflixa przedpremierowy dostęp do wspomnianego drugiego sezonu Cage’a. Już teraz więc możecie wraz ze mną przyjrzeć się temu, co w nim gra, a co nie.

Luke Cage

Zacznijmy od fabuły. Ta jest naprawdę nieskomplikowana, bo w Harlemie pojawia się całkiem nowy zawodnik – pochodzący z Jamajki, niejaki Bushmaster – który postanowi zagarnąć dla siebie całą okolicę, usprawiedliwiając się tym, że ta prawnie mu się należy. No, ale Bushamster stanowi jedynie wierzchołek góry lodowej, gdyż nie tylko z nim głównemu bohaterowi przyjdzie się zmierzyć. Nawiązując do tego – jednocześnie naprawdę ciekawie ukazano motyw zemsty za krzywdy, których niegdyś się dopuszczono. Również dzięki temu drugi sezon LC jest bardziej intymny (na swój sposób „rodzinny”, ale o tym musicie przekonać się sami) i sprecyzowany. Dostajemy mniej bezsensownego rozlewu krwi, a więcej mocno ukierunkowanej przemocy, która faktycznie ma jakiś cel i ma coś znaczyć. Żadna podjęta tutaj decyzja nie pozostaje bez odpowiedzi.

Żeby nie było, nie chcę i nie mam zamiaru komukolwiek czegokolwiek spoilerować. Nie chodzi tylko o to, co bardzo skrótowo wyjaśniłem w powyższym akapicie, bo wiele rzeczy dotyczy też postaci powracających, jak Misty Knight, Black Mariah czy Shades, i całego grona nowych. Specjalnie nie będę mówić o kogo tu chodzi, ale pewne dialogi pomiędzy niektórymi osobami naprawdę zasługują na jakąś nagrodę. Często się tu bowiem kwestionuje prawo oraz to, czy droga legalna jest tą jedyną, słuszną i najbardziej efektywną opcją na rozwiązanie problemu. Sporo rozmów dotyczy również religii. Drugi sezon przygód Luke’a dużo czasu poświęca na rozbudowywanie charakterów bohaterów, jak i antagonistów, ukazywanie relacji pomiędzy nimi, ale przede wszystkim na przedstawienie drogi, jaką ci przeszli od samego początku. To ostatnie szczególnie widać pod koniec sezonu, gdzie nic nie jest już białe lub czarne, ale mocno szare. Przecież odcienie szarości też muszą istnieć, prawda?

Luke Cage

Klimat serialu również uległ zmianie. Może nie jakiejś drastycznej, ale zawsze. Osiągnięto to głównie dzięki zmianom w scenografii. Mogłoby się wydawać, że Harlem i Afroamerykanie stoją najczęściej rapem/hip-hopem, ale nic bardziej mylnego. Wraz z nowym złym wprowadzono też kilka nowych elementom. Klimaty jamajskie przewijają się tutaj w wielkiej ilości. No, może nie tonami, ale jest ich sporo. Od restauracji serwujących charakterystyczne dla tamtych stron dania, poprzez alkohol, wystrój, akcent, nawet przez retrospekcje z Kingston (stolicy Jamajki) i na wspomnianej muzyce (reggae) kończąc. Mówiąc prościej – mamy tu idealny balans dwóch odmiennych kultur, tak podobnych na pierwszy rzut oka ludzi. Choć łączy ich kolor skóry, różni ich w zasadzie wszystko inne. Wracając jeszcze na moment do muzyki – twórcy poświęcają momentami nawet długie sekwencje na zaprezentowanie artystów wykonujących dany utwór, co jest naprawdę miłym gestem z ich strony.

Muzyki przecież się słucha, a rzadziej ją ogląda, dlatego osobiście doceniam to podwójnie, gdyż nie każdego zawsze interesuje to, kto odpowiada za ścieżkę dźwiękową i wszystkie utwory, które się na niej (a nawet poza nią) znajdą.

Spokojnie, fani gangsterki też się nie zawiodą. Tej mimo wszystko jest może troszkę mniej względem sezonu pierwszego, aczkolwiek – tak jak pisałem na początku – jest ona dość prywatna i emocjonalna. Ukierunkowana mocno personalnie. Należy też dodać, że serial wciąż jest dość brutalny. Może nie jakoś kosmicznie przesadnie, ale krew się leje. Warto pamiętać, że produkcja przeznaczona jest dla widzów troszkę starszych.

Luke Cage

Co do efektów specjalnych czy jakiejś wybitnej choreografii walk – tego w drugim sezonie Luke’a Cage’a nie uświadczycie. Jasne, wciąż mamy odbijające się od głównego bohatera pociski, eksplozje, wspomniane strzelaniny czy zwykłe bitki, ale nie jest to coś, co robiłoby jakieś kolosalne wrażenie. Po prostu jest. Nihil novi rzekłbym. Protagonista ze względu na swoje rozmiary i zestaw posiadanych mocy preferuje rzucanie oponentami jak szmacianymi lalkami i szybkie sprowadzanie ich do parteru, zamiast cackania się z nimi. Nie można mieć mu tego za złe. Ba, podejrzewam, że gdyby ktokolwiek w realu taką zdolność posiadał, sam wolałby szybkie uporanie się z problemem zamiast fikania „koziołków”.

Co jednak mi się podobało? Jak zwykle kadrowanie i zdjęcia. Są fantastyczne, a Harlem z każdej możliwej perspektywy wygląda intrygująco. Wręcz tak bardzo, że aż chciałoby się zobaczyć to miejsce na własne oczy. Jego bogactwo kulturowe jest naprawdę rozbudowane i rozgałęzia się na wiele aspektów. Architektura, muzyka, sposób wysławiania się… a to wciąż nie wszystko.

Luke Cage

Uważam, że drugi sezon Luke’a Cage’a wypada o niebo lepiej od poprzedniego. Historia nam ukazywana jest naprawdę ciekawa, zahaczając o rzeczy, które wprowadzono już wcześniej, więc łatwo się w niej odnaleźć. Postaci znamy, a przynajmniej w większości. Są odniesienia do poprzednich produkcji duetu Marvel-Netflix, a nawet występy gościnne pewnych osób z innych show z tego „miniwersum”. Idealnie zbalansowano też żarty względem tego, co dzieję się na ekranie, zaś akcja prowadzona jest raczej równomiernie. Nie można powiedzieć, że coś tu się ciągnie „jak flaki z olejem”, ale niczego się też po łebkach, na szybko, nie robi. Jest również ta ikoniczna dla tego typu marvelowych produkcji doza brutalności. Nie ma też czegoś takiego jak nagła zmiana tonu czy nastroju w drugiej połowie (po siódmym odcinku), co zarzucano sezonowi pierwszemu.

Mogę dodać, że nowe epizody LC oglądałem z nieukrywanym zainteresowaniem, a zmęczenie czy znudzenia nie odczułem nawet raz, choć sama postać głównego bohatera zawsze wzbudzała we mnie odczucia raczej ambiwalentne. To chyba coś znaczy, prawda? Polecam. Nie powinniście się zawieść. Jest lepiej. Znacznie lepiej niż ostatnim razem.


Autor: SQ


Za udostępnienie całego sezonu do recenzji przed oficjalną premierą dziękujemy platformie Netflix Polska.

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Podziel się z nami swoim komentarzem.x