„Hellverine” #1 (2024) – Recenzja
Hellverine #1 (2024)
Piekłomak
Hellverine. Znacie? Pewnie nie bardzo, ale bohater ten (że tak to ujmę, bo to nie jedna postać wciela się w Hellverine’a) gościł w naszym kraju w jednym z tomów Wolviego od Jasona Aarona. Ale to i tak bez większego znaczenia, bo piekielny rosomak wraca w solowej serii i to tak, że śmiało mogą i starzy, i nowi czytelnicy po to sięgnąć. A że fajnie to wypada i jest na co popatrzeć, sięgnąć jest warto.
RIDE TO HELL AND BACK IN HELLVERINE’S FIRST EVER SOLO SERIES! Because you demanded it – the return of the HELLVERINE! When a DEMONIC FORCE known as BAGRA-GHUL first came to earth, it brought LOGAN and GHOST RIDER together to hunt it before it possessed WOLVERINE. But now, in the present day, what event will put the Hellverine back on the streets…and is he slashing his hellfire claws for good or evil? And, introducing the ALL-NEW HELLFIRE WARRIORS! Don’t miss the launch of the all-new series, brought to you by Hellverine co-creator Benjamin Percy (WOLVERINE, GHOST RIDER) and blazing hot talent Julius Ohta (ALIEN, VENOM)!
Hellverine. Czyli z jednej strony można powiedzieć, że chodzi o demona Bagra-ghul, który opętuje bohaterów, jak i takie połączenie Wolviego i Ghost Ridera, które w wyniku tego opętania powstaje. Korzenie? Aż do historii Wolverine idzie do piekła, znanej po polsku. I, jak Ghost Rider nie jest jeden, tak i Hellverine jeden nie jest – na razie bodajże dwóch ich było.
No a sam komiks to taki akcyjniak, gdzie dzieje się dużo, szybko i widowiskowo. Jak na solowe przygody przystało, zarówno spoko wprowadza w wydarzenia i akcję, żeby nowi nie poczuli się zagubieni, jak i całkiem dobrze robi starszym fanom. I chociaż ambicji w tym zero, lepiej wypada niż ten Wolvie Aarona, z którego czerpie. Do tego całkiem fajnie to wygląda, ma w sobie i klimacik, i sporo luzu, widowiskowości też nie żałuje. Ot taka rozrywka, ale akurat na poziomie.
Autor: WKP
